Rozdział 29

2.4K 221 14
                                    


Minęło półtorej godziny od zakończenia potyczki na stacji benzynowej, a Slawkowicz już o niej wiedział prawie wszystko.

Do gabinetu zapukał jeden z Araj, a dyrektor zaprosił go do środka, po raz ostatni rozmasowując zmęczone oczy.

- Czy łowcy już wrócili? – spytał na wstępie dyrektor, widząc że jego podwładny trzyma w rękach raport z nieudanej akcji.

Ku jego niezadowoleniu, Araj pokręcił ponuro głową i podał teczkę swojemu przywódcy.

W środku były zdjęcia oraz kopie raportów policyjnych.

- Musieli się zorientować, co się dzieje i zaczęli się bronić – zaczął tłumaczyć rzeczowym tonem łowca - Z zeznań świadków wynika...

- Gówno mnie obchodzą zeznania głupich cywili – odparł dyrektor z pogardą –Interesują mnie tylko wyjaśnienia łowców, którzy dali się rozbroić nastolatce.

- Niestety, ale tylko na tym możemy w tej chwili polegać – spojrzał dyrektorowi poważnie w oczy i przekazał złe wiadomości:

- Ona ich zabiła.

- Co ty powiedziałeś? – spytał głucho Slawkowicz, a podwładny przełknął ślinę.

- Ona ich zabiła – powtórzył, spuszczając wzrok na podłogę – Zabiła ich obu, wyczyściła wszystkie taśmy z monitoringu, ale zostawiła cywili.

- Czy wiemy, dokąd pojechała? – zapytał, odchylając się na krześle, ale pracownik pokręcił głową.

- Znamy tylko przebieg całego zajścia...

Nie dane było mu już skończyć, ponieważ Slawkowicz uciszył go gestem dłoni. Następnie podniósł się z krzesła i zaczął się przechadzać po gabinecie.

Prawdopodobnie był zdumiony tym, że zdobyłam się na to, aby odebrać komuś życie.

A nawet dwa.

Przewidział to, dlatego tak bardzo śmieszyła go moja „bohaterska" postawa oraz nienawiść do jego osoby. A mimo to, wiadomość o zerwaniu z moimi własnymi zasadami go mocno zaskoczyła. Nie potrafił sobie wyobrazić mnie, ściskającej w dłoni pistolet i mierzącej do swojego wroga, a następnie pociągającej za spust.

Aż się wzdrygnął na taką myśl. W pewnym sensie cenił mnie za trzymanie się własnych zasad, ale teraz wiedział, że dla mnie żarty się skończyły.

Tak w sumie, to nie mógł się po mnie niczego innego spodziewać, wypowiadając mi wojnę totalną.

Musiał natychmiast coś wymyślić, aby ponownie trzymać mnie w ryzach lub przynajmniej ograniczyć mi pole do popisu.

I właśnie mu się udało

- Umów mnie na spotkanie z szefem służb specjalnych – odezwał się wreszcie Slawkowicz – Powiedz mu, że mam dla niego propozycję nie do odrzucenia.


Tymczasem żołnierze wprowadzili nas do szkoły. Od razu nas rozpoznali, więc nie musiałam już nic więcej robić, tylko iść przed siebie.

Mijając korytarze, widziałam całkowite zniszczenie. Nadpalone ściany, zepsute i przewrócone meble. Niektóre sale lekcyjne nie miały nawet drzwi. Prawdopodobnie zostały zdjęte z nawiasów, aby za ich pomocą bezpiecznie przenieść rannych.

Pewna grupa kobiet i mężczyzn zajmowała się czyszczeniem tego bałaganu i doprowadzaniem pomieszczeń do stanu używalności. W końcu szkoła miała stać się naszą kolejną kwaterą.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz