Rozdział 35

3.9K 315 11
                                    



Kiedy pojawiliśmy się w szkole, była pora śniadaniowa. Podczas wspinaczki po schodach wszyscy uczniowie wiwatowali i klaskali na nasz widok. Krzysztof odmachiwał każdemu uczniowi i szedł dumnym i wolnym krokiem. Natomiast Wiktor czym prędzej pomachał mi na pożegnanie i prędko wdrapał się na schody.

- Uśmiechnij się księżniczko, jesteś teraz bohaterką - wyszeptał do mnie Krzysztof, ale zignorowałam jego sugestię i zaczęłam się rozglądać za Szymonem, lecz nigdzie go nie było.

Gdy tylko wróciłam do pokoju, czym prędzej wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się i ucięłam sobie kilku godzinną drzemkę.

Obudziłam się może w okolicach dwunastej i zabrałam się za część zadanej pracy domowej. Uświadomiłam sobie, że jestem głodna dopiero w momencie, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę! - zawołałam, ponieważ tak jak przewidziałam, dopadły mnie zakwasy.

Do pokoju weszła Sabina z dwiema kobietami, które niosły tacki ze śniadaniem.

- Mogę zjeść z tobą śniadanie? - zapytała ruda uśmiechając się od ucha do ucha.

- Będę zaszczycona - odpowiedziałam odkładając książki zadowolona, że nie będę musiała się męczyć na schodach schodząc do jadalni.

Dziewczyna powiedziała kobietom, aby położyły tacki na małym stoliku do kawy, a potem je odprawiła.

Wstałam z krzesła i podeszłam do dziewczyny by ją uściskać.

- Wielkie dzięki - powiedziałam sadowiąc się na podłodze, a tym samym zapraszając Sabinę na fotel - Skąd wiedziałaś, gdzie mam pokój?

- Gdy dowiedzieliśmy się, że nie wróciłaś z Markosem, czuwałam z Kacprem z telefonem w ręku pod pokojem Krzysztofa - wyznała.

Już miałam wytłumaczyć, dlaczego nie wróciliśmy z Markosem, ale przypomniałam sobie naszą rozmowę w tunelu i zamilkłam. Musiałam też wziąć pod uwagę to, że Sabina jest w związku z Markosem i mogłabym ją postawić w niezręcznej sytuacji.

- A wam jak minął powrót? - zapytałam zmieniając temat.

- Tori zwichnęła kostkę skacząc ze schodów, ale nic jej się nie stanie jak trochę poleży u pielęgniarki - odpowiedziała biorąc łyka kawy - A ty sobie też coś zrobiłaś?

Przypomniałam sobie o tym, jak dzisiaj rano pod prysznicem zaczęłam oceniać swoje rany powojenne i stwierdziłam, że mogło być gorzej.

- Mam kilka siniaków, trochę zdarte plecy i lekko stłuczone kolano, ale to chyba i tak niedużo jak na jedną noc. Zawsze mogli mnie przecież postrzelić - zażartowałam, ale Sabina się nawet nie uśmiechnęła tylko spuściła wzrok na podłogę. Coś mi podpowiadało, że jednak wiedziała o tym, że Markos nas zostawił na pastwę losu. Mimo to ponownie przemilczałam sprawę.

Aby nie pokazać po sobie lekkiej złości zaczęłam się przeciągać, czego prędko pożałowałam. Poczułam okropny ból i nie potrafiłam opanować swojego niezadowolenia z tego powodu.

- Widzę, że ktoś tu ma zakwasy - powiedziała z uniesioną brwią.

- Czy ty się ze mnie nabijasz?

- W głębi serca tak - odpowiedziała chichocząc - Leśna przebieżka powinna pomóc.

- O już ja widzę, jak ja biegnę! To prawie tak, jakby słoń próbował skakać na skakance.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz