Rozdział 17

2.5K 226 12
                                    


- Jakie nazwisko? – spytał mnie po niemiecku Austriak w kasie.

Na całe szczęście Borys stał obok mnie.

- Frau Klara Heller – odpowiedział za mnie, a potem odebrał bilety.

Szymon i Borys wzięli mnie z dwóch stron pod ramię i zaprowadzili na mój balkon w sali koncertowej. I chwała im Bogu za to – przez te cholerne okulary przeciwsłoneczne nic nie widziałam. Ale mimo tego, nawet nie było mowy o ich ściąganiu.

Przyciągałam spojrzenia zaintrygowanych mężczyzn w eleganckich marynarkach oraz ich zazdrosnych żon lub kochanek. Cóż, nie zdziwiło mnie to ani trochę.

Moja czarna, obcisła sukienka bez ramiączek oraz krwistoczerwone usta wręcz domagały się uwagi. Na dodatek przybyłam w towarzystwie dwóch ochroniarzy – jakbym była czyimś skarbem.

Ale nie to było naszym celem. Ja zostałam przynętą.

Przez moment wydawało mi się, że zobaczyłam Tori – tak strasznie się bałam, że zaczynałam mieć zwidy.W końcu miałam się spotkać twarzą w twarz z płatnym mordercą. Przecież byłam jego następną ofiarą.

Przypomniałam sobie wówczas, jak mnie ściskała przed wyjazdem. Obiecałam jej, że wrócę. Ona tymczasem pojechała z oddziałem przejąć pierwszą szkołę stowarzyszenia.

Musiałam mieć zwidy.

Usiadłam w swojej loży – samotnej i oddalonej od reszty. Idealne miejsce by umrzeć - w nocy, przy muzyce granej przez najwybitniejszą orkiestrę wszech czasów.

„Ogarnij się Alicja" – upomniałam samą siebie.

- Zostawcie mnie samą – wydałam im szeptem polecenie.

Chłopcy na moment się zawahali.

Przewróciłam oczami pod okularami, a następnie położyłam znacząco dłoń na kieszeni mojego płaszcza, w której spoczywał dziennik mojego ojca. Przed spotkaniem, co najmniej dziesięć razy sprawdzałam, czy się przypadkiem samoistnie nie rozpłynął.

- Powodzenia – szepnął Szymon i oboje opuścili lożę. Zostałam sama.

Koncert się rozpoczął, a to oznaczało że Shizune zmierzał w moją stronę.

Odliczałam sekundy, które mimo wszystko mi się niesamowicie dłużyły.

„ A co jak nie wrócę?"

„Och, zamknij się!" – uciszyłam samą siebie, a potem autentyczniezaczęłam się  martwić o swoje zdrowie psychiczne.

Ale tylko na chwilę, ponieważ ktoś wszedł do mojej loży. Nagle zrobiło mi się zimno.

Czułam, że mnie obserwował, wiec się do niego odwróciłam.

Był dokładnie taki sam, jak na fotografii. Niewiele się postarzał.

Ale wyglądał na zmęczonego –  chociaż tym sięnie różnił od większości ludzi.

Zbadałam go wzrokiem spod szkieł okularów przeciwsłonecznych, a potem gestem dłoni wskazałam mu siedzenie obok mnie i znowu skupiłam swój wzrok na dyrygencie.

Usłyszałam jak opadł na siedzenie obok mnie.

- Widzę, że jest pan bardzo sumienny w swoim fachu – zaczęłam rozmowę po angielsku, nie zaszczycając go żadnym spojrzeniem.

On chwilę milczał. Wyczuł, że było coś nie tak.

- To ja zleciłam panu moje zabójstwo, panie Shizune – kontynuowałam – i mam nadzieję, że nie zabije mnie pan, dopóki nie wysłuchamy ostatniego utworu.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz