Był piątek wieczór, a ja wciąż miałam okropny humor, ponieważ spędzałam go samotnie.
Dzisiaj odbyły się te tajemnicze zajęcia, które na planie oznaczono "SZ.P." i „SZ.W." i byłam na siebie taka zła, że na to od razu nie wpadłam. Skrót „SZ.W." oznaczał zajęcia ze znajomości samoobrony, natomiast „SZ.P." to prawie nic innego jak zajęcia dla harcerzy, albowiem na tych lekcjach mamy uczyć się jak przetrwać w trudnych warunkach.
Znajomość samoobrony ćwiczyliśmy w sali sportowej, gdzie podobierano nas w pary. Nauczyciel prowadzący, czyli mężczyzna który przedstawił mnie Kacprowi, pan Mikołaj Modrzewski dobrał nas w pary w taki sposób, że przez całą lekcje musiałam ćwiczyć z Krzysztofem.
Moja frustracja i złość rosła za każdym razem, gdy niby „przez przypadek" dotykał mnie w niektóre części ciała za mocno, więc za każdym razem posyłałam go na ziemię z coraz głośniejszym hukiem. Robiłam to bez żadnego zahamowania, a mimo to, ten debil wciąż chichotał. Co najmniej jakby nie miał zakończeń nerwowych a ja bym go łaskotała.
-Alicja, spokojnie, zabijesz go!- zwrócił się do mnie rozbawiony Mikołaj.
„Przestańmy udawać, że ktokolwiek by się tym przejął, dobrze?"- pomyślałam.
Pod koniec lekcji byłam cała spocona, a Krzysztof cały poobijany, a jednak wciąż wyglądał na zadowolonego.
- Jesteś szurnięta. - oznajmił.
„No coś ty?!"
- Poskarż się, a wtedy ciebie nazwą szurniętym. - odpowiedziałam zdawkowo.
Nagle zadzwonił dzwonek zwiastujący przerwę. My jednak udaliśmy się do szatni nie po to, aby się przebrać tylko odetchnąć, ponieważ następnymi zajęciami było przetrwanie. Weszłam do szatni i nalałam sobie do kubeczka zimnej wody z automatu. Upiłam porządny łyk i usiadłam na podłodze opierając głowę o ścianę.
W pewnym momencie zauważyłam Sarę. Spojrzała na mnie złośliwie i podeszła do mojej torby, po czym wylała na nią całą zawartość butelki z wodą.
Patrzyłam na to wszystko ze stoickim spokojem, mimo że w środku mnie szalała pożoga. Myślałam, że urwę jej łeb i nadzieję na kij, który umieszczę obok mojej torby, ku przestrodze innym.
Jednak powstrzymałam swoje fantazje i obrałam inną strategię. Zgniotłam pusty kubek i wyrzuciłam go do śmieci, po czym podeszłam do swojej torby. Winowajczyni stała obok z dziarskim i prowokacyjnym uśmiechem na twarzy. Postanowiłam się opanować i podeszłam do kaloryfera w szatni.
Wszystkie dziewczęta patrzyły na mnie wyczekująco, gdy wyciągałam mokre ubrania na zmianę i wieszałam na kaloryferze. W pewnym momencie dostrzegłam zdezorientowanie Sary, a nawet rozczarowanie.
-Widzę, że w końcu odnalazłaś swoje miejsce w szeregu, suko.- zaczęła dziarskim tonem.
Ledwie panowałam nad trzęsącymi się od złości dłońmi, ale zdobyłam się na rzucenie pobłażliwego spojrzenia w jej kierunku, po czym wróciłam do moich mokrych rzeczy. Wiedziała, że jestem impulsywna, więc postanowiłam tym razem zagrać inaczej.
-No co? Nic nie odszczekniesz?
Tym razem ją zignorowałam i wytrzepałam dwa razy moją koszulkę, zanim powiesiłam ją na kaloryfer. Kątem oka dostrzegłam jej przybliżającą się do mnie czerwoną czuprynę.
„Jeszcze trochę - powiedziałam do siebie- Niech tym razem to ona zacznie"
Kiedy poczułam, że stoi nade mną, wstałam wyprostowana i zarzuciłam włosami.
-W czymś ci pomóc?- spytałam spokojnie.
-Tak, możesz się na przykład zamknąć.
-Wybacz, ale będę milczała wtedy, kiedy uznam to za stosowne. Nie wtedy, gdy ty tego chcesz.- oznajmiłam chłodno z dużym naciskiem na „ty". Kiedy dziewczyna chwilę się zastanawiała, postanowiłam ją minąć.
Już prawie wychodziłam z szatni, gdy nagle poczułam, że dostałam czymś twardym w głowę. Upadam prosto na drewniany parkiet sali, gdy po chwili złapały mnie czyjeś ręce i podciągnęły do góry, by po chwili cisnąć mnie w kierunku ściany.
Na całe szczęście, w miarę szybko odzyskuję równowagę i na nią nie wpadam. Kiedy spoglądam w kierunku napastnika, widzę pędzącą w moim kierunku Sarę. Odczytując jej zamiary, udaje mi się osłonić przed jej ciosem oraz podhaczyć jej nogę tak, aby straciła równowagę i posłać ją na ziemię.
Sara ryknęła ze złości i złapała mnie za nogę próbując mnie przewrócić, co niestety jej się udaje. Zanim zdążyłam zaczerpnąć oddech, już siedziała na mnie okrakiem i zaczęła naciskać dłońmi na moją krtań. Szamotałam się z całych sil, próbując ją z siebie zrzucić, ale była za silna i zbyt doświadczona.
„Ona jest nienormalna"
„Brawo za spostrzegawczość"- odpowiedziałam sama sobie.
W dalekiej oddali usłyszałam krzyk Szymona, a po chwili poczułam jak ktoś ściąga psychopatkę z mojej klatki piersiowej. Mimo wszystko nie mogłam złapać oddechu, przez co musiałam wyglądać jak ryba wyciągnięta z wody.
Przez mgłę czułam, jak ktoś podnosi moje plecy od tyłu wciąż szepcząc:
-Wszystko będzie dobrze, pamiętasz?- zapytał Kacper, po czym zaczął mnie zachęcać do wspólnego liczenia.
-Raz, jeden wdech, dwa, trzy, wydech- i tak dalej. Po chwili plamy zaczęły nabierać kształty, a moje zmysły powoli funkcjonowały prawidłowo. Poczułam jak ktoś przytulał się do moich pleców, wciąż licząc.
Byłam na sali. Daleko przede mną leżała Sara, którą kolanami do ziemi przyciskał Wiktor, patrząc to na mnie, to na nią. Po lewej, kilka metrów dalej stał oniemiały Szymon.
„Czy on tam stał przez cały czas, patrząc jak Sara mnie dusi?"
-Chyba zwymiotuję.- oznajmiłam z trudem, a Kacper przybliżył swoje usta do mojego ucha i wyszeptał:
-Niestety, ale nic z tego. Za chwilę mamy następne zajęcia i nie mam zamiaru cię spuszczać z oka.
-Modrzewski nic nie widział?
-Jeszcze nic.
-Może to i lepiej- odpowiedziałam kaszląc - Wiktor, możesz ją już puścić!
Chłopak spojrzał na mnie nieprzekonany, ale spełnił moją prośbę. Sara poderwała się czym prędzej z pianą na ustach i zaczęła się rozglądać po wszystkich obecnych. Po raz dostani spojrzała na mnie, a potem wyszła z sali.
-Chyba też musimy już iść.- oznajmił Kacper wciąż mnie nie puszczając, jakby w obawie że zaraz zemdleję.
-Dokąd?
-Do lasu, na zajęcia.- odpowiedział, po czym podniósł mnie z parkietu. Dołączył do nas Wiktor i wszystkie gapie wraz z nami opuścili halę, pozostawiając wciąż nie poruszającego się Szymona samego.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...