Rozdział 29

4.1K 298 11
                                    

Na zbiórce pojawiliśmy się jako ostatni, ale nie zrobiono nam z tego powodu żadnych wyrzutów. Czym prędzej udaliśmy się na parking.
- To teraz jak się dzielimy? - spytał Markos.
- Bierzemy Alicję! - zawołał Kacper.
- Sorry, ale ci jej nie oddam! - oburzyła się Sabina biorąc mnie pewnie pod rękę.
- Jak dla mnie może nawet jechać w bagażniku - oznajmiła obojętnie Marii stukając butami o betonowe podłoże i pocierając ramiona - Możemy już jechać? Nie mogę się doczekać, aż im podrę te ich głupie dyplomiki w sekretariacie.
Markos chwilę myślał i po kilku sekundach oznajmił:
- Rzucicie monetą!
- Aha, świetny pomysł - oceniłam- A nie mogę sama zdecydować?
- Cicho bądź świeżaczku, bo za chwilę naprawdę pojedziesz w bagażniku - odburknął Markos grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu drobnych.
- Proszę bardzo, rzucamy! - zawołał podrzucając monetę do góry. Kiedy ją złapał, jej drugą stronę przyłożył do dłoni- Orzeł czy reszka, rybeńko?- zapytał Sabinę.
- Reszka.
- Jesteś pewna? Świetnie - odsłonił dłonią monetę i pokazał wszystkim dookoła, a na końcu mnie.
"Orzeł"
- No i super! - zawołał zadowolony Kacper i objął mnie jakbym była jego nagrodą. Nie spodobało mi się to i wyrwałam się z uścisku. Stanęłam po drugiej stronie Wiktora, który widząc całą sytuację rzucił mi pytające spojrzenie.
- Idiota - oznajmiła Sabina mijając Kacpra.
- A ja Kacper.
- To kto jedzie z dziewczynami? - spytał Markos zapobiegając kolejnej wymianie zdań.
- Ja chętnie pojadę - zgłosił się Krzysztof.
- Okej, czy ktoś jeszcze chce jakieś zmiany? - spytał Markos- Nikt? Doskonale! To jedziemy!
Zanim wsiadłam do samochodu, Sabina i Torii podeszły do mnie, aby mnie uścisnąć.
- Wybacz, ale robiłam co mogłam - powiedziała Sabina.
- Daj spokój, to tylko przejażdżka - odpowiedziałam nie rozumiejąc jej smutku.
- No tak. Tak, masz rację, wybacz - przytuliła mnie po raz kolejny - Uważaj na siebie.
- Wy też. Jedźcie ostrożnie.
- Złego diabli nie biorą - uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu.
Markos zatrąbił do mnie, a ja czym prędzej podreptałam do Infinity.
-Chyba zaczynam się robić o ciebie zazdrosny - oznajmił, gdy zapinałam pasy- Ze mną się tak nie żegna.
-Bo nie jesteś świeżaczkiem.
-Co racja, to racja.- odpowiedział.
Markos prowadził odrobinię precyzyjniej od Sabiny, ale nie oznaczało to że jeździł ostrożniej. Wręcz przeciwnie - można by było rzec, że brawurowo. Wiedział, że dobrze prowadzi dlatego na jezdni czuł się jak ryba w wodzie.
- Wiktor? - szepnęłam do siedzącego obok mnie chłopaka.
- Tak?
- Po co kazaliście mi się wystroić, skoro tylko wszędzie się włamujemy?- spytałam, gdyż to pytanie nurtowało mnie przez cały pobyt w galerii.
- Takie było wyzwanie- odpowiedział enigmatycznie.
- Po co są te wyzwania?
- Jeszcze ci tego nie mogę powiedzieć, choć bardzo bym chciał - wyznał - Strasznie mnie denerwuje trzymanie cię w niepewności.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam- przerwał nam Markos - ale mamy jeszcze dużo do omówienia.
- Co mianowicie?- zapytał chłopak.
- Chociażby to, co masz zrobić z tym - wyjaśnił Markos wyciągając ze schowka czarnego pendrive'a.
Wiktor odebrał od niego przedmiot i zaczął go oglądać.
- Co tam jest? - chciał wiedzieć.
- Twój wirus. Jak tam go nazwałeś? Chudy nudni? - próbował sobie przypomnieć Markos.
- Wirus Houdini - przypomniał zniecierpliwiony chłopak.
- No właśnie!- przez moment miałam wrażenie, że chłopak celowo udawał, że zapomniał nazwy wirusa i teraz próbował opanować głupkowaty uśmiech- Pamiętasz, jak go aktywować?
- Przecież go stworzyłem, jakbym mógł zapomnieć?
- Spokojnie - wtrącił się Kacper - Wiktor to naprawdę dobry programista i hacker. Jego wirusy wiele razy przysłużyły się szkole i nigdy nie zawiódł.
- Skoro tak mówisz... - powiedział obojętnie - A świeżaczek zna plan?
- Niestety nie - odparłam.
- Nie ciebie pytałem, skarbie - zganił mnie Marko.
- Dziewczyny powiedziały mi, że jeszcze jej nic nie chciały mówić, aby się nie przestraszyła - wyjaśnił Kacper.
- Bo rozumiem, że ty też jej nic nie zdradziłeś?
- Przecież mi zabroniłeś! Wątpisz w mój profesjonalizm, czy lojalność?- spytał zaczepnie.
- Raczej w twoją obojętność wobec niej. Jest niezła.
- I siedzi obok i wszystko słyszy - wybuchnęłam wreszcie.
Już dłużej nie mogłam wytrzymać tego, że wszyscy wokół rozmawiają w taki sposób, jakby mnie tam nie było.
- I nikogo to nie obchodzi, słoneczko, uwierz mi. Jesteś tu gościem i nie możesz wiedzieć od razu wszystkiego.
- Nie chcę wiedzieć wszystkiego - zaprzeczyłam- chcę tylko poznać plan.
- Jesteś tego pewna? - zapytał posyłając mi pobłażliwy uśmiech w tylnym lusterku - Bo słyszałem, że ciągle o wszystko wypytujesz.
Niestety, ale tu mnie zagiął.
- Dziwisz się jej? - odezwał się wreszcie Wiktor - Ona nic nie wie o tej szkole, bo nikt jej prawdopodobnie nigdy o niej nie opowiadał.
-Wątpię - sprzeciwił się Marko - Skoro trafiła do tej szkoły, to znaczy że jej rodzice musieli się tutaj kiedyś uczyć - ponownie na mnie spojrzał w lusterku - Kim są twoi rodzice, skarbeczku?
Ze smutkiem przywołałam obraz swoich rodziców. Ostanie wspomnienia, które po nich miałam to wydarzenia po tragicznej imprezie u...
No właśnie, nawet nie pamiętam w czyim domu Dorota dźgnęła mnie nożem i lekko podchmieloną zamknęła w łazience z nadzieją, że się tam wykrwawię.
Aż mnie serce ściska z bólu, gdy przypominam sobie moją zapłakaną matkę, która obwiniała siebie za moją głupotę oraz tulącego ją ojca. Według policji, to właśnie Grzesiek, chłopak Doroty, mnie uratował. Przyłapał ją na przebieraniu zakrwawionej sukienki i uporczywym szorowaniu dłoni. To nawet zabawne jak jedna najzwyczajniejsza decyzja może zaważyć na całym naszym życiu.
- Halo, tu Ziemia do świeżaczka! - zawołał Markos - To powiesz mi kim są twoi rodzice?
- Mama jest nauczycielem, a tata inżynierem.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Niezły żart, a teraz odpowiedz tak na poważnie.
- Ale ja mówię poważnie - byłam zdezorientowana.
- Dobra, jak nie chcesz, to nie mów skoro to taka wielka tajemnica - odburknął chłopak, a ja ciągle nic nie rozumiałam i czułam się tak, jakbym była upośledzona umysłowo, a wszyscy dookoła męczyli się ze mną i moją niewiedzą.
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko westchnąć, oprzeć się o siedzenie i patrzeć przez okno.
Jednak po kilku minutach jazdy, Markos wreszcie zaparkował na tyłach jakiejś kamienicy.
- Wysiadamy - rozkazał, a my wykonaliśmy polecenie.
Potem przyjechał samochód Sabiny i wszyscy ponownie zbiliśmy się w grupkę.
- Nikt was nie śledził? - zapytał dziewczynę na wstępie.
- Nie sądzę.
- Dobra, chodźcie tutaj - chłopak wyjął z samochodu jakąś mapę i rozłożył ją na masce samochodu. Po bliższym zapoznaniu się z jej treścią, wywnioskowałam że mamy do czynienia z planem jakiegoś budynku. Wskazał palcem na jeden z punktów i zaczął wyjaśniać:
- Tutaj jest wejście do szkoły i prawdopodobnie będzie tam stał jeden ochroniarz, z którym dziewczyny powinniście dać sobie radę, ale w ramach przypomnienia, Sabina wytłumaczy, o co mi chodzi.
- Musimy przejąć telefon szefa ochrony, z którego Wiktor wyśle wiadomość do jego podwładnych w budynku, aby wrócili do domów - wyjaśniła dziewczyna.
- W jaki sposób to zrobimy? - zainteresowała się Marii.
- I w tym momencie wkracza nasz świeżaczek! - zapiał Markos - Dokładnie za godzinę, szef ochrony będzie pilnował wejścia do szkoły. Twoim zadaniem będzie użyć swojego uroku osobistego oraz wygadania, aby zaprowadzić go na parking szkolny - Markos patrzył mi głęboko w oczy, a ja z trudem opanowałam lęk - W pobliżu ciebie będzie się kręcił Kacper, który go ogłuszy, a potem zabierzecie mu telefon.
- Jesteś pewny, że ona wykona to zadanie? - spytała kąśliwie Marii - Przecież ona się zaraz posika ze strachu!
Chcąc nie chcąc, musiałam jej przyznać wtedy rację.
„Przecież jak tam pójdę, to nie zdążę nawet się zająkać i prędzej to on mnie ogłuszy "
- Zdaję sobie sprawę, że odegrałabyś rolę dziwki bardzo wiarygodnie, ale mamy świeżaczka do przetestowania, więc się uspokój, dobrze? - odpowiedział złośliwie, a Marii prychnęła- Natomiast ty Alicjo dostaniesz słuchawkę do ucha, dzięki czemu będziesz w kontakcie z Wiktorem, który w sytuacji kryzysowej wyratuje cię z opresji.
Chłopak wręczył mi czarną słuchawkę do ręki. Obracałam niepewnie w palcach małe, czarne kółeczko wielkości guzika i próbowałam sobie przypomnieć, jakim cudem się w to wpakowałam.
- Wyluzuj Ali, wiele razy widziałam cię w akcji. Masz gadanę i poradzisz sobie - dodawała mi otuchy Sabina.
Mimo że wciąż nie byłam przekonana do swoich umiejętności, pokiwałam głową ku radości zebranym.
- I takich ludzi nam trzeba! - zawołał Markos, a potem wrócił do planu - Kiedy już wyślemy wiadomość do wszystkich strażników, poczekamy aż wszyscy wyjdą i dopiero wtedy wejdziemy do szkoły, dzięki kluczom ogłuszonego ochroniarza.
- Wiktor pobiegnie z pendrive'em do komputera głównego dyrektora. Alicja i Kacper będą mu asystować w razie kłopotów - oznajmiła Sabina.
- Jakich kłopotów?- zapytałam, a wszyscy podnieśli na mnie wzrok i nastała chwila ciszy.
- Lepiej być przygotowanym na wszystko niż na nic - odezwał się wreszcie Markos, a wszyscy jakby odetchnęli z ulgą.
"Wyraźnie znowu mi czegoś nie chcą powiedzieć lub nie mogą."
- A my? Czym się zajmiemy?- spytała Torii.
- My zrobimy przemeblowanie w całej szkole - odpowiedział Marko z podstępnym uśmieszkiem - Podczas gdy Ala będzie wpuszczała ochroniarza w maliny, my przygotujemy zabawki...
- Czyli wpadamy, rozwalamy i uciekamy? - upewnił się Krzysztof.
- Dokładnie.
- Podoba mi się ten plan! - oznajmiła wszystkim radośnie Marii.
- Doskonale! W takim razie powrót do samochodów! - wszyscy ruszyliśmy do swoich pojazdów, ale Markos złapał mnie za ramię - Czekaj chwilę. My jedziemy, ty i Kacper idziecie pieszo.
- Dlaczego?
- Nie możemy robić widowiska - odpowiedział za Markosa Kacper.
- Właśnie - przytaknął Markos wsiadając do samochodu - Miłego spaceru życzę.
Dwa razy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a potem jeden samochód za drugim wyjechał zza kamienicy.
Oboje staliśmy chwilę w milczeniu słuchając ginącego w mroku pisku opon na jezdni.
- Gotowa? - spytał mnie w końcu Kacper.
- Nigdy nie będę gotowa - odpowiedziałam z uśmiechem i oboje ruszyliśmy w kierunku świateł ulicznych latarni.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz