"And all the people say
{You can't wake up, this is not a dream
You're part of a machine, you are not a human being
With your face all made up, living on a screen
Low on self esteem, so you run on gasoline}" ~ Halsey, "Gasoline"- Nie rozumiem, jak możesz być taka nieodpowiedzialna! – podniosła na mnie głos Stella – Po jaką cholerę ratowałaś tego chłopaka, co?
Po raz pierwszy widziałam ją w takim stanie. Oczywiście, jak każdy człowiek, bywała wcześniej zła, ale wtedy całkowicie straciła nad sobą panowanie.
Zresztą nie tylko ona. Moi przyjaciele, wraz z Modrzewskim na czele, się na mnie wściekli. Nawet Wiktor z Kacprem znaleźli czas na to, aby wygramolić się z biura i załomotać w drzwi mojego apartamentu.
- Mogli cię zabić! – zawołał Kacper.
- Ale nie zabili! – odparłam zirytowana ciągłymi pretensjami.
Denerwowałam się, ponieważ nikt nie próbował mnie zrozumieć. Wszyscy byli przeciwko mnie i nikt nawet nie spytał, dlaczego to zrobiłam. Stwierdzono, że "strugałam" niepotrzebnie bohatera, co mnie bardzo zabolało.
Potraktowano mnie jak głupią i lekkomyślna gówniarę, która bez sensu ryzykuje swoje życie.
Może i dużo ryzykowałam, ale bym sobie nigdy nie wybaczyła, gdybym go wtedy zostawiła na tej przeklętej ulicy.
Nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie - i może na tym polegała moja słabość.
Dlatego, gdy tylko słyszałam kolejne pretensje na ten temat, byłam bardzo nieprzyjemna, z czego nigdy nie byłam dumna.
Ale nie mogłam postąpić inaczej.
- O co wy jesteście tak naprawdę źli? – spytałam – O to, że wróciłam cała i zdrowa, czy że nie siedzę grzecznie na dupie w kwaterze?
- Chodzi o to, że nie możesz tak po prostu ryzykować własnym życiem! – zawołał Wiktor.
- Dobrze wiesz, że tak się nie da – odpowiedziałam – Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie na mnie polował.
- To skoro masz w dupie własne życie, to chociaż pomyśl o tych wszystkich ludziach, którzy je ryzykują dla ciebie - na przykład Sabina! – poparł Wiktora Kacper, a ja ledwo nad sobą zapanowałam.
Stałam chwilę w milczeniu, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Potem gwałtownie ruszyłam w stronę sypialni, skąd wyciągnęłam czystą kartkę i długopis. Wróciłam do chłopaków, położyłam papier na stole i zaczęłam pisać.
- Co ty robisz? – spytał już spokojniej Wiktor.
- Podpiszcie to – rozkazałam, gdy napisałam wszystko, co chciałam.
- Co ty znowu wymyśliłaś? – tym razem odezwał się Kacper.
- Testament, – odparłam – według którego po mojej śmierci otrzymacie wszystko, co zapisali mi moi rodzice – włącznie z prawami do odbioru testamentu. Teraz chcę, abyście to tylko podpisali, jako świadkowie.
- Alicja, to nie są żarty! –zawołał Kacper.
- Kacper, to też nie są żarty! Skoro uważacie mnie za niepoczytalną wariatkę, to ja do cholery nie mam pojęcia, jak inaczej mam was do siebie przekonać! – uciszyłam ich oboje, a potem spojrzałam na Wiktora – Miałam nadzieję, że chociaż ty we mnie wierzysz i rozumiesz.
Chłopak nie wytrzymał presji i spuścił wzrok. I tak właśnie, tym miłym akcentem, zakończyliśmy naszą rozmowę.
Jak najszybciej przebrałam się w strój sportowy, a następnie wyruszyłam do sektora treningowego. Kiedy nie udało mi się jednak znaleźć ani jednej wolnej sali, wróciłam się po kartę i wyszłam na zewnątrz do lasu.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...