Rozdział 47

3.3K 307 5
                                    


- Jak się czujesz? - spytał Slawkowicz w sali medycznej, dzień po odbytej analizie.

- Zanim pan przyszedł, było znośnie - odpyskowałam.

Byłam wściekła. Mimo że byłam cała podrapana, narobiłam sobie siniaków, to jeszcze mam cały obity bark, który strasznie boli, ale nie mogę dostać znieczulenia. Według lekarzy po tak mocnych substancjach jakie dostałam wczoraj podczas testu, istnieje ryzyko że po podaniu lekow znieczulających moja wątroba wysiądzie.

- Jakaś ty rozkoszna - westchnął siadając na krześle naprzeciwko mojego łóżka.

Gdy tylko zakończono analizę, dostałam odtrutkę która sprawiły że poziom adrenaliny spadł i zasnęłam. Obudziłam się dopiero po południu w sali medycznej.

- Nie jesteś zainteresowana wynikami analizy? - spytał.

- Trochę tak, trochę nie - odpowiedziałam.

- Cóż, pytałem z ciekawości... - wyznał, a potem wyjął teczkę z aktówki - Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takich wyników. Masz charakter dziewczyno.

- Doprawdy? Potrzebował pan testu by się upewnić? - spytałam .

- Człowiek, gdy musi walczyć o przetrwanie jest zupełnie inny - wyjaśnił ignorując moją złośliwość - Test pierwszy nie był jakiś wyjątkowy, natomiast drugi niezwykle mnie zaskoczył. Muszę przyznać, że przez chwilę sam naprawdę uwierzyłem, że postradałaś zmysły. Widziałem wielu uczniów w podobnym teście, ale żaden z nich nie wybrał takiego rozwiązania jak ty.

- W takim razie jak będzie wyglądał mój program szkolenia?

- Najpierw zacznę od tych mocnych stron - zarządził i spojrzał na następną stronę w teczce - Jesteś bardzo sprytna; nie boisz się ryzyka i przede wszystkim masz świadomość swoich wad, dzięki czemu tak naprawdę przeszłaś ten test w tak dobrym czasie.

- Mierzyliście mi czas?

- Każdemu mierzymy. W ten mniej więcej sposób określamy średni czas reakcji na bodziec - odpowiedział spokojnie - Przejście całego testu zajęło ci z półtorej godziny i uwierz mi, to bardzo dobry czas - spojrzał na mnie i próbował się do mnie sympatycznie uśmiechnąć, ale nie miałam dzisiaj dobrego humoru (o ile go w ogóle kiedykolwiek mam) - Sprawdzaliśmy też twoją umiejętność radzenia sobie ze stresem i niestety, ale z tym poszło ci odrobinę gorzej.

- Nie wiem czy nawet pan by dał radę, gdyby pana naszprycowano jakimś gównem.

- Rozumiem, że mnie nie lubisz, ale wyrażaj się młoda damo - upomniał mnie surowo, a mnie po prostu zrobiło się głupio - Jest to celowy zabieg, ponieważ wielu uczniów po prostu podchodziło do tego bez zaangażowania, ponieważ od razu wiedzieli, że to tylko test.

- To znaczy, że ci ludzie...

- Wyglądali dokładnie tak, jakbyś chciała by wyglądali - przerwał mi - To byli zwyczajni ludzie, którzy nie byli aż tacy straszni i groźni. To ty ich takich uczyniłaś.

- Ale ja jednego postrzeliłam...

- A słyszałaś o kamizelkach kuloodpornych? Pierwszy prototyp skonstruowali właśnie Polacy...

- Czyli go nie zabiłam? - wolałam się upewnić.

- Nie, nie zabiłaś go - odpowiedział, a ja westchnęłam z ulgą.

Mężczyzna widząc moją reakcję, zaczął się śmiać.

- Co w tym śmiesznego? - spytałam.

- Zastanawiam się, dlaczego udajesz że ci zależy na czyimś życiu. Przecież to żałosne.

- Ja niczego nie udaję - odpowiedziałam hardo.

- Owszem, udajesz - odpowiedział rozbawiony - Wcześniej strzeliłaś do kogoś bez mrugnięcia okiem...

- A wie pan, co strach robi z ludźmi?

- Wiem - odpowiedział - Wówczas wychodzi z nich ich prawdziwa natura. W głębi duszy jesteśmy samolubni, brutalni i dzicy. Skrywamy to pod maską codzienności, bo od zawsze nam powtarzano, że tak trzeba.

- Jest pan zwolennikiem anarchii?

- Nie, ale jestem racjonalistą i widzę świat taki, jaki jest naprawdę.

- Moim zdaniem źle pan patrzy, ponieważ ludzie mają wybór i świat nie dzieli się tylko na tych ułożonych i szalonych. - odpowiedziałam.

- Szkoda mi ciebie, wiesz? - wyznał po chwili ciszy - Jesteś taka młoda i jeszcze nie raz zawiedziesz się na ludziach jeśli dalej będziesz uparcie szukała w nich czegoś dobrego.

- Szczerze? Chyba nie jestem miłą osobą, więc nie wiem o czym pan mówi.

- Tu nie chodzi o takt - sprecyzował - Tu chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy siły i władzy. Ty też jej chcesz- wskazał na mnie- tylko jeszcze się tego wypierasz. Walczysz ze swoją prawdziwą naturą, zamiast po prostu pozwolić jej wyjść na wolność.

- I na tym polega wybór. Może i mam taką stronę, ale skoro ją ukrywam to muszę to robić świadomie i niekoniecznie wbrew swojej woli.- skontrowałam.

- Robisz tak, ponieważ tak cię uczono w domu - odpowiedział z pobłażliwym uśmiechem - Ja cię jednak nauczę, jak korzystać ze swoich możliwości i zdobywać wszystko to, co się chce.

- Wszystko, co chcę? - spytałam.

- Dokładnie to powiedziałem.

- No to lepiej, aby pan mnie tego jednak nie uczył. Taka mała sugestia.

- Będą z ciebie ludzie Alicja - westchnął Slawkowicz i poklepał mnie po zdrowym barku - Niech jej niczego nie brakuje! Ta dziewczyna jest warta każdych pieniędzy! - zawołał do pielęgniarki, a potem opuścił salę.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz