Wiktor zaprowadził mnie do parku, a potem za parkiem skręciliśmy w prawo, trafiając na ławeczki i zwykłe podwórkowe boisko bez bramek. Na boisku już stała całkiem spora grupka chłopaków oraz Sara. Kilku innych zawodników targało worki z piachem, które umieszczono na dwóch przeciwnych końcach boiska.
Sara dostrzegając moją blond czuprynę, od razu przybiegła się przywitać. Wiktor odrobinę się nastroszył, ponieważ wciąż nie ufał dziewczynie, ale posłałam mu uspokajający uśmiech.
- Cześć, będziecie grali? - spytała na wstępie.
- Z przyjemnością zrzucę z siebie ten całodniowy stres - odparłam, a ona przybiła mi w odpowiedzi piątkę.
Krzysztof stanął na środku boiska i głośno zagwizdał. Wszyscy udaliśmy się w jego kierunku. Chłopak w dwóch słowach wyjaśnił na czym polega gra i jakie są zasady.
- Musimy grać z głową, ale nie cackajmy się ze sobą zbytnio. W tej grze nie wolno wykonywać podań do tyłu. Zaliczamy tylko podania w bok i do przodu - tłumaczył Krzysztof - Aby wykonać wolny, podajemy zawodnikom piłkę rzucając sobie między nogi. Punkty zdobywamy, gdy wykonujemy przyłożenie do tych dwóch worków z piaskiem - pokazał rękoma worki leżące na dwóch przeciwnych połowach boiska - Wszystko jasne? - spytał pod koniec, ale nikt o nic nie chciał zapytać, więc przystąpiliśmy do wyboru składów.
Do Krzyśka przybiegł jakiś chłopak, który niósł niebieskie i żółte szarfy. W zamian dostał od blondyna gwizdek sędziowski i dumnym krokiem powędrował na środek boiska.
Przy wyborze rozdzielono mnie i Wiktora, ale za sojusznika miałam Sarę. Obie dostałyśmy niebieskie szarfy.
- Boisz się? - spytała widząc moją nieprzekonaną minę.
- Trochę się stresuję - wyznałam - Ale to tylko dobry początek.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a potem sędzia zadął w gwizdek i rozpoczęła się gra.
Na samym początku w ogóle nam nie szło, a chłopcy z drużyny traktowali nas, dziewczyny, jak zbędnych zawodników, co nas bardzo irytowało.
Czas leciał, a my nie zdobyliśmy ani jednego punktu. Z tego powodu frustracja chłopców rosła, a my ciągle słyszałyśmy obelgi.
- O co ci chodzi?! - nie wytrzymała Sara, gdy po raz piąty kapitan kazał jej „ruszyć dupę" - My nawet piłki nie dostajemy!
- Spokojnie, oni po prostu traktują nas jak kozła ofiarnego - próbowałam uspokoić dziewczynę, ale to ją tylko mocniej zirytowało.
- Jak nie przestanie się na nas gapić z taką irytacją, to zaraz ja zrobię z niego kozła ofiarnego - mruknęła.
Wciąż próbowałyśmy się wyrwać na atak, ale nasi koledzy z warknięciem odsyłali nas do pilnowania worków. W pewnym momencie zaczęłam mieć dość i gdy tylko Krzysztof biegł w moimi kierunku z piłką, wycelowałam w nią ręką i wybiłam ją z jego objęć. Gdy piłka upadła na ziemię od razu po nią zanurkowałam.
Niestety, ale dopadło mnie trzech przeciwników, którzy uniemożliwili mi wstanie z ziemi. Zauważywszy moje kłopoty, Sara podbiegła do mnie, a ja podałam jej piłkę. Dziewczyna od razu pognała przed siebie, zwinnie unikając obrońców.
Kiedy cała uwaga skupiła się na niej, od razu się do niej przyłączyłam. Stanęłam obok muru z ludzkich ciał, a Sara podała mi piłkę. Bez problemu minęłam przecieników, a potem kontynuowałam bieg.
Z boku nagle wyrósł ów nasz „kolega".
- Agata, podaj! - ryknął, a ja zignorowałam go.
„Agata ma cię w dupie"
Jeszcze mocniej przyspieszyłam i od przyłożenia dzielił mnie tylko Wiktor. Wykonałam na nim zręczny zwód i spadem wykonałam przyłożenie. Usłyszałam gwizdek i radosny pisk Sary. Zdobyłyśmy punkt.
W biegu przybiłyśmy sobie piątki i nagle podbiegł do nas nasz kochany kapitan. Już szykował sobie jakąś reprymendę, ale Sara go wyprzedziła:
- Może zamiast ciągle się wydzierać zaczniecie w końcu z nami grać złamasy? Jesteśmy dziewczynami, ale łapać, rzucać i biegać jeszcze potrafimy - odwarknęła, a jemu odebrało mowę. Gdy tylko upewniłyśmy się, że nas nie słyszy, wybuchłyśmy śmiechem.
Od tamtej pory zaczęto nas traktować jako część drużyny i rywalizacja od razu się wyrównała. Chłopcy podawali nam piłki i my tak samo.
Mnie samej udało się jeszcze zaliczyć z przynajmniej pięć przyłożeń, a Sara o siedem więcej. Podczas gdy Sara zostawała królową strzelców, ja byłam najmocniejszym murem obronnym. Za każdym razem, gdy przeze mnie Krzysiek tracił piłkę, zaczynał siarczyście klnąć.
Cały mecz zakończył się naszą wygraną, ponieważ zdobyliśmy przyłożenie w ostatnich sekundach meczu. Wszyscy, bez względu na drużynę, byliśmy brudni ale szczęśliwi.
Cała nasza grupa podeszła przybić mi i Sarze piątki oraz przy okazji przepraszając za swoje zachowanie. Nagle zaczął padać deszcz, a ktoś zza moich pleców włożył mi pod koszulkę ogromną kulę błota. Odwróciłam się w kierunku swojego oprawcy:
- No ja cię normalnie Wiktor zaraz uduszę! - zawołałam przekrzykując jego śmiech, a kilka sekund później zaczęłam mu wcierać błoto we włosy.
Wszyscy powoli zaczęli się przyłączać do naszej zabawy, nie patrząc kogo brudzimy. Kiedy deszcz zaczął gęściej padać, tłum naszych kibiców pobiegł do szkoły, a my wciąż bawiliśmy się niczym prosiaki w chlewie.
Akurat w momencie gdy zaczęło grzmieć, uznaliśmy że już chyba pora skończyć zabawę i wrócić do szkoły. Siedziałam Wiktorowi na baranach i szliśmy w kierunku internatu, gdy wreszcie dostrzegłam jakąś postać w płaszczu pod parasolem. Przyglądała mi się. Pospiesznie opowiedziałam wszystko Wiktorowi i on także zaczął patrzeć w tym kierunku.
- To chyba Slawkowicz.
Jak na zawołanie, mężczyzna pod parasolem zaczął do mnie machać. Wiktor opuścił mnie na ziemię, pożegnałam się ze wszystkimi i pobiegłam do dyrektora.
- Nie za duża jesteś na takie zabawy? - spytał unosząc brew.
- Nikt nigdy nie jest za stary na dobrą zabawę - odpowiedziałam obojętnie - Chciał mnie pan widzieć?
- Owszem. Mam do ciebie ważną sprawę. Przejdziemy się? - spytał, a ja tylko kiwnęłam głową. Mężczyzna zrobił mi miejsce pod parasolem. W ogóle nie przeszkadzał mu mój brud.
- No więc co mam dla pana zrobić? - spytałam trochę niechętnie.
- Spokojnie Alicjo. Spieszy ci się gdzieś? - zirytował mnie dyrektor. Najwyraźniej bawiła go moja ciekawość
- Jak tam w szkole?
- Jest dobrze - odparłam lakonicznie - Już możemy przejść do sedna sprawy?
- Jakaś ty nudna - westchnął - Pamiętasz te swoje akta, które ci pokazywałem u siebie, w gabinecie?
- Ma pan na myśli te dokumenty, którymi mnie pan szantażuje? Chyba kojarzę...
- Tylko w mojej obecności żart ci się tak wyostrza? - spytał.
- Nie wiem, o czym pan mówi...
- W każdym bądź razie, możesz wierzyć lub nie, ale ktoś je próbował wykraść.
- Dzisiaj?
- Nie dzisiaj. To już jest sprawa z września - odpowiedział - Wykradziono akta jednego ucznia, ale mamy informacje że chciano jeszcze zabrać twoje.
- Słucham?
- Nie wiemy jeszcze po co, ale to nie będzie twoim zadaniem. Chcemy, abyś dowiedziała się, kto je wykradł.
- Dlaczego ja? Przecież uczę się tutaj dopiero dwa miesiące.
- I o to właśnie chodzi! - odpowiedział - Nikt się nie będzie spodziewał, że to właśnie ty szukasz winnego!
- Mam przez to rozumieć, że podejrzewa pan kogoś ze szkoły?
- Dokładnie. Sami ustalilibyśmy tożsamość sprawcy, gdyby nie zepsute kamery. Ktoś naprawdę dobrze się przygotował - przyznał zamyślając się odrobinę.
- A czyje akta jeszcze skradziono? - chciałam wiedzieć.
- I tu jest właśnie najciekawsza część całej sprawy! Ponieważ wykradziono dokumenty twojego przyjaciela, Szymona Tomaszewskiego.
- Mój Boże - wyszeptałam nagle się zatrzymując.
„Ktoś, kto ukradł akta przyczynił się do złapania podczas misji Szymona."
- Idealnie podsumowane - stwierdził Slawkowicz - Dlatego rozumiem, że przez swoje względy osobiste z chęcią wytypujesz zdrajcę?
- Tylko jak mam to zrobić? - spytałam, a jemu zaiskrzyły ślepia z satysfakcji.
- O to się nie martw. Nauczymy cię.UWAGA, ZACZYNA SIĘ BIADOLENIE, ALE TO BĘDZIE BARDZO WAŻNE.
Przynajmniej dla mnie.
No to mam dwie sprawy:
1. Myśleliście nad obsadą? Wiem, że jeszcze macie czas, ale jestem bardzo upierdliwym człowiekiem. Już tak mam.
2. Macie już jakąś swoją ulubioną postać? Jak tak, to podzielcie się że mną swoimi opiniami, bo strasznie mnie to ciekawi ( w końcu jestem ich matką, no nie?).
Dobra, tyle. Wyczekujcie następnego rozdziału Nieprzyjaciele!
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...