Rozdział 19

4.5K 327 16
                                    



Otworzył szeroko, zaskoczone oczy. Czym prędzej zasłonił mi usta ręką, po czym wyciągnął mnie z pomieszczenia. Nie uszliśmy nawet kilku kroków, gdy zaczęłam się szarpać. Kiedy ugryzłam Roberta w rękę, poczułam dziką satysfakcję, kiedy warknął i zwolnił uścisk. Wykorzystałam okazję i ruszyłam do przodu.

Prawdopodobnie bym uciekła, ale nie doceniłam Roberta. Był ode mnie o wiele silniejszy i szybszy. Złapał mnie od tyłu, ponownie zasłonił mi ręką twarz, tym razem szczelniej. Przyszpilił mnie do ściany i wyszeptał mi do ucha:

-Jeżeli chcesz z tego wyjść żywa, milcz, albo złamię ci po prostu kark, rozumiesz?- zagroził. Poświęciłam chwilę, na analizę swoich możliwość, aby mu się wywinąć, ale wynik był niezadawalający. Nie miałam wyboru i pokiwałam głową.

Przypierał mnie jeszcze chwilę do ściany, a potem pociągnął agresywnie za ramię. Nie stawiałam oporu. Przystanął na rogu, trzymając mnie za plecami i kiedy się upewnił, że nikogo nie ma, pociągnął mnie i zaczęliśmy biec.

Już mieliśmy wbiec do kolejnego korytarza, ale Robert sie zatrzymał. Zza rogu, w oddali słychać było równy marsz ciężkich butów. Tym razem sięgnął za moją rękę i powoli wycofaliśmy się i zbiegliśmy, a raczej zeskakiwaliśmy, że schodów.

Czułam jak adrenalina dociera do każdego zakątka mojego układu krwionośnego. Robert miał opanowaną i skupioną minę. Wszystkie rzeczy wykonywał niemal mechanicznie, jakby wszystko miał dawno zaplanowane.

"Jakby go tego nauczono."

"Powinnam była się już dawno domyślić, że Robert to nie tylko zwykły nauczyciel."

 Zachowywał się tak, jakby był żołnierzem, jakby takie akcje były jego rutyną, a ja jego celem.

Przęknęłam głośno ślinę.

Robert i ja znaleźliśmy się w piwnicach, którymi na pewno tutaj nie dotarłam. Nagle znaleźliśmy się w ślepmym zaułku.

-I co? To jest twój wspaniały plan?- spytałam rozdrażniona, a on pchnął mnie na ścianę w tak mocno, że zabrakło mi powietrza.

-Już ci coś mówiłem o gadaniu, prawda? Wrzeszcząc nie ułatwiasz mi zadania.- odparł lodowatym tonem.

„Zgadnij, gdzie mam twoje zadanie"- chciałam odpowiedzieć, ale nie chciałam ryzykować kolejnych siniaków.

W tym samym czasie, kiedy osunęłam się po ścianie i próbowałam zaczerpnąć powietrza, Robert zaczął macać ścianę i coś odliczać. Co chwilę rzucał nerwowe spojrzenia w kierunku, z którego przybyliśmy.

Siedząc na podłodze, w pewnym momencie poczułam wibracje.

„Nadchodzą"

Robert jakby to wyczuwając, przyśpieszył ruchy.

"Kim są ci ludzie? Dlaczego nie mogą nas zobaczyć?"

Usłyszałam po swojej lewej stronie, jakiś rumor. Okazało się, że Robert przez ten cały czas szukał ukrytych drzwi. Kiedy do mnie podszedł, mogłam przysiądź, że widziałam w nich poczucie winny. Jakby w niemych przeprosinach, złapał mnie delikatnie za ręce i pociągnął ku górze. Wstałam i posłusznie podążyłam za nim do ukrytego przejścia. Puścił mnie przodem i zatrzymał się w przejściu, rzucając nerwowe spojrzenia w tył. Wahał się.

-Nie zostawiaj mnie- wyszeptałam błagalnie- Nie wiem dokąd iść.

-Musisz iść po prostu do przodu. W tym korytarzu nie ma rozwidlenia dróg.- wyjaśnił- Dotrzesz prosto do skrzydła uczniowskiego.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz