Rozdział 61

3.4K 290 23
                                    


- Ty zawsze musisz sobie coś uszkodzić, prawda?- spytała z uśmiechem Malwina zmieniając opatrunek na mojej prawej ręce.

- A może po prostu lubię twoje towarzystwo? - spytałam, a ona się roześmiała.

- Dobrze, że chociaż ty nie traktujesz mnie jak dentystę!

Po powrocie do Szczecina wszystkim pozwolono się porządnie wyspać, a w tym czasie Michała zabrano nie wiadomo dokąd. Miałam z tego tytułu okropne wyrzuty sumienia, które w nocy nie dawały mi spać, a w dzień nie pozwalały żyć.

Kiedy już odpoczęłam, zaproszono mnie do Slawkowicza.

- Gratuluję - zaczął Slawkowicz próbując wmusić we mnie zjedzenie ciasta w kuchni, ale od dawna nie miałam ochoty na słodycze - Wiedziałem, że jesteś warta każdych pieniędzy.

- Co Stowarzyszenie zrobi z tym chłopakiem? - spytałam nagle.

Nie interesowało mnie wychwalanie czynów, z których nigdy nie byłam dumna. W pierwszą noc w szkole nie spałam, tylko ciągle płakałam.

Wciąż myślałam o tym, jak wiele osób mogło zginąć i naprawdę straciło życie tamtego dnia. Wtedy tak naprawdę zrozumiałam zachowanie tych wszystkich ludzi wokół mnie. Mianowicie, że gdy czasami robi się takie rzeczy jak my, to czasami lepiej jest potem w ogóle nie czuć.

Ponieważ wyrzuty sumienia i niemoc wobec tego, co musimy robić może nas któregoś razu przygnieść i zniszczyć.

- Rozumiem twoją troskę, ale doprawdy nie musisz się nim przejmować. Jeśli tylko jego rodzice zapłacą za swoje grzeszki, to chłopiec wróci cały i zdrowy - wyjaśnił, a ja postanowiłam o nic więcej nie pytać, bo i tak mi nic nie powie.

Kiedy tak milczałam, on bacznie mi się przyglądał do czasu gdy postanowił wyjąć z kasy pancernej jakąś kopertę.

- Co to jest? - spytałam.

- Nagroda za twoje zasługi - odpowiedział wręczając mi kopertę, na której widniało moje imię i nazwisko - Czy czek na pół miliona złotych jest wystarczający dla ciebie?

Poczułam taki wstręt, że natychmiast odłożyłam kopertę na biurko.

- Nie podoba ci się? - spytał zaskoczony.

- Ja nie mogę tego wziąć - odpowiedziałam słabo - Ja nie mogę brać pieniędzy za takie rzeczy...

- Tak podpowiada ci serce, ale rozum przypomina ci o tym, że jesteś sierotą bez środków do życia, ani pracy - odpowiedział, a w jego oczach ujrzałam autentyczną troskę - Proszę, weź to. Niewielu uczniom mam w zwyczaju płacić za misje, ale wiem, że tobie mogę pomóc.

- Chce mi pan pomóc z problemem, który sam pan stworzył? - spytałam, a jego na moment zamurowało.

- Czasami musimy robić rzeczy, których nie chcemy i potem ich żałujemy - odpowiedział - A to moja próba złagodzenia tego, co ci zrobiłem.

Tym razem to ja badałam wzrokiem jego twarz i szukałam fałszu lub zmarszczki, która sugerowałaby że zaraz się wścieknie ponieważ coś nie idzie po jego myśli. Ale o dziwo nic takiego się nie pojawiło.

- Weź ten czek nie ze względu na mnie, ani nawet w ramach tego zadania, które ci powierzyłem, tylko dla siebie - poprosił patrząc mi głęboko w oczy, a ja wyciszyłam na moment wszystko i sięgnęłam po tę kopertę.

- Mądra dziewczyna.

„Zaraz naprawdęmu coś  zrobię."

Powłaśnie zakończonej misji nie tylko zmieniło się moje samopoczucie, ale i też pozycja w stowarzyszeniu.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz