Rozdział 41

2.4K 219 36
                                    



"And there's no remedy for memory, your face is like a melody
It won't leave my head
Your soul is haunting me and telling me that everything is fine
But I wish I was dead (dead like you)" ~ Lana Del Rey "Dark Paradise"

To prawda, że mogliśmy puścić zaledwie dwadzieścia minut materiału. Wtedy zadanie wydawałoby się o wiele prostsze, prawda?

Lecz nie mogliśmy się na to zdecydować – chcieliśmy, aby wszyscy to zobaczyli. Zwłaszcza dlatego, że również dodaliśmy coś od siebie. Dokleiliśmy moje ostatnie słowa, zdjęcia oraz filmy z sali medycznej, gdzie opatrywano rannych Nieprzyjaciół po przejściu przez granicę.

Chciałam, aby wszyscy zobaczyli to, za co zginęli moi ludzie.

Tymczasem sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, ponieważ łowcy przebijali się na wyższe piętra.

Ustawiłam się na jednym z nich i dzięki współpracy z Wiktorem i mamą, czyściliśmy je, gdy tylko pojawiała się jakaś mniejsza grupka śmiałków. Lecz nie trwało to zbyt długo, ponieważ po straceniu kilku ludzi, zabroniono im pokazywania się na naszym piętrze pojedynczo tylko w większych grupach.

A przynajmniej takie były nasze przypuszczenia.

Naszym celem było przytrzymanie ich do czasu, gdy zaatakuje ich od tyłu oddział Beta i wtedy będziemy mogli mówić o wygranej.

- Iwano, ktoś do ciebie idzie – poinformowała ją Monika – Wychodzą z budynku.

- Moniko, podawaj mi ważniejsze cele, nie będę na nich marnować amunicji.

- Ale...

- Jak tu przyjdą, to dam sobie z nimi świetnie radę!

- Ale to jest cała grupa! – zawołała moja mama.

- Babciu... - próbowałam jej przemówić do rozsądku.

- Kochanie, skup się na strzelaniu i mnie nie pouczaj, zgoda?

Jak na zawołanie na naszym piętrze pojawiła się cała horda Araj i na jakiś czas przestałam śledzić to, co się działo na linii.

- Razem? – spytałam Wiktora bezgłośnie, gdy on ukrywał się po drugiej stronie pokoju.

- Razem – odpowiedział i na znak podnieśliśmy się, a potem rozpoczęliśmy wymianę ognia z przeciwnikami.

Z tą grupą nie poszło nam już tak łatwo, ponieważ uprzedzono ich o naszej zasadzce. Ale mimo ostrzeżeń, nie poszło im tak, jakby sobie tego życzyli.

Znajdowaliśmy się w innym biurze, w którym przewróciliśmy biurka w taki sposób, aby służyły nam za osłonę. Natomiast nasi przeciwnicy ukrywali się za filarami.

Wiktor mnie osłaniał, a ja likwidowałam śmiałków próbujących przejść przez naszą zasłonę.

Momentami bywało naprawdę gorąco, ponieważ zaczęli wychodzić w grupach, ale i tym razem na ratunek przybyła nam moja babcia.

- Iwano, oni są pod budynkiem! – zawołała w pewnym momencie Monika.

- Podawaj mi współrzędne – upierała się przy swoim, gdy nagle ktoś jednak pojawił się wcześniej na tym dachu, niż się tego spodziewano – Cholera jasna! – zaklęła staruszka, a mnie wyskoczyła gęsia skórka na samą myśl o tym, co się tam musiało właśnie stać.

- Babciu? – spytałam z trwogą.

- Spokojnie, już nie żyje – odparła i gwałtownie wypuściła powietrze z płuc – Ale trafił mnie.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz