Rozdział 4

2.9K 248 36
                                    


- Zostań tu – rozkazał Robert, wysiadając z samochodu – Zaraz wracam.

Wzrokiem odprowadziłam go do kasy na stacji benzynowej. 

Na lotnisku, ktoś z Araj przejął nasze bagaże i zawiózł je do hotelu. My natomiast dostaliśmy w zamian jeden ze sportowych aut, którego wszechwiedząca i najpotężniejsza organizacja, z najbardziej sympatycznym liderem na czele, nie była w stanie zatankować. Ten obowiązek spoczął na nas, a ja miałam tylko nadzieję, że Borysowi uda się zjechać z trasy jak najszybciej.

Z nerwów, znowu wyjęłam tableta z torby i odpaliłam odpowiedni program. Na ekranie pojawiła się mapa (tak, skubańcy mieli nawet własną satelitę), po której wciąż przemieszczał się czerwony punkt.

Gapiłam się na niego, ponieważ to mi dawało pewność, że on żyje i tylko ja mogłam to zmienić. Próbowałam też odgadnąć, co będzie jeśli nie uda mu się gdzieś zjechać na czas.

„Czy uda mi się go ocalić?"

Po zapłaceniu za benzynę, Robert wrócił do samochodu. Gdy zapinał pas, postanowiłam się wreszcie odezwać:

- Myślę, że mogłabym ci dać szansę – wypowiedziane słowa wprawiły go w osłupienie – Ale nie teraz, nie za godzinę czy za pół dnia – potrzebuję czasu.

Przez chwilę tylko na mnie patrzył, a potem ucałował mnie w policzek.

- Nie martw się, będę czekał – obiecał odpalając silnik.

Wyjechaliśmy spod stacji benzynowej i skierowaliśmy się w stronę autostrady

- On tam jeszcze jest? – spytał nie odrywając wzroku od jezdni.

- Co? – spytałam, a gdy zrozumiałam o co zapytał, odpowiedziałam: Tak, jest ale musimy się pospieszyć.

- Nie ma problemu – odparł dociskając pedał gazu, po czym zaczął zręcznie wyprzedzać samochody, które nagradzały jego popisy głośnymi klaksonami.

- Mam nadzieję, że nas nie zabijesz – mruknęłam, gwałtownie łapiąc się za siedzenie, gdy zabrał się za wyprzedzanie upartego tira.

- Nie myśl za dużo – poprosił spokojnie – Lepiej zostaw to mnie.

Minęło kilka minut, zanim dotarliśmy do bramki opłat. Robert zwolnił i zjechał na pobocze, a następnie zaciągnął hamulec.

- Dużo mamy czasu?

- Jak na teraz, to całkiem sporo – odparłam szybko szacując.

- Dobra, to wysiadamy – zarządził.

Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do poborców opłat. Robert wyjął z kieszeni marynarki podrobione dokumenty i machnął nimi przed oczami pracowników, mówiąc:

- Na autostradzie jest niebezpieczny przestępca. Musimy natychmiast zorganizować na niego obławę, dlatego proszę pana o  zamknięcie tego odcinka oraz o umożliwienie nam wjazdu.

Mówił z taką wyższością, że pracownik nie mógł nic więcej zrobić, jak tylko pokornie pokiwać głową i powiadomić o tym resztę kolegów. Tyczasem podeszliśmy do bagażnika, w którym znajdowała się broń.

- Nie za dużo nam dali – stwierdziłam wyjmując karabin snajperski, broń typu Uzi i metalową pałkę.

- Tyle stanowczo wystarczy – ocenił, wzruszając ramionami – W zabijaniu liczy się kreatywność.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz