Rozdział 24

2.8K 256 17
                                    


Po naszej wspólnej rozmowie, Modrzewski wziął sobie za punkt honoru, aby mnie doskonale wyszkolić w strategii. Dostawałam inne, trudniejsze zadania i oprócz tego był wobec mnie ostrzejszy. Kiedy zajęcia się skończyły, już chciałam wyłączyć swój panel, gdy nauczyciel zawołał:
- Gdzieś idziesz, Alicjo?
- A jeszcze nie skończyliśmy zajęć? - spytałam zdezorientowana, podczas gdy uczniowie parsknęli pod nosem i prędko opuścili salę.
- Skończymy, gdy pokażesz mi, co potrafisz - wyjaśnił i zajął jeden z uczniowskich paneli.
Gdy udało mu się połączyć ze sobą nasze panele dowodzenia, stworzył ćwiczenie.
- Pokonaj mnie - zażądał rozpoczynając grę.
- Słucham? - spytałam, gdy na moim panelu wyświetliła się mapa rozstawienia mojego wojska.
- Masz mnie pokonać - powtórzył spokojnie przesuwając palcem po swoim panelu. Westchnęłam tylko i przygotowałam się do bitwy.
Ćwiczenie strategii polegało głównie na rozgrywaniu bitew w symulatorze, który do złudzenia przypominał grę komputerową. Miałam przed sobą mapę, którą mogłam jednym ruchem przybliżyć lub oddalić. Na siatce kartograficznej zaznaczono położenie moich żołnierzy i od tego postanowiłam zacząć - od rozstawienia sił. Aby to zrobić, wystukałam na pionowym ekranie informacje o terenie, w którym toczyła się symulacja. Okazało się, że znajdowaliśmy się w Warszawie z czasów drugiej wojny światowej - moim celem była obrona stolicy.
- Serio? - spytałam.
- Odkąd ogłosiłaś siebie liderem, wszystko czego się tutaj uczysz jest na serio - odparł surowo, a ja wróciłam do tworzenia strategii.
Tak naprawdę, cała gra polegała na przewidywaniu ruchów przeciwnika - zupełnie jak w pokerze. Najpierw należało ustawić linię obrony i wykorzystać wszystkie dostępne środki wsparcia. Rozstawiłam więc snajperów w oknach i na dachu, a także rozkazałam wybudować wały obronne w taki sposób, aby wojska Modrzewskiego szły przez Warszawę tak, jak sobie tego życzyłam. Zabezpieczyłam również kanały, gdzie rozstawiłam prowizoryczne bomby z kawałkami szkła.
Modrzewski jako pierwszy zakończył rozstawianie swoich wojsk, więc zatwierdził w systemie gotowość, a następnie stał i cierpliwie czekał.
Gdy uznałam, że wszystko miałam przygotowane, zatwierdziłam swoją gotowość i bitwa się rozpoczęła. Po tym, jak oba wojska były gotowe, panel sterowania zrobił się szary, a my jedynie mogliśmy przyglądać się całemu widowisku z perspektywy dowolnego żołnierza. Tylko od czasu do czasu pojawiała się opcja wydania rozkazu, ale to wówczas oznaczało, że coś poszło nie tak i zaprogramowana strategia nie przewidziała takiego rozwoju wypadków.
Modrzewski podparł się rękami o stół i obserwował działania swoich wojów. Przez ten cały czas miał nieodgadniony wyraz twarzy, co wywołało u mnie niepokój. Skrzyżowałam ramiona i zaczęłam je nerwowo pocierać.
Usłyszeliśmy pierwszy wybuch. Przerzucam widok na kilku żołnierzy po kolei, aż natrafiam na kanały. Tak jak przewidziałam, Modrzewski próbował zdobyć miasto drogą podziemną.
- Sprytnie - mruknął uśmiechając się pod nosem, a następnie wpisał kolejną komendę.
„Bawi się mną" - pomyślałam z wściekłością, zmuszając się do swobodnej postawy.
Po kilku minutach, żołnierze natrafili na uformowany przeze mnie labirynt z wałów obronnych, przez co moi strzelcy mieli niemałe pole do popisu. Tym razem Modrzewski nic nie skomentował, tylko zmarszczył brwi i chwilę myślał nad kolejnym rozwiązaniem.
Kiedy wydał polecenie, gra została wznowiona. Z niepokojem zauważyłam, że żołnierze zaczynają się wycofywać. Wybiegli z miasta i bardzo długo ich nie było nigdzie widać. Gapiłam się oniemiała w ekran, próbując odgadnąć, jakie rozwiązanie wymyślił nauczyciel.
Nagle padł strzał. A potem kolejne i przez okna przechylały się ciała moich strzelców. Do miasta ponownie wkroczyło kilku żołnierzy z benzyną, którą oblano wały.
„Chcą podpalić miasto" - pomyślałam i gdy tylko pojawił się komunikat o potrzebie wydania nowego rozkazu, wysłałam kilku strzelców z bombami ze szkłem.
Zanim przewidziałam skutek niedokładnego polecenia, żołnierze z dachu zrzucili bomby, co tylko pozwoliło benzynie zapłonąć.
Czym prędzej wydałam rozkaz do ucieczki przed ogniem. To był kolejny błąd, albowiem przeciwnicy wystrzelali ich jak kaczki. Podczas gdy Modrzewski rozkazał swojemu wojsku iść naprzód, ja szykowałam dla nich kolejną przeszkodę z nadzieją, że to poprawi moją sytuację.
Tymczasem gdy ogień pochłaniał a następnie trawił wszystko wokoło, zawężał moje pole do działania.
A jednak udało mi się coś wykombinować.
Rozstawiłam wzdłuż jednej z ulic rząd samochodów, ławek i ogólnie wszystkiego co było w pobliżu, aby stworzyć kolejną barykadę. Natomiast jeden z oddziałów z koktajlami Mołotowa przeniósł się na drugi koniec miasta, a następnie zaczęli się posuwać do przodu, za plecami przeciwnika.
Czekałam na ten jeden moment, aż dotrą do barykady i zaczną ją ostrzeliwać, a wtedy zamknelibyśmy ich w pułapce.
Jak chciałam tak też się stało. Modrzewski zastanawiał się przez chwilę nad tym, co widział, a następnie rozkazał sforsować wał. Moi strzelcy odpowiedzieli ogniem, a zza pleców wyskoczył mój oddział. Natychmiast rzucili w kierunku wrogów butelki zapalające i wszystko ponownie pokrył ogień.
Kilkoro z nich zaczęło biegać wokoło, aż wreszcie zaczęli perfidnie wbiegać na moich żołnierzy rozstawionych na dwóch frontach. Podpalili ich.
Wszyscy zginęli.
- Strategia to tylko plan działania - ma na celu uniknąć chaosu, Alicjo. Nie możesz wszystkiego przewidzieć, więc nie opieraj swojej obrony na kilku elementach -odezwał się wreszcie - Masz naprawdę ciekawe pomysły i myślisz całkiem logicznie, więc nie ograniczaj się tylko do kilku elementów taktyki. Musisz zawsze mieć tak zwany "plan B".
- Ale żadne z nas nie wygrało.
- I jesteś zadowolona z takiego wyniku? - spytał.
- A kogo to obchodzi? - zirytowałam się, ponieważ już wiedziałam do czego zmierzał - To tylko głupia gra komputerowa!
- Skąd wiesz, że w prawdziwym życiu tak się nie stanie? Że nie wyślesz lojalnych tobie ludzi na rzeź?
Te słowa, choć bolesne, były prawdziwe.
Nie odpowiedziałam nic, ponieważ popędziłam myślami, gdzieś daleko od tego miejsca. Analizowałam po kolej wszystkie postanowienia i plany, podczas gdy Modrzewski wyrwał mnie z zamyśleń:
- Jeżeli wtajemniczysz mnie w plan, będę w stanie ci pomóc tego uniknąć.
- Nie mogę ci nic powiedzieć - odpowiedziałam natychmiast - Niestety, ale musi pan zrozumieć, że po tym wszystkim ciężko jest nam komukolwiek zaufać. Chciałabym panu opowiedzieć o wszystkim, ale ta decyzja wpłynęłaby nie tylko na mnie, ale i na moich wspólników.
- To dlaczego w takim razie mi o tym wszystkim powiedziałaś, skoro mi nie ufasz? - spytał zdenerwowany.
- Już panu mówiłam. Bo chcę panu zaufać i mam nadzieję, że mnie pan zrozumie.
Mężczyzna chwilę się zastanawiał nad moimi słowami, aż wreszcie przemówił:
- Mam szczerą nadzieję, że tego nie spieprzysz.
Po tych dobitnych słowach, wymaszerował z centrum. Zostałam sama i wpadłam na kolejny pomysł. Podeszłam do panelu i zaczęłam tworzyć bitwę. Po wprowadzeniu wszystkich danych, stworzyłam symulację naszego powstania, którą powtarzałam od nowa i od nowa, aż do wschodu słońca.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz