Rozdział 44

3.3K 308 18
                                    


Po lekcjach, gdy udałam się na posiłek z Wiktorem, Sabiną, Marii, Kacprem i Krzysztofem, opowiedziałam wszystkim o mojej rozmowie z Modrzewskim. No, może tylko z pominięciem fragmentu, w którym mówię że należę do Araj wbrew własnej woli.

- Denerwujesz się? - spytał Wiktor.

- Szczerze?  Jestem przerażona. Nie wiem czego mogę się spodziewać - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Wszystkiego - pocieszyła mnie Marii, a Sabina posłała jej pogardliwe spojrzenie - No co?

Każde z nich próbowało mnie pocieszyć na swój sposób, oprócz Kacpra który budował tamę ze swoich tłuczonych ziemniaków. Nie należę do osób, które uwielbiają się nad sobą użalać i wzbudzać współczucie najmniejszą pierdołą u innych, ale bardzo potrzebowałam tego, aby coś powiedział. Cokolwiek. W innym wypadku oznaczało to, że jestem mu obojętna albo uważa że i tak się do niczego nie nadaję.

Chwilę mu się przyglądałam, ale on myślami był zupełnie gdzie indziej. Westchnęłam i zabrałam się z zapałem do jedzenia.

- Jakbyś potrzebowała porozmawiać, to moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte - zaoferowała Sabina kończąc swój obiad.

- Jakbyś jednak potrzebowała porządnego kopa w dupę to pamiętaj, że jestem pierwsza w kolejce - powiedziała dziewczyna, a ja odebrałam to jako „możesz na mnie liczyć".

- Obie bądźcie pewne, że do was wtedy przyjdę - odpowiedziałam uśmiechem.

Kiedy wszyscy już opuścili stołówkę, zostałam tylko ja i Kacper. Miałam nadzieję, że odważy się na mnie chociaż spojrzeć, gdy zostaniemy sami. Niestety, ale się nie doczekałam. Zachowywał się dziwnie, co do tego nie było wątpliwości, ale on wyraźnie nie chciał ze mną rozmawiać.

- Proszę cie, powiedz coś - błagałam szeptem.

On tylko na sekundę podniósł na mnie wzrok. Potem wyjął ze szkolnego plecaka zeszyt i długopis.

„Aha, teraz będziesz odrabiał lekcje?"- pommyślałam niedowierzając. Wyraźnie chciał pozbyć się mojego towarzystwa.

- Nie martw się. Ja też nie wierzę w to, że się do tego nadaję - odpowiedziałam wstając z krzesła i wychodząc ze stołówki.

Idąc schodami zaczynałam rozmyślać nad tym, dlaczego tak bardzo się tym denerwuję, skoro ta analiza ma mi tylko pomóc. Możliwe nawet, że dzięki niej mam szansę się z tego wszystkiego wykręcić.

Ale mnie chyba chodziło o coś zupełnie innego. Ja się bałam tego, co mnie podczas niej spotka. Nie mogli mniezabić, to było oczywiste, ale nikt nie powiedział że wyjdę z tego bez szwanku.

Kiedy przystanęłam przed swoimi drzwiami, by otworzyć pokój, usłyszałam jak ktoś biegnie w moim kierunku. Odwróciłam się. 

To był Kacper.

- Coś się stało? - spytałam zaskoczona i lekko przerażona. Jego mina wyrażała tak wiele emocji, że to nie mogło być nic dobrego.

On wciąż jednak milczał. Podbiegł do mnie i na chwile przystanął, by złapać oddech.

- Kacper, co się z tobą dzieje? - spytałam ponownie kładąc mu mimowolnie dłoń na ramieniu.

Chłopak po raz ostatni wciągnął dużo powietrza i je wypuścił. Wyprostował się i nachylił się do mnie. Zaczął mnie całować. 

Na początku byłam w szoku, ale przez niego zapomniałam o całym świcie. Cholera jasna, mnie się to przecież podobało!

Całował mnie coraz głębiej i mocniej, a ja nie chciałam aby przestawał. Wspięłam się na palcach i objęłam jego szyję, by być bliżej. Nawet nie poczułam momentu, w którym Kacper oparł mnie plecami o drzwi mojego pokoju.

Ocknęłam się dopiero gdy rozchylił moje wargi odrobinę za mocno i językiem wepchnął mi coś do ust. Wystraszyłam się i już chciałam się od niego oderwać, ale mi na to nie pozwolił. Zaczął mnie gładzić po plecach niemal tak, jakby mówił „wszystko jest dobrze, zaufaj mi". Potem mnie wypuścił i nie odrywał wzroku od mojej twarzy. Chciałam mu zadać pytanie typu „Co tu się do cholery właśnie wydarzyło?", ale jakoś nie mogłam tego zrobić. Wciąż byłam w szoku. No i jeszcze to coś, co miałam w ustach.

- Powodzenia - powiedział tylko i pobiegł na klatkę schodową.

Odprowadziłam go wzrokiem do końca korytarza i dopiero wtedy zdecydowałam się na wejście do pokoju. Gdy tylko zamknęłam za sobą zamek, odważyłam się wyjąć to co Kacper mi przekazał.

Okazało się, że wyplułam jakiś zwitek papieru zawinięty w folię aluminiową, aby zabezpieczyć zawartość przed śliną. Usiadłam na fotelu i rozwinęłam kartkę.

„A więc to pisałeś wtedy w zeszycie?"- spytałam w myślach i zamarłam po odczytaniu zawartości liściku.

„Nie ufaj swoim zmysłom. Słuchaj głosu rozsądku, intuicji a nie dasz się zwariować."

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz