EPILOG

3.6K 414 248
                                    

"Life is easy to be scared of
With you I am prepared for what is yet to come
Cause our two hearts will make it easy
Joining up the pieces, together making one" ~ Kodaline "The one"

Minął rok ciężkiej pracy zanim Egida ponownie stanęła na nogi i wszyscy wytrzymali żałobę. Przez ten czas zmieniło się wiele rzeczy.

Po tym jak wspólnymi siłami wykurzyliśmy Araj z ich szkół, zajęliśmy wszystkie najlepsze budynki. Siedzibę główną przeniosłam spod Berlina do Szczecina, ze względu na konieczność zachowania dobrych kontaktów z kanclerzem. Obawiałam się, że mógłby poczuć się zagrożony naszą obecnością. Reszta budynków, albo została przez nas oczyszczona, a następnie pozostawiona samej sobie na pastwę losu, albo zniszczona.

Prezydent dotrzymał swojej obietnicy i nigdy nie zostaliśmy włączeni do służb specjalnych, mimo wielu protestów ze strony Polaków.

Po ściągnięciu całego spadku moich rodziców, część pieniędzy przeznaczyłam na rozbudowanie szkół oraz przekształcenie ich w kwatery. Nie chciałam, abyśmy stali się drugim Stowarzyszeniem Araj, tylko pod inną, krótszą nazwą.

Przez ten cały czas nie zrywałam kontaktów ze swoimi sojusznikami. Zachowaliśmy między sobą serdeczne i przyjazne stosunki. Gdy tylko jedno z  miało kłopoty, bez zastanowienia pomagaliśmy sobie nawzajem.

Najhuczniejszą sprawą roku okazało się rozpoczęcie postępowania przeciwko Hubertowi Slawkowiczowi, w którym oprócz zlecania morderstw, korupcji, stosowania szantaży, złamał przynajmniej trzy artykuły konstytucji z rozdziału drugiego, stanowiącym o wolności, prawach, obowiązkach człowieka i obywatela narodu polskiego.

Dwa dni przed rozprawą dotarła do mnie informacja, że mężczyzna chciałby się ze mną zobaczyć. Mimo to, nie zgodziłam się na spotkanie, wiedząc, że będzie próbował mnie zastraszyć.

Ale natomiast z chęcią pojawiłam się na ogłoszeniu wyroku.
Gdy tylko mnie zobaczył, jego ślepia rozbłysły zimnym gniewem. Był wściekły, że mogłam zobaczyć jego upokorzenie.

Po usłyszeniu wyroku, zniknęłam z sali jeszcze zanim wyprowadzono z niej Slawkowicza.  Borys czekał na mnie przed budynkiem, oparty o czarne BMW X6 M. Gdy tylko mnie dostrzegł, uśmiechnął się i otworzył mi drzwi pasażera.

- Skazali go? – spytał, a ja ucałowałam go w policzek na powitanie.

- Trafiony, zatopiony – odpowiedziałam z uśmiechem.

Podczas podróży autostradą w kierunku Szczecina, omawialiśmy nasze wspólne plany na urlop.

- Babcia i mama zaprosiły nas do siebie do Londynu – poinformowałam go.

Kobiety po utracie mężów zamieszkały razem, na stałe odcinając się od intryg bogatych i niezrównoważonych psychicznie ludzi.

- Jeśli to nie kłopot.

- Pojedziemy do nich zaraz po rocznicy – obiecałam mu – Tym razem wejdziemy na sam szczyt Shard of Glass!

- Pod warunkiem, że mnie tam zaciągniesz na trzeźwo – odparł, a ja się roześmiałam.

- Już ja znajdę na ciebie sposób, o to się nie martw.

Nigdy nie zapomniałam jego złożonej mi obietnicy w pustostanach. Gdy wszystko się w miarę uspokoiło, daliśmy sobie szansę i zaczęliśmy się spotykać. Z początku wszystko wyglądało jak przyjaźń, aż do pewnej nocy. Byliśmy wtedy nad morzem.

Wszyscy się zgodnie uparli, że powinnam zrobić sobie chociaż trochę wolnego. Dwa miesiące po akcji czerwcowej, czyli we wrześniu wyjechałam wraz z Borysem nad morze. Może to dziwne, ale najbardziej lubiłam je po sezonie, gdy już nie było tak wielu ludzi na ulicach, a ceny noclegów wracały do normy.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz