Rozdział 18

2.7K 256 32
                                    


- Naprawdę to zrobiłaś? - spytała nie dowierzając przy śniadaniu Tori.
- Łatwiej jest zrobić krzywdę ludziom, których mamy gdzieś - odpowiedziałam, łowiąc niewiadomo co w misce z płatkami i mlekiem.
- Ale nie zabiłaś go? - chciała wiedzieć Sara.
-Nie, ale on pewnie żałuje że mnie nie zabił. Zaatakował mnie za premię od Slawkowicza.
- Szkoda, że go mocniej nie uszkodziłaś.
- Sara! - oburzyła się Natasza.
- Co? - spytała ta pierwsza - Nienawidzę psów Slawkowicza! Banda skaczących wokół niego za kością tchórzy!
- Macie jakieś wieści od Marii i Krzyśka? - spytałam chcąc zmienić temat.
- Tak. Udało im się i chyba nawet cię szukali - powiadomiła mnie Tori.
- Teraz nie mogę się z nimi spotkać, ponieważ Slawkowicz coś ode mnie chce - przypomniałam dziewczynom.
- Mam tylko nadzieję, że nic nie podejrzewa.
- Jeśli coś podejrzewa, to zrobi wszystko by mnie przekupić. Dlatego krzywdzenie was mija się z jego celem.
- No nie wiem - nie zgodziła się Natasza - Z tego co mówisz, to wczorajsze wydarzenie nie wskazywałoby na to, że martwi się o twoje życie.
- Też tak myślałam, ale mam co do tego pewną teorię. Podejrzewam, że według niego poczułam się w tej szkole zbyt pewnie i chciał mnie w ten sposób przywołać do porządku.
- Coś w tym jest - zgodziła się ze mną Sara - Ale mimo wszystko musisz być ostrożna, bo nigdy nie wiesz co chowa w rękawie. Możesz kiedyś przestać być mu już potrzebna.
- Masz rację. Będę ostrożna - obiecałam.
Po pożegnaniu się z dziewczynami, na wejściu do stołówki zatrzymał mnie ucieszony Krzysztof.
- Jest i nasza bogini chaosu! - zawołał na przywitanie, a ja puknęłam się w czoło.
- Nie mieliście kłopotów?
- Coś ty! Od razu gdy dostali sygnał, że kręcisz się po lesie, wszystkie oddziały rzuciły się w twoim kierunku!
- Cieszę się, że wam się udało - przybiliśmy sobie piątkę, a Krzysztof wskazał na siniak na moim policzku, którego nie chciałam ukrywać.
- Złapali cię?
- Tak. Przeliczyłam się tym razem - przyznałam się - Muszę już iść. Jak chcesz, to dziewczyny jeszcze jedzą i możesz ich spytać o moją noc ze Slawkowiczem.
- Nie wiedziałem, że lubi młodsze - zażartował, a ja pacnęłam go w ramię mówiąc:
- Miłość nie wybiera!
Kiedy dotarłam do gabinetu dyrektora, trzy razy zapukałam w drzwi. Jak zwykle, mężczyzna otworzył mi je osobiście i zaprosił do środka.
- Jak tam rana? - spytał troskliwie - Boli?
- Tak - odpowiedziałam szczerze, ale nawet to nie wybiło go z rytmu.
- Twardzielka jesteś, wiesz? Zamiast się tam położyć i się rozpłakać, ty wyjęłaś nóż i jeszcze rozłożyłaś go na łopatki! Jestem pełen podziwu.
- Oni wszyscy są tacy chciwi? - spytałam.
- A ty byś się nie poniżyła dla stu tysięcy dolarów? - spytał - Nie odpowiadaj - czas sam pokaże! Od razu przejdę do konkretów. Domyślasz się, dlaczego kazałem ci wczoraj się zaprezentować?
- Aby mnie ukarać.
- Naprawdę tak myślisz? Jeszcze nie zauważyłaś, że jesteś przeze mnie najbardziej faworyzowaną uczennicą?
- W takim razie dlaczego? - chciałam wiedzieć.
- Powiedzmy, że chciałbym ci coś zaproponować... - odchylił się w krześle - Jak sama pamiętasz, wysłałaś Markosa na kilka tygodni do szpitala. Nie byłoby z tym problemu, gdyby nie to, że Markos zajmował się czymś bardzo ważnym w naszym stowarzyszeniu - zrobił pauzę sprawdzając, czy czegoś się domyślam -Dostawał od nas regularnie zlecenia dotyczące tropienia zdrajców wśród Araj.
- Bardzo szlachetny cel - skłamałam - A co mi do tego?
- Wczoraj pokazałaś, że trening naprawdę przynosi rezultaty i robisz się w tym coraz lepsza. Masz zadatki na łowczynię.
- Ja?
- Ty - wskazał na mnie palcem - Nie szukasz konfrontacji, ale mścisz się okrutnie. Zupełnie jak my - wyjaśnił szeroko uśmiechnięty - To oznacza, że już czas, abyś stała się prawdziwą Araj.
- Czyli miałabym łapać agentów Egidy? - chciałam się upewnić.
- Łapać, zabijać - jak wolisz. Nie będę przykładał do tego wagi - odparł lekceważąco - Jeśli chcesz, możesz się nawet zająć szukaniem mordercy Szymona. Nie interesuje mnie to, dopóki twoje działania odnoszą skutki i nie szkodzą naszym interesom. To jak? Wchodzisz w to?
Bardzo chciałabym odmówić, ale musiałam pamiętać o tym, że nie wiem o kłamstwach i intrygach Slawkowicza.
A jak dobrze wiadomo, pod latarnią najciemniej, więc to była szansa na to, że uda nam się ukryć przed nim spisek.
Natomiast gdybym odmówiła, zauważyłby że coś tu nie gra i wtedy to już na pewno nie mogłabym nawet mrugnąć okiem bez jego wiedzy.
- Zajmę się tym - spojrzałam mu zdecydowanie w oczy, a on uśmiechnął się.
- W porządku - odparł zadowolony - Dzisiaj wieczorem masz pierwsze zlecenie.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz