Rozdział 6

2.9K 255 33
                                    



- Czy Egida mówiła ci coś o ich ewakuacji? – chciałam wiedzieć, a on przez chwilę się zastanawiał, czy mógł mi wyjawić prawdę. W końcu westchnął.

- Podobno o to pokłócili się z Szymonem.

- Kto się pokłócił z Szymonem?

- Stella i Waldemar.

- Czyli rozumiem, że ich nie zabrali?

- Na to wygląda – odpowiedział, a ja z furią docisnęłam pedał gazu i zaczęłam chamsko wymuszać pierwszeństwo oraz wyprzedzać samochody.

- Oszalałaś?! – spytał mnie, kiedy wykonałam ostry skręt w lewo.

- Z wściekłości? Owszem – odwarknęłam i nacisnęłam klakson przed przejściem dla pieszych – Obiecali mi, że zapewnią im ochronę!

- A ty co im obiecałaś? – chciał wiedzieć, a mnie olśniło.

Unieważnili umowę, ponieważ do nich nie przyszłam.

Zostawili rodzinę założycieli Egidy na pastwę losu Slawkowicza. Miałam wielką ochotę zacząć wyć ze złości, ale nie mogłam - musiałam się opamiętać, jeśli tylko chciałam uratować rodziców.

- Obiecałam im, że wrócę od razu po zakończeniu powstania.

- To czemu w takim razie nie wróciłaś? – spytał, a ja zaparkowałam na krawężniku, kilka metrów za klatką moich rodziców.

- Długa historia – odpowiedziałam krótko – Jedyne co mogę ci na razie zdradzić, to że nie miałam innego wyjścia.

Kiedy wysiedliśmy i naciągnęłam na głowę kaptur, on postanowił ciągnąć rozmowę:

- Zawsze musi być jakieś wyjście.

- Pewnie, że tak – zgodziłam się, wyjmując z bagażnika dwa pistolety i noże, a potem dyskretnie obdarowując nimi mojego towarzysza – Ale wtedy tylko jeden z dwóch wyborów był właściwy. Drugi był tylko kwestią mojej lojalności.

- Nic cię nie rozumiem – powiedział z rezygnacją.

- Nie martw się, nie ty jeden – pocieszyłam go, przypominając sobie o tym, że zwykle w takich momentach słyszałam teksty typu: „- Chyba za dużo czasu spędzasz z Wiktorem".

„Tęsknię za moim dziwadłem"

Weszliśmy do klatki, a potem wdrapaliśmy się na drugie piętro. 

Okazało się, że doskonale pamiętałam wszystkie bazgroły na ścianach, każdy skradziony rower czy nawet stare pelargonie w oknach – znowu poczułam się jak w domu.

Kiedy stanęłam przed drzwiami mieszkania moich rodziców, kolana się pode mną ugięły. Byłam tak przejęta tym, że w końcu ich zobaczę, że zapomniałam jak się oddycha. Borys chwilę mnie obserwował, a potem sam zadzwonił dzwonkiem do drzwi.

- Stań w wizjerze – ustawił mnie, a potem zdjął kaptur – Mogą być zdezorientowani z powodu pory dnia.

Kiedy zapanowała cisza, Borys ponownie przycisnął dzwonek i wtedy usłyszeliśmy ciche kroki. Nagle zauważyłam, że ktoś zaczął spoglądać przez wizjer. Serce zabiło mi jeszcze szybciej.

Ktoś za drzwiami chwilę mi się przyglądał milczeniu, aż wreszcie zasunął wieczko i przystąpił do otwierania wszystkich zamków. W drzwiach stanął mój tata.

- Alicja? – spytał mocno zaskoczony, a ja ze łzami w oczach rzuciłam mu się na szyję.

- Tato! – wyszeptałam, a on mnie uściskał. Mimo że nie płakał, wiedziałam jak bardzo był wzruszony.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz