Rozdział 17

2.7K 262 41
                                    



Strażnicy wprowadzili mnie do apartamentu Slawkowicza. A raczej wciągnęli tam siłą, bo jak walczyć to do końca.

Brutalnie usadzono mnie na jednym z miękkich foteli oraz pilnowano, żebym nie wstawała. Dyrektora jeszcze nie było, więc postanowiłam się rozejrzeć po jego domowym gniazdku.

Znajdowałam się w ogromnym, kwadratowym salonie, gdzie zdecydowanie przeważały ciemne brązy. Fotel, na którym mnie usadzono, był skórzany i niezwykle wygodny. Naprzeciwko mnie stała długa kanapa z tego samego kompletu oraz zawalony stertą papierów stolik.

Pod ścianą stała szafka na wina oraz barek. Na lewo od „kącika alkoholika" stała błyszcząca wiolonczela oraz specjalne krzesło dla muzyka.

Po mojej prawej, na ścianie został powieszony duży, ale zakurzony telewizor. Zrozumiałam wówczas, że Slawkowicz był niesamowicie bogaty, ale nie miał nawet czasu się tym cieszyć.

„I tak nie jest mi go żal"

Za dnia, do pokoju przez skryte za ciężkimi zasłonami okna wpadało światło. Tamtego wieczora, pomieszczenie było oświetlane przez  stojące lampy z żółtymi kloszami, które dawały przyciemnione światło. Dzięki temu, pokój wciąż wydawał się mroczny.

Kiedy Slawkowicz wszedł do salonu w granatowym szlafroku, uśmiechnął się na mój widok.

- Widzę, że wreszcie znaleźliśmy na ciebie sposób – powiedział na przywitanie – Chcesz coś do picia lub jedzenia?

- Podziękuję.

Mężczyzna skinął na jednego ze strażników, aby ten przygotował mu jego ulubione wino. Sam natomiast usiadł na kanapie i zaczął mnie badać wzrokiem.

Gdy wreszcie dostał swój kielich, zwrócił się do mnie:

- Dokądś się dzisiaj wybierałaś?

- Nie, lunatykowałam.

- Nalegam, abyś udzieliła mi szczerej odpowiedzi na to pytanie – próbował być spokojny, ale wiedziałam że się denerwował. Chwilę mu się jeszcze przyglądałam, aż w końcu wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam świeżo wymyślonym kłamstwem:

- No dobra, chciałam iść do kina – powiedziałam udając złość i zażenowanie – Zadowolony?

- Na który film i o której miał się zacząć? – spytał z uśmiechem, biorąc do ręki tablet i wyszukując stronę kina.

„Cholera, jak się nazywał ten najnowszy film?" – próbowałam sobie przypomnieć.

Pamiętałam, że miał wyjść „Deadpool", ale nie wiedziałam o której miałby się zacząć. Postanowiłam zdać się na łut szczęścia.

- „Deadpool", godzina 22:30 – odpowiedziałam spokojnie, a mężczyzna sprawdził stronę kina.

- 22:35 – poprawił mnie, a ja ledwo powstrzymałam się przed westchnięciem z ulgą.

- Do 22:30 mam rezerwację – kłamałam wciąż jak najęta.

- Cóż, wygląda na to, że ci przepadnie – powiedział obojętnie dyrektor upijając łyk wina – Tobie też nalać?

- Nie, dziękuję - ponownie odmówiłam.

- Jaka ty się grzeczna zrobiłaś! – zauważył kpiąco.

- Na godzinie wychowawczej mówiono, że alkohol szkodzi zdrowiu – odpowiedziałam, a potem spojrzałam wymownie na jego kieliszek i się uśmiechnęłam - Więc proszę się nie krępować.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz