Po przeprowadzeniu odpowiednich badań, dowiedzieliśmy się, że dziewczynie podano bardzo silnie leki nasenne i może spać nawet kilka dni.
Kiedy tylko lekarze odebrali ode mnie Marii, natychmiast chciałam obudzić Krzysztofa i resztę, lecz wszystko sobie jeszcze raz przemyślałam i zaniechałam swoich zamiarów.
To były naprawdę ciężkie dni dla nas wszystkich, a to jeszcze nie był koniec.
Co więcej, Marii spała i nikt nie mógłby z nią nawiązać żadnego kontaktu. Postanowiłam im o wszystkim powiedzieć dopiero rano, gdy już się przebudzą. Sama zażyłam tabletki uspokajające i wróciłam do łóżka.
Powiedziałam im o Marii w momencie, kiedy zasiedliśmy wspólnie do śniadania.
- I ty sobie tak spokojnie spałaś? – spytał ze złością Krzysztof.
- A co miałam zrobić? Wszyscy byliście zmęczeni i chciałam, abyście raz w życiu wypoczęli! – zaczęłam się tłumaczyć.
- Krzysztof, ona ma rację – położył mu dłoń na ramieniu Kacper – Gdyby nas wtedy obudziła, co najwyżej zobaczylibyśmy ją przez szybę, a tak to się chociaż wyspaliśmy i możliwe, że nawet trochę z nią posiedzisz, mam rację? – spojrzał na mnie znacząco, a ja skinęłam głową.
- Oczywiście – odpowiedziałam – Nie odeszłam od niej, dopóki lekarze nie powiedzieli mi, że nic nie zagraża jej życiu. Co prawda... stowarzyszenie zostawiło na niej swój trwały ślad, ale twierdzą, że to przezwycięży. Samo to, że jest jeszcze żywa, świadczy o jej sile i uporze.
Przy stole zapanowała całkowita cisza. Krzysztof wbił wzrok w swój talerz. Potem przetarł dłonią twarz i odpowiedział:
- Przepraszam, ja po prostu... Tak się o nią cholernie bałem...
- W porządku, jest okej – zapewniłam go, pozwalając sobie na spłynięcie kilku, małych łez, a potem się uśmiechnęłam się – Ale ona już jest z nami, rozumiesz? Jest z nami, cała i zdrowa!
Tori złapała mnie za moją lewą rękę. Natasza to samo uczyniła z drugą.
Po chwili, jedno po drugim, splataliśmy ze sobą swoje dłonie, odnawiając nasz krąg jedności – przyjaźni, z której czerpaliśmy siłę i wiarę za każdym razem, gdy upadaliśmy.
Zaprowadziłam całą grupę do Marii. Jako pierwszego, puściliśmy przed siebie Krzysztofa, który podszedł do jej łóżka i ścisnął ją za rękę. Był tak poruszony, że gdyby Kacprowi nie udało się w porę podstawić krzesła, upadłby na podłogę.
Po chwili wahania, wyciągnął swoją drugą rękę i pogładził ją po skórze jej łysej głowy.
- C-co oni ci zrobili? – wyszeptał i się naprawdę rozpłakał.
Całkowicie i bez kontroli.
- Może zostawimy go samego? – spytała mnie szeptem Sara, ale Wiktor tylko pokręcił głową.
- Chcesz go zostawić w takim stanie? – spytał ku mojemu zaskoczeniu, a następnie – jako pierwszy – podszedł bliżej do Krzysztofa i położył mu rękę na ramieniu. Blondyn jej nawet nie odtrącił.
Ten czyn poruszył nas wszystkich i zachęcił do działania. Okrążyliśmy Marii i ponownie odtworzyliśmy nasz krąg.
Tutaj nie chodziło o dramatyzowanie, czy cokolwiek to mogłoby przypominać.
W tym chodziło o solidarność i jedność w przyjaźni - na dobre i na złe.
- Zapłaci nam za to – odezwała się Sara.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...