- I tylko tyle? – spytał zawiedziony Shizune w kwaterze.
- Po tym jak go zastrzelili, już nie chciał z nami współpracować – odpowiedziałam sarkastycznie.
- Kuso, tyle wysiłku i wszystko na nic? - spytał, pochylając się nad stołem w naszym biurze.
- Niezupełnie. Mamy przecież jeszcze trop prowadzący do rodziny mojej matki.
- Ale nie możemy mieć pewności, że jest rzetelny – wątpił – Zwłaszcza, że ten cwany adwokacik wiódł sobie całkiem wygodne życie, ale i tak było mu mało... W ogóle, to co cię podkusiło, aby dawać temu pasożytowi pieniądze?
- Jakbym tego nie obiecała, to nic by nam nie powiedział – broniłam się – Ale czy to ma jakieś znaczenie? On nie żyje, więc uważam, że nie ma problemu.
- Chyba masz rację – przeczesał włosy dłonią i westchnął.
Poprawiłam się na krześle, a Shizune zauważył, że coś mnie męczyło. Już chciał o to spytać, gdy go wyprzedziłam:
- Jak oni się czują?
Spojrzał na mnie ze współczuciem.
Podczas gdy ja walczyłam z Robertem i Markosem, on był w garażu i ratował chłopaków. Odurzono ich, a następnie uwięziono w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu z uruchomionym samochodem. Gdyby Japończyk nie dotarł do nich w samą porę, obaj by się udusili.
Na tę chwilę przebywali pod opieką lekarzy, którzy obawiali się, że niedotlenienie mogło na nich znacząco wpłynąć.
- Nie jest źle – uspokoił mnie – To silnie chłopaki, przecież wiesz.
Uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a ja odpowiedziałam tym samym.
- Mam nadzieję, że wyzdrowieją. Potrzebujemy ich w terenie.
W pewnym sensie skłamałam – to nie był najważniejszy powód mojej troski.
Autentycznie się o nich martwiłam. Czułam się też winna, że znaleźli się w niebezpieczeństwie. Wiedziałam, że taka była ich wola i nie mogłam im zabronić walki – potrzebowałam ich, ale to i tak nie uspokajało mojego sumienia.
Do gabinetu wpadł jakiś agent, przekazując nam ważną wiadomość:
- Zaczęło się.
- Już idziemy – odpowiedziałam i oboje natychmiast poderwaliśmy się z siedzeń.
Wpadliśmy do ciemnego pokoju, którego ściany pokryte były migającymi ekranami telewizorów. Przed nimi ustawiono stoiska z komputerami, przy których zasiadali analitycy. Jedynymi osobami stojącymi byli Wandorowie oraz Renatka.
- Dobrze, że już jesteś – odezwała się na powitanie Stella – Będziesz mogła osobiście sprawdzić, czy twój plan wypali.
Obrazy na ekranach pochodziły z kamer oddziału Nieprzyjaciół oraz tajnej szkoły w Toruniu. W tamtej chwili przypadła mi rola widza, który mógł jedynie kibicować swoim bohaterom.
Nie cierpiałam tej roli, ale nic nie mogłam na to poradzić.
Już w pierwszych sekundach udało mi się rozróżnić kilka grup, o zupełnie innych rolach.
Pierwszą grupą dowodził Kacper i Tori – ich zadaniem było przedostanie się do szkoły od strony kuchni, co umożliwiła im codzienna, poranna dostawa pieczywa do szkoły.
Kilka godzin przed akcją, musieli ją gdzieś przejąć, a następnie załadować do środka jak najwięcej agentów.
Kolejną grupą zajmował się Krzysztof, którego zadaniem było wprowadzić żołnierzy do szkoły od strony hali, gdzie wywołaliby wybuch.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Akcja|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...