Rozdział 21

2.4K 243 16
                                    


- I tylko tyle? – spytał zawiedziony Shizune w kwaterze.

- Po tym jak go zastrzelili, już nie chciał z nami współpracować – odpowiedziałam sarkastycznie.

- Kuso, tyle wysiłku i wszystko na nic? - spytał, pochylając się nad stołem w naszym biurze.

- Niezupełnie. Mamy przecież jeszcze trop prowadzący do rodziny mojej matki.

- Ale nie możemy mieć pewności, że jest rzetelny – wątpił – Zwłaszcza, że ten cwany adwokacik wiódł sobie całkiem wygodne życie, ale i tak było mu mało... W ogóle, to co cię podkusiło, aby dawać temu pasożytowi pieniądze?

- Jakbym tego nie obiecała, to nic by nam nie powiedział – broniłam się – Ale czy to ma jakieś znaczenie? On nie żyje, więc uważam, że nie ma problemu.

- Chyba masz rację – przeczesał włosy dłonią i westchnął.

Poprawiłam się na krześle, a Shizune zauważył, że coś mnie męczyło. Już chciał o to spytać, gdy go wyprzedziłam:

- Jak oni się czują?

Spojrzał na mnie ze współczuciem.

Podczas gdy ja walczyłam z Robertem i Markosem, on był w garażu i ratował chłopaków. Odurzono ich, a następnie uwięziono w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu z uruchomionym samochodem. Gdyby Japończyk nie dotarł do nich w samą porę, obaj by się udusili.

Na tę chwilę przebywali pod opieką lekarzy, którzy obawiali się, że niedotlenienie mogło na nich znacząco wpłynąć.

- Nie jest źle – uspokoił mnie – To silnie chłopaki, przecież wiesz.

Uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a ja odpowiedziałam tym samym.

- Mam nadzieję, że wyzdrowieją. Potrzebujemy ich w terenie.

W pewnym sensie skłamałam – to nie był najważniejszy powód mojej troski.

Autentycznie się o nich martwiłam. Czułam się też winna, że znaleźli się w niebezpieczeństwie. Wiedziałam, że taka była ich wola i nie mogłam im zabronić walki – potrzebowałam ich, ale to i tak nie uspokajało mojego sumienia.

Do gabinetu wpadł jakiś agent, przekazując nam ważną wiadomość:

- Zaczęło się.

- Już idziemy – odpowiedziałam i oboje natychmiast poderwaliśmy się z siedzeń.

Wpadliśmy do ciemnego pokoju, którego ściany pokryte były migającymi ekranami telewizorów. Przed nimi ustawiono stoiska z komputerami, przy których zasiadali analitycy. Jedynymi osobami stojącymi byli Wandorowie oraz Renatka.

- Dobrze, że już jesteś – odezwała się na powitanie Stella – Będziesz mogła osobiście sprawdzić, czy twój plan wypali.

Obrazy na ekranach pochodziły z kamer oddziału Nieprzyjaciół oraz tajnej szkoły w Toruniu. W tamtej chwili przypadła mi rola widza, który mógł jedynie kibicować swoim bohaterom.

Nie cierpiałam tej roli, ale nic nie mogłam na to poradzić.

Już w pierwszych sekundach udało mi się rozróżnić kilka grup, o zupełnie innych rolach.

Pierwszą grupą dowodził Kacper i Tori – ich zadaniem było przedostanie się do szkoły od strony kuchni, co umożliwiła im codzienna, poranna dostawa pieczywa do szkoły.

Kilka godzin przed akcją, musieli ją gdzieś przejąć, a następnie załadować do środka jak najwięcej agentów.

Kolejną grupą zajmował się Krzysztof, którego zadaniem było wprowadzić żołnierzy do szkoły od strony hali, gdzie wywołaliby wybuch.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz