Z samego rana musiałam złożyć Wankwaczorom raport. Potem udało mi się wyciągnąć Marii na trening.
- I jak tam Shizune? – spytała, oddając strzał z jednej ręki pistoletem, prosto w sam środek tarczy – Chce z wami współpracować?
- Póki nie zobaczył mojego ojca, to nie chciał ze mną nawet na poważnie rozmawiać – odparłam składając i rozkładając broń na części pierwsze.
Po jakimś czasie jednak zrezygnowałam z tego ćwiczenia, ponieważ przypomniały mi o treningach z Robertem.
- Cóż, pewnie już spotykał tysiące takich Alicji, które pragnęły odnaleźć testament.
- Mam tylko nadzieję, że Araj nam nie wejdą w paradę – westchnęłam.
- Niech wejdą! Przecież sobie z nimi poradzicie – próbowała pocieszyć mnie Marii, przerzucając się na dłuższy tor strzelecki.
- Marii! – zawołałam do dziewczyny – Ja jeszcze nikogo nie zabiłam...
Dziewczyna przez chwilę mi się jeszcze przyglądała, a następnie odłożyła broń i westchnęła.
- Pamiętasz dzień powstania? – spytała, a ja kiwnęłam głowa – A pamiętasz, co powiedziałaś Tori, gdy dawałaś jej do ręki pistolet?
- "Lepiej niech to będą oni, niż ty" – przypomniałam sobie.
- Dokładnie. Tym razem jest tak samo, tylko że stawka jest jeszcze wyższa. Wiem, że nienawidzisz takiego systemu wartości, ale gdy tylko dojdzie do takiej sytuacji – a jak znasz Araj, to wiesz, że na pewno dojdzie – będziesz musiała przełożyć swoje życie ponad własne sumienie i pociągnąć za spust.
Stałam nieruchomo, a ona podeszła i mnie objęła.
- Dziękuję ci – wyszeptałam do niej – Postaram się o tym pamiętać, jeśli...
- Spokojnie, teraz o tym nie myśl – doradziła mi – Na razie skup się na zadaniu i nie zaprzątaj sobie głowy mrocznymi myślami.
Dzięki szczerej rozmowie z Marii, poczułam się o wiele lepiej. Kiedy przyszła moja kolej, aby popisać się swoimi umiejętnościami strzeleckim, nikogo nie zawiodłam.
Zwykle trafiałam w samym środek, z czego byłam niezwykle dumna, ponieważ to świadczyło o mojej dobrej celności.
Kiedy doprowadziłam się do świeżego stanu, tuż po treningu, wybrałam się do naszego gabinetu, gdzie już obradował Shizune i moi współpracownicy.
- Coś już ustaliliście? – spytałam, kładąc im na stole kawę.
- Mam pewien pomysł, ale nie wiem, czy dobrze myślę... - odparł Shizune, a ja skupiłam na nim całkowicie swoją uwagę.
- Mów, wszystko jest ważne.
- Pamiętam, że gdy twoi rodzice rozkręcali się z Egidą, pomagał im we wszystkim ich zaufany radca prawny – Krystian Andresz – powiedział, a ja natychmiast zanotowałam nazwisko – Jeśli go tutaj jeszcze nie spotkałaś, to oznacza, że jest ku temu jakiś powód.Nie zdziwiłbym się, gdyby to on go ukrywał lub przynajmniej coś o nim wiedział.
- Z tego co wiem, to nie mamy tutaj nikogo o takim nazwisku – potwierdził jego przypuszczenia Szymon, a ja podałam Shizune czystą kartkę i długopis.
- Napisz proszę najwięcej faktów, które pamiętasz o Krystianie – poprosiłam, a on pokiwał głową.
- Ale jest jeszcze coś – odezwał się Shizune – Masz jeszcze ten dziennik, prawda? – spytał, a ja skinęłam głową.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...