Rozdział 19

2.7K 213 17
                                    


Z samego rana musiałam złożyć Wankwaczorom raport. Potem udało mi się wyciągnąć Marii na trening.

- I jak tam Shizune? – spytała, oddając strzał z jednej ręki pistoletem, prosto w sam środek tarczy – Chce z wami współpracować?

- Póki nie zobaczył mojego ojca, to nie chciał ze mną nawet na poważnie rozmawiać – odparłam składając i rozkładając broń na części pierwsze.

Po jakimś czasie jednak zrezygnowałam z tego ćwiczenia, ponieważ przypomniały mi o treningach z Robertem.

- Cóż, pewnie już spotykał tysiące takich Alicji, które pragnęły odnaleźć testament.

- Mam tylko nadzieję, że Araj nam nie wejdą w paradę – westchnęłam.

- Niech wejdą! Przecież sobie z nimi poradzicie – próbowała pocieszyć mnie Marii, przerzucając się na dłuższy tor strzelecki.

- Marii! – zawołałam do dziewczyny – Ja jeszcze nikogo nie zabiłam...

Dziewczyna przez chwilę mi się jeszcze przyglądała, a następnie odłożyła broń i westchnęła.

- Pamiętasz dzień powstania? – spytała, a ja kiwnęłam głowa – A pamiętasz, co powiedziałaś Tori, gdy dawałaś jej do ręki pistolet?

- "Lepiej niech to będą oni, niż ty" – przypomniałam sobie.

- Dokładnie. Tym razem jest tak samo, tylko że stawka jest jeszcze wyższa. Wiem, że nienawidzisz takiego systemu wartości, ale gdy tylko dojdzie do takiej sytuacji – a jak znasz Araj, to wiesz, że na pewno dojdzie – będziesz musiała przełożyć swoje życie ponad własne sumienie i pociągnąć za spust.

Stałam nieruchomo, a ona podeszła i mnie objęła.

- Dziękuję ci – wyszeptałam do niej – Postaram się o tym pamiętać, jeśli...

- Spokojnie, teraz o tym nie myśl – doradziła mi – Na razie skup się na zadaniu i nie zaprzątaj sobie głowy mrocznymi myślami.

Dzięki szczerej rozmowie z Marii, poczułam się o wiele lepiej. Kiedy przyszła moja kolej, aby popisać się swoimi umiejętnościami strzeleckim, nikogo nie zawiodłam.

Zwykle trafiałam w samym środek, z czego byłam niezwykle dumna, ponieważ to świadczyło o mojej dobrej celności.

Kiedy doprowadziłam się do świeżego stanu, tuż po treningu, wybrałam się do naszego gabinetu, gdzie już obradował Shizune i moi współpracownicy.

- Coś już ustaliliście? – spytałam, kładąc im na stole kawę.

- Mam pewien pomysł, ale nie wiem, czy dobrze myślę... - odparł Shizune, a ja skupiłam na nim całkowicie swoją uwagę.

- Mów, wszystko jest ważne.

- Pamiętam, że gdy twoi rodzice rozkręcali się z Egidą, pomagał im we wszystkim ich zaufany radca prawny – Krystian Andresz – powiedział, a ja natychmiast zanotowałam nazwisko – Jeśli go tutaj jeszcze nie spotkałaś, to oznacza, że jest ku temu jakiś  powód.Nie zdziwiłbym się, gdyby to on go ukrywał lub przynajmniej coś o nim wiedział.

- Z tego co wiem, to nie mamy tutaj nikogo o takim nazwisku – potwierdził jego przypuszczenia Szymon, a ja podałam Shizune czystą kartkę i długopis.

- Napisz proszę najwięcej faktów, które pamiętasz o Krystianie – poprosiłam, a on pokiwał głową.

- Ale jest jeszcze coś – odezwał się Shizune – Masz jeszcze ten dziennik, prawda? – spytał, a ja skinęłam głową.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz