Uwaga Markosa lekko zbiła mnie z tropu, tak więc odpowiedziałam milczeniem.
Nie miałam zielonego pojęcia, kim był ten człowiek, ani co ta uwaga miałaby oznaczać. Idąc obok Kacpra, szczelnie otulając się płaszczem, zauważyłam że spogląda na mnie ukradkiem. Jego mina sugerowała, że zastanawia się nad zadaniem mi jakiegoś pytania, ale nie zamierzałam go do niczego zachęcać.
Dalsza podróż minęła spokojniej i bez przeszkód. Dotarliśmy na koniec lasu, gdzie stało ogrodzenie pod napięciem. Przeszył mnie dreszcz grozy, gdy Kacper zaczął się rozpędzać w kierunku ogrodzenia.
-Zwariowałeś?!- zawołałam, próbując go powstrzymać. Cała trójka spojrzała na mnie z rozbawieniem.
-Przecież ogrodzenie jest pod napięciem.- zauważyłam, wskazując na wiszący znak ostrzegawczy.
W pewnym momencie poczułam z tyłu pchnięcie i wpadłam z krzykiem na ogrodzenie. Moja twarz pokryła się szkarłatem, gdy porażenie prądem nie nastąpiło.
-Nie pękaj świeżaczku i przełaź przez ogrodzenie- rozkazał Markos, a Kacper parę razy zakaszlał.
W duchu dziękowałam wszystkim świętym, za to że na wyprawę zabrałam ze sobą płaszcz, przez co przeskakiwanie przez ogrodzenie w sukience nie było aż takie żenujące.
Kiedy już wszyscy znaleźliśmy się po drugiej stronie, ponownie weszliśmy do lasu. Gdy uległ już przerzedzeniu, zauważyłam solidnie wykonaną stodołę. Krzysztof już miał wyjąć klucze, ale okazało się, że drzwi były otwarte na oścież.
W momencie gdy stanęliśmy naprzeciwko wejścia do stodoły, poraził nas błysk reflektorów i rozbrzmiał ogłuszający ryk silnika.
-Jesteście do bani!- zawołał jakiś kobiecy głos, której po tych słowach zawtórowały piski i wrzaski.
-Pocieszaj się!- odkrzyknął Markos i ruszył w kierunku drzwi kierowcy.
Przeszłam na bok, aby uchronić się przed oślepiającym światłem i moim oczom ukazał się tytanowy Land Rover. Pozornie wyglądająca stodoła w rzeczywistości wnętrzem przypominała garaż. Tam i ówdzie leżały skrzynki z narzędziami i baki na olej. W wyposażenie stodoły, oprócz Land Rovera wchodziły takie marki jak Audi czy Infinity.
Z Land Rovera wysiadła długowłosa, ruda dziewczyna. Muszę przyznać, że była prześliczna. Miała śliczną, delikatną, mleczną cerę oraz błękitne oczy. Markos do niej podbiegł i mocno ucałował.
Oboje wyglądali jak dwa przeciwieństwa- jak ogień i woda lub dzień i noc, a mimo to było w tym coś pięknego i rozweselającego.
Z zamyśleń brutalnie wyrwał mnie klakson samochodu i śmiechy dziewcząt. Markos odrobinę się speszył, ale ruda tylko błysnęła perłowymi zębami i ponownie go pocałowała.
Z samochodu nagle wysiadł Wiktor, po czym przydreptał do mnie w czarnym, eleganckim płaszczu, by się przywitać.
-Co się stało? Długo was nie było.- zapytał i na powitanie mnie uścisnął.
-Mieliśmy kilka komplikacji...- odpowiedział niepewnie Kacper.
-Jakie komplikacje?- zmarszczył brwi.
-Długa historia.- ucięłam dalszy wywiad- Wszystko ci opowiem po drodze.
-Niech będzie.
-Dziewczyny, robimy wymianę?- zawołał Markos do samochodu, na którego masce usiadła ruda.
-A kogo chcesz nam dać w zamian?- zainteresowała się dziewczyna.
-My chcemy Wiktora, a wy weźmiecie świeżaka.- wyjaśnił i wskazał na mnie.
Dziewczyna przyglądała mi się chwilę badawczo, lecz potem uśmiechnęła się serdecznie.
-Chętnie weźmiemy tę śliczną buźkę.
-No to ustalone! My bierzemy Infinity!- zawołał i cała grupa chłopaków rzuciła się na wspomniany samochód, głośno pogwizdując.
-Chłopcy są jednak jak dzieci- zażartowała ruda i objęła mnie ramieniem, a następnie zaprowadziła do auta- Jestem Sabina.
-Alicja- odparłam.
-Mam nadzieję, że jesteś bardziej rozrywkowa niż Wiktor!- jej uśmiech zasugerował mi, że żartowała ale i tak w pewnym sensie mnie to dotknęło.
Sabina usiadła za kierownicą, a mnie zostały siedzenia z tyłu.
-To już jedziemy?- spytała dziewczyna z piegami i kasztanowymi włosami
-Tak, już są wszyscy.- odpowiedziała Sabina odpalając silnik.
-A kogo my tu mamy?- spytała brunetka z włosami ombre.
-To Alicja i jest świeżakiem- pośpieszyła z wyjaśnieniami Sabina zanim wychyliła się przez okno i krzyknęła do chłopców- Dobra, tym razem dajemy wam szansę i puszczamy was przodem, ale nie mam pewności czy wam to coś da.
-Żebyś się nie zdziwiła!- odkrzyknął Kacper.
Samochód chłopaków warknął i wyleciał ze stodoły.
-Biedni, wciąż mają nadzieję.- westchnęła piegowata.
-Dobra, Tori, będziesz czynić honory i zamkniesz stodołę?- zaproponowała Sabina.
-Przecież zrobiłam to ostatnim razem, dlaczego nie może ktoś inny się ruszyć?- zaprotestowała.
-Wybacz siostrzyczko, ale jesteś z nas wszystkich najmłodsza.- Sabina wydęła swoje kształtne usteczka i posłała jej całuska.
-I przy okazji najlepsza- odpowiedziała zręcznie łapiąc klucze od siostry.
Młodsza wersja Sabiny wysiadła na moment, zostawiając za sobą otwarte drzwi i tym samym wpuszczając do środka zimne powietrze.
Dziewczyna z włosami o kolorze ombre wyciągnęła zapalniczkę i papierosy, po czym opuściła szybę.
-Jezus, Marii, mogłabyś się opanować, bo znowu Marko mnie okrzyczy.- zirytowała się Sabina.
-Daj spokój, przecież się nie dowie.- zlekceważyła prośbę koleżanki i wypuściła obłoczek dymu przez szybę- Też chcesz świeżaczku?- zapytała dziewczyna patrząc na mnie w boczne lusterko.
-Nie, dziękuję- odparłam, a wszystkie dwie wybuchły gromkim śmiechem. Wreszcie wróciła Tori:
-Z czego się śmiejemy?- zapytała zamykając za sobą drzwi.
-Nasz świeżaczek jest grzeczną i ułożoną dziewczynką, dlatego nie pali.- wciąż drwiła Marii.
- Daj jej spokój.- zganiła ją Sabina, po czym spojrzała na mnie w lusterku i z kieszeni wyjęła paczkę różowych papierosów- Przecież nie będzie paliła twoich smrodasów.
Marika zaczęła się śmiać jeszcze głośniej, a ja poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Wzięłam od Sabiny różowego papierosa i odpaliłam go niewiele myśląc o tym co robię. Zaciągnéłam się i poczułam jak trujący dym zalewa moje płuca. Zamykam oczy i wypuszczając dym na zewnątrz ledwo się powstrzymuję od wymiotów. Kiedyś zdarzyło mi się już palić i właśnie w tamtej chwili przypomniałam sobie dlaczego to było tak dawno.
Gdy wreszcie wyjechałyśmy z lasu, Sabina spojrzała na mnie w lusterku. Próbowałam zamaskować swoje obrzydzenie, ale musiała mnie przejrzeć na wylot i się nade mną ulitowała:
-Ala, daj mi resztę bo zaraz całego mi wypalisz- odebrała ode mnie peta znacząco krzyżując do mnie dwa palce.
Wjechałyśmy na odrobinę bardziej ruchliwą jezdnię, gdy odważyłam się zapytać:
-To dokąd jedziemy?
-To pojechałaś z nami tak naprawdę nie wiedząc dokąd i po co?- spytała niedowierzając Tori.
-Chcemy jechać trochę narozrabiać w pewnej szkole.- odpowiedziała Sabina dociskając mocniej pedał gazu i wyprzedzając jakiś sportowy samochód.
-Puść coś ciekawego, bo zaraz poumieramy z nudów.- błagała Marii wyrzucając szluga przez okno.
-Sama sobie coś włącz. Prowadzę- odpowiedziała ruda.
-Nie wiesz na co się piszesz.- Marii potarła obie dłonie i otworzyła schowek wyciągając z niego jedną z płyt i wpuszczając ją do napędu.- Mam nadzieję, że lubisz Imagine Dragons świeżaczku, bo tak się składa, że „Polaroid" jest moją ulubioną piosenką.
-A tak właściwie to skąd jesteś?- spytała Tori.
-Z Warszawy.
-No to niezłą miałaś przeprowadzkę.- zagwizdała Sabina- Jakim cudem się tutaj znalazłaś?
-Jeśli wam powiem, że po prostu wszyscy warszawiacy mieli mnie dość, to taka odpowiedź wam wystarczy?- spytałam szczerze, a one zachichotały.
-To takie z ciebie ziółko świeżaczku?- spytała Mari, a ja skrzywiłam się słysząc po raz tysięczny wciągu jednego dnia jak ktoś nazywa mnie świeżaczkiem.
-A tak w ogóle to co oznacza „bycie swieżakiem"?- zadałam pytanie.
-Tak nazywamy każdego, kto wyrusza z nami na swoją pierwszą nocną wyprawę.- wyjaśniła podekscytowana Tori.
-To tak jakby wstępne otrzęsiny.- dodała Marii puszczając okczko do Sabiny, która odpowiedziała chichotem.
-Wstępne?- powtórzyłam odrobinę przestraszona.
-Spokojnie promyczku- powiedziała pieszczotliwie Sabina- Wiktoria to przeżyła i ma się świetnie. Ty też sobie dasz radę...
-Chyba...- dodała Marii i cała trójka wybuchła śmiechem.
-Ilu przede mną już tak straszyłyście?- spytałam, a one odpowiedziały uśmiechem.
-Wszystkich- bez wyjątków- odpowiedziała Tori.
-Dlatego nie martw się, nie jesteś jakaś zaraz wyjątkowa- jesteś tylko zwykłym świeżaczkiem, który tej nocy albo dorośnie albo stoczy się na dno.- próbowała mnie zastraszyć Marii błyskając wciąż zębami.
-Chyba widzę chłopaków- zmieniła temat Tori patrząc na jezdnię przez tylną szybę.
-Chyba na pewno- odparła Sabina, która przeniosła wzrok z tylnego lusterka na jezdnię, zmieniła bieg i znacznie przyśpieszyła.
Zaskoczona tak nagłą zmianą stylu jazdy oparłam się całymi plecami o fotel i mocno złapałam za siedzenie.
Sabina wciąż przyspieszała i wyprzedzała coraz to odważniej różne samochody. Niektórzy kierowcy reagowali na jej brawurowe wyczyny głośnym trąbieniem, ale to jej nie zniechęcało. Za każdym razem, gdy rozlegał się klakson wyprzedzanego samochodu, Marika wybuchała głośnym i niepohamowanym śmiechem oraz odmachiwała do kierowców. Tori wciąż podskakiwała na swoim siedzeniu i klaskała w dłonie wesoło piszcząc:
-Szybciej, szybciej!
„Wolniej, wolniej, wolniej!!!"
Gdy tylko Sabina wyminęła potężnego tira wciąż zmieniając biegi, aby nie zajechać silnika, odwróciłam się by spojrzeć przez tylną szybę.
Tirowiec pokazał nam środkowy palec, a chwilę potem zza niego wyjechał czarny i lśniący Infinity.
-Sabi, chyba nas doganiają!- zawołała młodsza siostra.
-Kto prowadzi?- zapytała.
-Chyba Markos.- odpowiedziała z wahaniem tamta.
-No to chyba czas na wyrównanie rachunków.- odpowiedziała uśmiechając się drapieżnie.
-Rachunków?- spytałam i nagle wszystkie moje towarzyszki przypomniały sobie o moim istnieniu.
-Sabina i Markos są jak stare, dobre małżeństwo- wyjaśniła Marii- Po prostu daj im działać.
-Pozwolę im się zbliżyć, a ty Marii otworzysz u siebie szybę, okej?- zapytała ruda.
-Tak jest, szefowo!
Sabina włączyła światła awaryjne i zwolniła. Chłopcy chyba zrozumieli aluzję i po chwili już się z nami zrównali. Marii zrobiła to, o co ją wcześniej poprosiła przyjaciółka:
-Nie szalej tak bo zajedziesz silnik- zaczął na wstępie Markos.
-Po tym jak strasznie wolno jedziesz wnioskowałam, że ty już to zrobiłeś.- odpowiedziała ruda nie odrywając wzroku od jezdni.
-Wybacz, ale chcąc nie chcąc, mężczyźni są lepszymi kierowcami. Myślałem, że po ostatnim razie to załapałaś.- powiedział złośliwe, a wszyscy jego kumple ryknęli śmiechem.
Dziewczyna mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy. Wciąż patrzyła na jezdnie, jakby czegoś szukała i po chwili na jej twarzy pojawiło się zadowolenie. Jej chłopak natomiast nie odrywał wzroku od niej, co było tylko przyczyną jego zguby.
Ruda po raz pierwszy przeniosła swoje błękitne spojrzenie na niego i posłała mu swój najpiękniejszy uśmiech.
-Do zobaczenia w Szczecinie, kochanie.- powiedziała słodko i gwałtownie nacisnęła pedał gazu.
Samochód natychmiast ruszył do przodu, wyprzedzając kolejną ciężarówkę. Jedyne co zdążyłam zauważyć, to jak chłopaki próbują przyśpieszyć, ale im to nie wychodzi, albowiem ich pas jezdni się kończy i cudem uniknęli zderzenia z mijaną przez nas ciężarówką.
Przeszedł mnie okropny dreszcz strachu i niepokoju, w momencie gdy usłyszałam ostry pisk opon.
Tori i Marika niemal płakały ze śmiechu, ale ja wciąż byłam zbyt zszokowana tym, co właśnie się stało. Sabina jakby to dostrzegając mówi:
-Nie martw się, nic im się nie stało. Najwyżej trochę później do nas dołączą, a my zdążymy się jeszcze zabawić.
Pamiętam jak kiedyś nazywałam tych wszystkich uczniów sztywniakami.
Nigdy nie pomyliłam się bardziej niż w tamtym momencie.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...