Rozdział 14

4.5K 374 3
                                    




Siłą woli zmusiłam się do skupienia się nad zadanymi poleceniami zamiast  na umieraniu ze strachu. Mimo wszystko ukrywałam to,  że się boję. Nie chcę, aby to uczucie rządziło całym moim życiem. To ja powinnam mieć nad nim kontrolę.

Akurat kończyłam ostatnie równanie, kiedy Robert mnie do siebie przywołał. Podniosłam głowę niepewnie i wskazałam palcem na siebie. On tylko pokiwał głową i wskazał na mój zeszyt. Po chwili rozsiadł się wygodnie w fotelu.

Przecisnęłam się przez cały rząd i zeszłam schodkami do nauczycielskiego biurka. Z trudem powstrzymywałam trzęsące się nogi. Przy przekazywaniu zeszytu, dotknął mojej ręki w taki sposób, że uczniowie uznaliby ten gest za przypadkowy. Niestety, wyczuł drganie moich rąk i uśmiechnął się triumfalnie.

-Zimno ci?- zapytał łagodnie.

-Nie, proszę pana.- skłamałam. Moje serce już dawno przestało bić i czułam, że śmierć jest coraz bliżej.

-Boisz się?- zapytał jeszcze łagodniej. W tamtej chwli zachowywał się jak drapieżnik, znęcający się nad swoją ofiarą, którą nie chciałam nigdy być.

-Nie, proszę pana.- odpowiedziałam hardo. Dosłownie przez sekundę, na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Jednakże nie wciąż nie wypadal z roli.

-To dlaczego twoje dłonie drżą?

-Zwykyły niedobór magnzeu- odparłam-Chyba przesadziłam z poranną kawą, proszę pana.- wyjaśniłam nie wychodząc z roli. Uśmiechnął się do mnie, po czym otworzył zeszyt i zaczął sprawdzać moje rozwiązania.

-To bardzo niedobrze. Powinnaś się pilnować. Dla tak młodego organizmu, jak twój, nie tylko kawa może być trucizną.- ciągle się ze mną bawił.

-Wezmę to pod uwagę, proszę pana.- odparłam i splotłam dłonie za plecami.

Ponownie się uśmiechnął i znowu zaczął przeliczać zadania. Trwało to zaledwie pięć minut. Sprawdzał wszystko dokładnie, cyfra po cyferce, litera po literce. Uczniowie zerkali na nas z zaciekawieniem, które tak często u nich widziałam. Kiedy tylko ich spojrzenia napotykały moje, prędko spuszczali wzrok.

Wszyscy oprócz Kacpra. On natomiast nerwowo przygryzał długopis i nie odwracał wzroku, mimo mojego długiego spojrzenia. Byłam zaskoczona, więc ponownie skupiłam się na Robercie. Idealnie w momencie, gdy skończył sprawdzać moje obliczenia.

Wstał i wręczył mi zeszyt. Uśmiechał się.

-Muszę przyznać, że twój poziom jest wybitny, ale mimo to nalegam, abyś została chwilę po lekcjach. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest to dla ciebie kłopot.

„Oczywiście, że jest."- chciałam zawołać i wybiec z klasy, ale odpowiedziałam tylko:

-Jak sobie pan życzy.

Pokiwał głową i opadł na fotel, pozwalając mi tym samym wrócić na miejsce. Tymczasem wskazał na innego ucznia w okularach i przywołał go do tablicy.

Kiedy usiadłam na swoim miejscu, Robert jeszcze chwilę mi się przyglądał. Na całe szczęście, przypomniał sobie, że jest w klasie, na lekcji i skupił się na uczniu przy tablicy. Kiedy Szymon to zauważył, zaczął do mnie szybko i cicho szeptać:

-Nie wiem, co ty w sobie takiego masz dziewczyno, ale zrób coś z tym jak najprędzej. Na tego gościa leci pół szkoły.

-Słucham?- spytałam prawie dławiąc się  powietrzem.

-Nie widziałaś jak na ciebie patrzył?- spytał z niedowierzeniem.

„Masz na myśli ten wyraz twarzy, kiedy zastanawiasz się, od czego zacząć tortury?"- chciałam odpowiedzieć, ale zamiast tego odparłam:

-Widziałam jak wpatrywał się w mój zeszyt. Myślę, że to raczej on powinien się obawiać masowych szkalowań ze strony dziewcząt.

Zachichotał.

-Lubisz igrać z ogniem, prawda?

-Tomaszewski, do tablicy!- zawołał Robert nie odrywając wzroku od tablicy i ucznia.

Szymon wstał i szepnął tylko na odchodnym:

-Chyba już jest zazdrosny.- zażartował i odmaszerował.

Rozejrzałam się po klasie i spojrzałam na Roberta. Kiedy byłam pewna, że nikt mnie na razie nie obserwuje (ale i tak pewnie ktoś to zobaczył), położyłam głowę na blacie i przykryłam ją dużym zeszytem, próbując schować się przed złośliwym losem.

Komuś, kto tworzył moje życie, naprawdę nie brakowało pomysłów    

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz