Rozdział 30

3.8K 303 8
                                    

- Boisz się? - spytał Kacper po kilku minutach spokojnego spaceru.
- A jak myślisz? - spytałam z lekką irytacją - Myślałam, że to będzie zwykły wypad na miasto, a nie włóczenie się po zamkniętej galerii handlowej nocą oraz włamywanie się do szkoły.
- No cóż, wybacz że nie trafiłem w twój gust.
- Jak następnym razem będziesz próbował trafić w czyjś gust, to bierz poprawkę na to, że ta osoba niekoniecznie jest taka jak Angela - odparowałam ze złością, a chłopak się zatrzymał.
- Skąd ty...
- Powiedzieli mi - wyjaśniłam i ruszyłam dalej. Kacper po chwili mnie dogonił.
- Nie gniewaj się! Kazali mi znaleźć kogoś na jej zastępstwo, ponieważ zrezygnowała w ostatniej chwili. Pomyślałem, że fajnie by było gdybyś z nami pojechała.
Już chciałam mu coś odpowiedzieć, ale pewna część mnie twierdziła, że ma rację.
Owszem, Krzysztof wystraszył mnie w lesie dzisiaj na śmierć, Marii ciągle po mnie jeździła i przysięgam, że miałam dość do końca życia słowa „świeżaczek", ale przy okazji przeżyłam coś nowego. Poznałam Sabinę i Torii oraz oddaliłam na chwilę od siebie wszystkie troski.
Spojrzałam na Kacpra i powiedziałam:
- Przepraszam, że ciągle narzekam. Mimo wszystko cieszę się, że tutaj jestem - wyznałam - Ja po prostu za dużo narzekam i robię się nudna.
- Nie jesteś nudna - sprostował, a ja zachichotałam.
- Tylko co? - spytałam.
- Tylko się trochę boisz - wyjaśnił delikatnie - Bo widzisz, ja, Wiktor, Sabina, Marko, Marii, Krzysztof czy nawet Torii robiliśmy to już po tysiąc razy. Ty robisz to po raz pierwszy i przeżywasz to tak samo jak każdy inny normalny człowiek, ale uwierz mi lub nie, po tej nocy już nie będziesz tą sama Alicją z Warszawy.
- Mówisz? - spytałam, a on się uśmiechnął szerzej.
- Sama zobaczysz i jeszcze wspomnisz moje słowa.
- Wybacz, ale nie skorzystam z okazji powiększenia twojego ego - odpowiedziałam żartobliwie.
- To się jeszcze okaże, blondyneczko - zażartował, po czym złapał mnie w pasie, uniósł do góry i przełożył sobie przez ramię.
- Co ty wyprawiasz?! - próbowałam zapytać wciąż się śmiejąc.
- Błagaj o litość, dziewojo!
- Po moim trupie!
- Może być - oznajmił, a potem zakręcił ze mną piruet, a mnie zaczęło się kręcić w głowie.
Gdyby zrobił tak raz, byłoby to do wytrzymania, ale za siódmym razem oddałam za wygraną:
-Dobra, wygrałeś!- zawołałam, ale on nie przestawał - Kacper, błagam cię o litość, no!
Opuścił mnie na chodnik, wciąż przytrzymując mnie jedną ręką. Czułam się tak, jakbym właśnie zeszła z najszybciej się kręcącej karuzeli na świecie.
- Możesz iść? - spytał, a ja pokiwałam głową. Próbowałam zrobić kilka kroków przed siebie, ale świat wciąż się kręcił, przez co nie mogłam złapać równowagi. Niezawodny refleks Kacpra ponownie mnie nie zawiódł, albowiem chłopak objął jedną ręka moja talię, mówiąc ze złowieszczym uśmieszkiem:
- Oj, chyba nie obędzie się bez mojej pomocy.
- Jakiś ty rycerski.
W taki o to sposób przetrwałam dalszą część spaceru w towarzystwie Kacpra, któremu nocne powietrze wyraźnie służyło niczym jak zastrzyk energii.
Zanim dotarliśmy na parking, odzyskałam równowagę, lecz przez długi czas nie puszczałam się Kacpra, ani on się na mnie nie skarżył. Jego ciało działało niczym kaloryfer w jesienne popołudnia, od którego nie chce się oderwać. Dlatego z niechęcią upomniałam go:
- Chyba musimy się już puścić.
Chłopak rozejrzał się po parkingu szkoły, którą obrano za nasz cel.
- Masz rację - puścił mnie, a ja szczelniej owinęłam się płaszczem - Nie, nie zapinaj go. Musisz jakoś zachęcić tego ochroniarza.
- Czyli nie wystarczy ładny uśmiech?
- Nie w tym wypadku - odpowiedział - Skup się. Twoje zadanie jest następujące - musisz zaprowadzić strażnika na parking, najlepiej będzie jak namówisz go do pójścia do jego samochodu. Ja ukryję się za tym samochodem - wskazał na najbliżej stojące wejścia do szkoły auto - i będę was śledził od momentu wyjścia ze szkoły. Pamiętaj, że musisz iść obok niego, abym mógł go w miarę szybko unieszkodliwić . A i nie zapomnij o włączeniu podłuchu od Wiktora. Będzie ci podpowiadał, co masz mówić, jasne?
Na samo słowo „unieszkodliwić" przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz, ale postanowiłam być dzielna i go zignorować, a potem pokiwałam głową.
- Czy chcesz o coś zapytać? Według zegarka mamy jeszcze pięć minut do jego zmiany, więc jeśli jest coś, o co chciałabyś zapytać, to teraz przyszedł na to czas. Potem już nie będzie odwrotu.
Zamknęłam oczy, aby mocno się zastanowić nad moimi wątpliwościami, ale jedyne pytanie, które wciąż mi się nasuwało to „Czy mogę wrócić do domu?", ale odepchnęłam tę myśl.
- Potrzymasz mi torebkę? - spytałam otwierając oczy.
- Jasne - odparł zdziwiony.
Otworzyłam torebkę, wyciągnęłam podręczną kosmetyczkę, a potem podeszłam bliżej starej latarni i zaczęłam poprawiać makijaż. Kiedy założyłam szpilki i uznałam, że prezentuję się w miarę urokliwie, odebrałam od chłopaka torebkę.
- Jak wyglądam? - spytałam.
- Jak dla mnie, trochę za grzecznie - wyznał- Mogę?- spytał wskazując na moją sukienkę.
- Zależy co - odpowiedziałam nieufnie.
- Spokojnie, zaufaj mi.
Spojrzałam na gmach szkoły, a potem na wyświetlacz telefonu. Została mi minuta.
- Niech ci będzie - zgodziłam się wreszcie, a chłopak podszedł do mnie bliżej.
- Tylko nie mów nic Angeli - uprzedził mnie, po czym pociągnął dekolt mojej sukienki w dół, a ja zrobiłam się czerwona jak burak.
- Pochyl się do przodu - rozkazał. Kiedy zrobiłam to, co chciał zaczął mi ugniatać włosy i lekko je tapirować - Dobra, wyprostuj się.
Chłopak zaczął mi się przyglądać, po czym wręczył mi lusterko. Moje włosy wyglądały na o wiele gęstsze i zwracałam na siebie o większą uwagę, niż bym tego chciała.
- Teraz wyprostuj się i użyj swojej największej mocy, jaką są kobiece wdzięki.
- Nie wiem, czy tak potrafię - odpowiedziałam.
- Oczywiście, że potrafisz, tylko musisz uwierzyć w siebie. Kobiety są przecież stworzone do manipulacji! No, dalej! - klepnął mnie w tyłek i już miałam mu coś odpowiedzieć, ale już szedł w kierunku ustalonej kryjówki.
Westchnęłam głęboko.
„Dasz radę"- pomyślałam i ruszyłam przed siebie.
„Nie denerwuj się, teraz znaczenie ma tu i teraz"
Byłam już w połowie drogi, gdy zdałam sobie sprawę, że wcześniej nie miałam siły w nogach. Teraz szłam pewnie i prosto przed siebie do celu.
„-Bardzo dobrze świeżaczku! Tak trzymaj, już dorastasz!"- usłyszałam w głowie głos Marii i przypomniałam sobie o włączeniu podsłuchu. Ręką wymacałam guzik i go nacisnęłam. Po chwili rozległ się dźwięk:
- Halo? - rozpoznałam głos Wiktora.
- Wiktor! - ucieszyłam się.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Trochę tak, jakbym miała zaraz wyjść na scenę w teatrze.
- Bo to jest prawie to samo. To bardzo dobry znak - pocieszył mnie - Będę tutaj cały czas z tobą, nie odpowiadaj mi nic, tylko wykonuj moje polecenia, nie przykładaj dłoni do ucha, ani go nie odsłaniaj, a będzie dobrze, rozumiesz?
- Rozumiem - zwolniłam przed schodami i po raz ostatni wzięłam naprawdę głęboki oddech, aby przepędzić strach, a potem zaczęłam się wspinać - W takim razie bez odbioru - wyszeptałam.
Spojrzałam przez szklane drzwi i kiedy dostrzegłam barczystego stróża z latarką w ręku, całego ubranego na czarno, bez zastanowienia weszłam do środka.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz