Rozdział 14

3K 251 34
                                    


Matko Święta! Właśnie wróciłam z "Obecność 2" i mam straszne schizy...

Ale patrzcie jaka jestem dzielna! Usiadłam i mimo wszystko poprawiam ten rozdział!

Tak w ogóle, jak znacie jakieś sposoby na takie schizy, to wesprzyjcie mnie proszę...


Po czym go poznałam? Cóż, to nie było trudne.

Jego bujne i kruczoczarne włosy na zawsze pozostały w mojej pamięci. Był średniego wzrostu, szczupły; zero masy mięśniowej. Interesował go skateboarding oraz wszystkie inne sporty wodne – do tych dyscyplin nie potrzebował znaczącej siły i wytrzymałości.

Tylko przez moment stałam jak wryta, zastanawiając się, co powinnam zrobić. Już miałam rzucić mu się na ratunek, gdy Szymon złapał mnie za nadgarstek:

- To nie nasza sprawa! Musimy już iść!

- Masz rację! – odpowiedziałam wyszarpując się z jego uścisku – Nie wasza, a moja!

Zmierzając w kierunku napastników, chwyciłam po drodze pozostawioną niedbale na ulicy szklaną butelkę  i roztrzaskałam ją na głowie jednego z mężczyzn.

Kiedy ten zatoczyłsię do tyłu, ja wciąż trzymałam w ręku szyjkę ocalałej części butelki i spojrzałam groźnie w oczy rabusia, uzbrojonego w nóż.

- Macie go zostawić, rozumiesz?

- Obawiam się, że nie – odpowiedział i wziął na mnie zamach nożem.

Na całe szczęście udało mi się gozablokować jedną ręką. Byłam silniejsza.

Następnie uderzyłam go ostrymi krawędziami szyjki w skroń. Mój przeciwnik ryknął, ale wciąż nie chciał odpuścić, więc uderzył mnie pięścią w twarz.

Na ratunek przybiegł mi Borys, który złapał go od tyłu za szyję, a ja zręcznym ruchem odebrałam mu nóż, który na końcu wbiłam w udo.

- Nie wyciągaj go, bo się wykrwawisz – powiedziałam złośliwie i ruszyłam z atakiem na ostatniego z napastników, którym postanowił zająćsię Szymon. Korzystając z nieuwagi tego pierwszego, pchnęłam go na ścianę i uderzyłam w nos, a potem kolanem w brzuch.

Mężczyzna osunął się na ziemię.

- Zabierzcie im telefony – rozkazałam swoim towarzyszom, a potem podeszłam do zszokowanego i rannego Grześka.

- Nie bój się mnie – uspokoiłam go, klękając przed nim – Coś ci zrobili?

- Alicja? To ty?! – zawołał zaskoczony, a ja ponownie go przywołałam do porządku:

- Pytam się, czy coś ci zrobili. Pogadamy później.

- Jestem tylko poobijany – odparł lekko zszokowany tym, jak się zachowywałam. Wtedy już miałam całkowitą pewność, że naprawdę bardzo się zmieniłam.

Ale mimo, że obiecywał mi, iż czuł się dobrze, wiedziałam że musieliśmy podrzucić go do szpitala. To, że wtedy czuł się w miarę dobrze, nie oznaczało że nic się nie stało. Dopiero za kilka godzin mógłby  odczuć skutki pobicia.

- Dobrze, za chwilę będziemy musieli się trochę przejść. Jeśli poczujesz się źle, masz mi o tym powiedzieć – spojrzałam mu głęboko w oczy, aby zrozumiał, że to nie były żarty – Podajcie mi jeden telefon.

Szymon rzucił komórkę w moją stronę, a ja ją zręcznie złapałam. Następnie pochyliłam się nad najbardziej przytomnym bandytą:

- Twój kolega tutaj umrze, jeśli nie wezwiesz pogotowia, rozumiesz? – spytałam go, a on pokiwał głową – Doskonale. Jeśli jeszcze raz będziecie chcieli napaść na tego pana, – tutaj wskazałam na Grzegorza – to ja się o tym dowiem. A jeśli się o tym dowiem, to będziecie mieli do czynienia z ludźmi, o których istnieniu nawet nie mieliście pojęcia. Wyraziłam się jasno, czy przetłumaczyć ci to na twój język? – spytałam z groźbą w oczach, a ten pokręcił głową.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz