Rozdział 43

3.6K 305 9
                                    


Gdy tylko postanowiłam powrócić do świata żywych, czułam jak nowa siła krąży w moich żyłach i tylko czeka, aż jej użyję.

Moja niewyżyta energia musiała jeszcze poczekać z jakieś dwa tygodnie zanim Stowarzyszenie Sinisterów było gotowe włączyć mnie do programu szkoleniowego.

Od razu po zakończeniu zajęć z samoobrony, Modrzewski zatrzymał mnie przed wejściem do szatni:

- Przebierz się najszybciej jak możesz, a potem podejdź do mnie.

- Coś nabroiłam? - spytałam zaskoczona.

- Chodzi o Stowarzyszenie - odpowiedział lakonicznie i wyszedł z sali treningowej.

W odpowiedzi pokiwałam tylko głową i weszłam do szatni. Sabina zauważywszy w jakim pośpiechu naciągam na siebie ubrania, postanowiła spytać dokąd tak pędzę.

- Modrzewski chce mnie widzieć. Mówił, że chodzi o Stowarzyszenie - odparłam szeptem.

- Pewnie został ci wyznaczony do krótkiego wprowadzenia - pomyślała na głos.

Nic nie odpowiedziałam, ponieważ nie byłam pewna czego mogę się spodziewać.

Gdy tylko wyszłam przebrana na korytarz, nauczyciel już na mnie czekał. Ledwie zdążyłam do niego podejść, gdy odskoczył od ściany i ruszył przed siebie, w kierunku wyjścia na zewnątrz.

- Najpierw się przejdziemy - oznajmił.

Byłam trochę więcej niż niezadowolona z tego, że na zewnątrz jest mokro i zimno, a ja nawet nie mam kurtki, ale nawet nie odważyłam się skrzywić.

- Coś już słyszałaś o stowarzyszeniu? - spytał gdy dotarliśmy do szkolnego parku.

- Tak naprawdę wiem tylko jak się nazywa - wyznałam trochę zażenowana swoją niewiedzą - Nic więcej.

- Och. No dobra - powiedział zaskoczony - W takim razie postaram ci się to łatwo wytłumaczyć - obiecał, wziął głęboki oddech i zaczął referować - Stowarzyszenie Araj zostało utworzone bardzo dawno temu. Nazwa naszej organizacji została zaczerpnięta od mitologicznych Erynii, bogiń zemsty, które wymierzały sprawiedliwość tym, którzy jej skutecznie unikali. „Araj" oznacza klątwę i tak też były nie raz nazywane. Współczesne cele niewiele się  zmieniły. Jednak różnia polega na tym, że od czasu zakończenia drugiej wojny światowej, działamy na skalę światową. W tym czasie nasze stowarzyszenie zaczęło ścigać nazistów, którzy po klęsce Hitlera uciekli do Brazylii, Argentyny czy innych zakątków świata, gdzie mieliby czuć się bezpieczni.

- Podobno nie wszystkich wyłapano - odezwałam się wreszcie.

- Taka jest oficjalna wersja, a tak naprawdę wielu z nich po prostu zabiliśmy po swojemu.

Zdanie „po prostu zabiliśmy ich po swojemu" wywołało u mnie niemiłe ciarki.

- Wcześniej nie rekrutowaliśmy młodych ludzi. Wszystko się zmieniło, gdy wiele z nich samo się do nas zgłaszało pragnąc zemsty. Nie mieliśmy nic przeciwko, ponieważ zaczęli osiągać o wiele lepsze wyniki niż nie jedni najlepiej wyszkoleni, starsi agenci. Właśnie z tego powodu utworzono takie szkoły jak ta, aby mieć miejsce gdzie tacy ludzie mogliby odbywać szkolenia. Podczas PRL-u odbywały się potajemnie, w tunelach. Wcześniej byliśmy normalną szkołą, która w tajemnicy przed władzami pobierała dotacje od krajów zachodnich w zamian za szpiegowanie podczas zimnej wojny.

"Normalną szkołą"

- I przez tyle lat nikt was nie odkrył? - spytałam z niedowierzeniem i postanowieniem zweryfikowania całej tej historyjki u Roberta.

- Mieliśmy wielu przyjaciół po obu stronach barykady, które starały się nas kryć za wszelką cenę. Kiedy tylko czasy się zmieniły, wyszliśmy z ukrycia, ale wciąż nasze działania zostają ściśle tajne w imię bezpieczeństwa naszych operacji.

- Na czym one polegają? - spytałam.

- Nie jestem w stanie wymienić ci ich wszystkich, ponieważ na całym świecie każdy odczuwa jakąś niesprawiedliwość. Naszym zadaniem jest wyrównywanie rachunków.

W tym momencie przypomniałam sobie szkołę, którą kazano nam zdemolować, za to że na konkurs z języka angielskiego wysłano dzieci, które mówią w tym języku od urodzenia. Nie uważam, aby taka postawa była uczciwa i odpowiednia, ale to nie oznacza że automatycznie mamy pozwolenie na wandalizm. To prawie tak jakby porysować komuś samochód, ponieważ bogaci rodzice mu go kupili, a ty dalej jeździsz rowerem do pracy.

- Dobra, to może już tyle z charakterystyki naszego stowarzyszenia. Lepiej przejdźmy do kwestii twoich treningów.

- Zamieniam się w słuch.

- Każdy nowy członek stowarzyszenia ma dobrane szkolenie według jego indywidualnych potrzeb. Aby to zrobić, potrzebujemy wykonać twoją analizę psychologiczną i fizyczną.

„Zupełnie tak jakbyście za mało o mnie wiedzieli..."

- Kiedy i gdzie mam się stawić na tę analizę? - spytałam niechętnie.

- Nie możemy ci powiedzieć, ponieważ aby wypadła jak najlepiej nie możesz się jej spodziewać.

- Czyli równie dobrze może się odbyć dokładnie za pięć minut?

- Mniej więcej - odpowiedział, a ja ledwo powstrzymałam się przed wzniesieniem oczu do góry - Musisz być gotowa na wszystko, ponieważ od analizy zależy twoja przyszłość w stowarzyszeniu.

- Cóż, jakbyście mnie z niego wyrzucili, wcale bym się nie obraziła - odpowiedziałam nie ukrywając złości i nienawiści jaką darzyłam swojego dyrektora. Nauczyciel stanął jak wryty i zaczął badać moją twarz, ale w ogóle się ty nie przejęłam.

- Dlaczego tak mówisz?

- Jestem tutaj tylko dlatego, że grożono mojej rodzinie i gdyby zależało wszystko tylko i wyłącznie od mojego życia, już dawno by mnie tu nie było.

Mężczyzna jeszcze chwilę mi się przyglądał, próbując ukryć niestety widoczne współczucie, gdy wreszcie przemówił:

- Chcesz usłyszeć moją radę? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami - Jeśli naprawdę chcesz, aby twojej rodzinie nic się nie stało, nie mów o swojej niechęci nikomu więcej. Moim obowiązkiem i  każdego innego opiekuna będzie to zgłosić, a wtedy przekonają cię do siebie inaczej. Mówię ci to tylko dlatego, że jesteś jedną z niewielu osób, które trafiły tu wbrew swojej woli i są na tyle odważne, a wręcz głupi, by o tym mówić - jego słowa poruszyły we mnie pewną część, która sprawiała że naprawdę zaczęłam się bać - Wydaje ci się, że wiesz w co się wpakowałaś, ale zapewniam cię, że to wszystko to dopiero początek i tak naprawdę dalej nie wiesz nic.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Zaskoczyła mnie bezpośrednia szczerość ze strony nauczyciela, ale dopiero później pojawiło się moje zrozumienie. Ten człowiek może sam miał kiedyś rodzinę, albo o takowej marzy.

 Może jednak nie wszyscy ludzie są źli.

 A przynajmniej się tacy nie urodzili.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz