„Święta, święta i już po świętach..." - powiedziałam w myślach patrząc przez okno w korytarzu na podjazd, który powoli zapełniał się powracającymi uczniami. Było zaledwie kilka dni przed Sylwestrową Nocą, podczas której została zorganizowana impreza w naszej szkole.
Zadzwoniłam do Wiktora, aby się go zapytać czy wróci.
- Skoro pytasz to wrócę - westchnął żartobliwie - A ty jak się czujesz?
Miał na myśli moje samopoczucie po utracie Szymona, które było w miarę stabilne dzięki lekom. Codziennie, po przebudzeniu szłam do łazienki, gdzie w apteczce trzymałam małą walizeczkę ze strzykawkami i lekarstwem, które stosowałam do żylnie. Na początku miałam spore problemy z opanowaniem tej czynności i byłam zmuszona odwiedzać salę medyczną, aby ćwiczyć to pod nadzorem kogoś wykwalifikowanego.
- Jakoś się trzymam. A ty?
- Trochę nie mogę w to wszystko uwierzyć - wyznał - Chyba tak jak ty i Sara, gdzieś w głębi miałem nadzieję, że wróci.
- Pewnie się teraz wścieka, że tak to przeżywamy.
- To niech wstanie z grobu i przyjdzie mi nakopać - rzucił wyzwanie Wiktor, a ja się uśmiechnęłam .
Slawkowicz postanowił pewnego dnia wtajemniczyć mnie w pewne sprawy stowarzyszenia, dlatego zaprosił mnie do gabinetu.
- Leki ci pomagają? - zapytał, a ja tylko pokiwałam głową - To dobrze, bo chcę z tobą o czymś ważnym porozmawiać, ale od tej pory będziesz musiała obiecać milczenie.
- Obiecuję - odparłam obojętnie.
- Przede wszystkim chodzi o zabójców Szymona - zaczął, a ja wbiłam paznokcie jednej ręki w udo - oraz ludzi, którzy napadli Markosa. Mamy już też pewne podejrzenia co do złodzieja akt.
- Pan wie kto to zrobił?
- Mamy co do tego pewne podejrzenia, o których chciałbym ci opowiedzieć ze względu na twoją dojrzałość jaką się wykazałaś podczas misji w Warszawie. Zwłaszcza że cała gra dotyczy również i ciebie.
- Mnie? - spytałam zaskoczona.
- Tak, ale o tym opowiem w swoim czasie. Najpierw zacznę jednak od początku - rozsiadł się w fotelu - Jest jedna organizacja, z którą od kilku lat prowadzimy wojnę. Nazwali się „Egidą". Jeżeli nas uważasz za potworów, to zapewniam cię, że oni są jeszcze gorsi. To właśnie oni odpowiadają za wszelkie konflikty na świecie lub zamachy na przywódców politycznych. I to właśnie my stoimy im na przeszkodzie we wprowadzeniu światowego chaosu.
- Dlaczego to robią? - spytałam.
- Przede wszystkim pieniądze, moja kochana - odparł lekko - Ale tak poza tym, to są to ludzie, którzy mają wizję innego, lepszego świata, w którym panuje chaos i anarchia. Dlatego nie warto tak naprawdę prowadzić z nimi jakichkolwiek rozmów, ponieważ żaden sensowny argument nie jest w stanie przemówić im do rozumu. Jesteśmy jedyną siłą, która mogłaby ich przed tym wszystkim powstrzymać.
„Tak źle i tak niedobrze."
- No dobrze - powiedziałam ostrożnie - A jak to się łączy z tymi wszystkimi ostatnimi nieszczęściami?
- Bardzo dobre pytanie - pochwalił mnie - Wiesz, że nasza organizacja rekrutuje uczniów z tej szkoły już w tak młodym wieku, a po odbyciu szkolenia, wciela ich w nasze szeregi. Dlatego to właśnie niektórzy z was są celami tej organizacji. Czasami udaje im się do was dotrzeć w jakiś sposób, a potem przeciągają was na swoją stronę. Tak też zapewne się stało z kimś, kto wykradł dokumenty Szymona. Jeżeli również chodzi o napad na Markosa, to chłopak zeznał, że zaproszono go na takie spotkanie, ale nie przebiegło ono pomyślnie i resztę już chyba znasz, prawda? - spytał, a ja pokiwałam głową.
- Powoli wszystko zaczyna mi się rozjaśniać. Ale nie rozumiem, jaki to wszystko ma związek ze mną?
- W tym celu opowiem ci trochę o twoich b i o l o g i c z n y c h rodzicach - spojrzał na mnie z tym swoim durnowatym uśmieszkiem ciągle badając moją reakcję - Bo widzisz, niestety, ale nigdy ich nie poznasz. Oddali za ciebie życie, abyś nie musiała trafić do „Egidy".
- Po co mieliby chcieć mnie werbować?
- Twoi rodzice również służyli Araj i byli w tym jednymi z najlepszych - przyznał - i jak już wszyscy zauważyli, bardzo dużo po nich odziedziczyłaś. Mówiąc „odziedziczyłaś" nie mam na myśli tylko i wyłącznie genów, ale i też dobra materialne.
- Że co proszę?
- W rzeczywistości jesteś bardzo bogata, Alicjo. Szczerze mówiąc, to nie masz czego się wstydzić przed najbogatszymi rodzinami w tej szkole - wciąż sprawdzał moje odczucia, ale ja tylko patrzyłam się na niego w milczeniu - Masz naprawdę duży majątek: kilka posiadłości w Europie, Azji, Ameryce i kilka udziałów w ogromnych przedsiębiorstwach. Wszystko to zapisano ci w testamencie, który tylko ty możesz odczytać i domagać się jego realizacji. Wszystko brzmi tak łatwo, prawda? - spytał mnie retorycznie, wstając z krzesła i kierując się w moją stronę - Zadajesz się z ludźmi, którym z łatwością dorównujesz w warstwie społecznej, ale tak naprawdę jest jedna, mała rzecz, która sprawia że to ty masz wszystkie najlepsze karty w rozdaniu - powiedział Slawkowicz stojąc tuż przede mną.
Dawniej wstałabym, aby mu udowodnić że nie ma przed sobą małej, przestraszonej dziewczynki, ale wtedy tego nie zrobiłam.
- Tą rzeczą jest coś, co jest w stanie zwalić tak potężnego i niebezpiecznego kolosa jakim jest „Egida" z nóg na zawsze. I to właśnie zdobyli twoi rodzice - wyjaśnił wreszcie i zaczął się we mnie wpatrywać tak, jakby liczył rosnące zyski - Masz coś, co mogłoby sprawić, że zakończyłaby się ta krwawa rzeź, która trwa od tak wielu lat, ale wszystko zależy od ciebie.
„To dlatego tak bardzo panu zależy na mojej sympatii?"
- Wiadomo co to jest? - spytałam.
- Niestety, ale tę informację zabrali do grobu ze sobą twoi rodzice - odpowiedział - Gdy tylko ukryli cię z dala od tego wszystkiego, „Egida" ich dopadła i próbowała wydobyć od nich wszelkie informacje na twój temat oraz spisanego testamentu. Zachowali się jak prawdziwi bohaterowie do samego końca i zmarli w piekielnych męczarniach nie zdradzając przy tym stowarzyszenia.
„I mnie"- dodałam z nostalgią w myślach.
- Jak wiele osób wie, kim tak naprawdę jestem? - spytałam przypominając sobie, że wciąż wszyscy zwracali się do mnie per „Zalewska".
- Tylko ja i kilku moich zaufanych pracowników - wyznał z dumą - Wyobraź sobie tylko, jak wzrośnie twoja pozycja tutaj, gdy po prostu zmienisz nazwisko na Dostojewska.
„Super. Na tym akurat mi zależy najbardziej."
- Dlatego tak bardzo zależy im na tym, aby się do ciebie zbliżyć - wyrwał mnie z zamyśleń dyrektor - Gdy uda im się ciebie do siebie przekonać i jak tylko zdobędziesz testament, zdobędziesz jedyną szansę na uczynienie tego świata lepszym.
- Ja nawet nie wiem do kogo mam się po niego zwrócić - wyznałam.
- Tą kwestią się właśnie zajmujemy i nie musisz się o to w ogóle martwić - zapewnił mnie - Jak na razie, bardzo nam zależy na tym, abyś poznała całą sytuację, abyś mogła dokonać jak najodpowiedniejszego wyboru.
- Mówi pan o wyborze strony? - chciałam się upewnić, a on pokiwał głową - W takim razie chyba klamka zapadła przy podpisywaniu umowy, prawda?
- Cieszę się, że się rozumiemy - odpowiedział - To już wszystko z mojej strony. Masz jakieś pytania?
Coś mi wówczas nie pasowało.
- Tak, mam - odezwałam się - Skoro to Egida miała stać za zabójstwem Szymona, to w jaki sposób chciałaby mnie tym do siebie przekonać?
Tego pytania na sto procent się nie spodziewał, ale próbował to ukryć. Niestety, ale przez szkolenia z Robertem i częstymi wizytami u niego, stworzył sobie kogoś prawie równego sobie.
- Jedną z naszych teorii jest to, że przy spotkaniu z tobą, będą próbowali ci wmówić, że to nasza robota - odpowiedział, a potem zapatrzył się w okno - Wiem, że nie powinienem ci mówić takich rzeczy, ale po części rozumiałem twoją złość na mnie w momencie, gdy otrzymałaś jego prochy. Znałem go od kilku lat i wiele razy miałem okazję z nim, tak jak teraz z tobą, tutaj rozmawiać - wyznał wciąż nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem - Naprawdę jestem na siebie za to zły i nie ma dnia, gdy nie zastanawiałbym się nad tym, co wtedy zrobiłem nie tak.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc nie mówiłam nic. Tak naprawdę, nie wiedziałam czy wierzę w te jego wytłumaczenie, ale wiedziałam, że tego wzroku - pełnego bólu i rozpaczy - nie da się ot tak podrobić nawet po wielu latach praktyki.
Miałam jeszcze kilka, bardziej szczegółowych pytań, ale postanowiłam je odłożyć na później i zostawiłam dyrektora samego ze swoimi wyrzutami sumienia.
„Moi rodzice nie żyją "- pomyślałam patrząc w lustro, próbując sobie wyobrazić, jak oni mogliby wyglądać.
Żałowałam, że nie mam żadnego ich zdjęcia, ani nikogo kto mógłby mi coś o nich opowiedzieć. Czułam się dosłownie jak współczesny Harry Potter, z tą tylko różnicą, że ja miałam trochę lepiej w życiu niż on.
„Chociaż też bym nie pogardziła taką peleryną niewidką od ojca "- próbowałam samą siebie rozweselić, ale chyba mi nie wyszło.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...