- Mogę dzisiaj usiąść obok ciebie? - zaproponował Kacper, wchodząc do sali matematycznej.
Spojrzałam niepewnie na stare miejsce Szymona i od razu posmutniałam, przypominając sobie, że tak naprawdę niewiele dla niego znaczyłam.
- Jeśli Angela nie wyrwie mi za to włosów to nie mam nic przeciwko - odpowiedziałam, starając się, aby to zabrzmiało trochę bardziej żartobliwie niż kąśliwie.
- Czyli się o to gniewasz? - spytał udając ciekawość, ale zauważyłam jego małą satysfakcję w oczach, która mnie zdenerwowała. To by znaczyło, że mu na mnie zależało, a Angela to tymczasowa przystań. Niestety, ale nie znoszę takiego traktowania.
- Już ci mówiłam, że nie - odpowiedziałam szeptem, gdy już usiadł - Po prostu nie chcę, aby twoja dziewczyna była o mnie zazdrosna - odpowiedziałam z odpowiednim naciskiem na słowo „twoja", ale jego to wcale nie zraziło.
- Dzień dobry moi kochani! - zawołał Robert zatrzaskując za sobą drzwi.
Nagle wszystkie rozmowy umilkły i każdy otworzył zeszyt z wyczekiwaniem na odpytywanie.
- Twój wybranek serca wrócił z wakacji - oznajmił słodko-jadowitym szeptem Kacper.
Postanowiłam zignorować jego uwagę i skupić się na lekcji, co i tak było nie lada wyzwaniem, ponieważ komentarze Kacpra i obecność Roberta ciągle wprowadzały mnie z równowagi.
Najpierw odpytał z funkcji liniowych, a potem zaczął nowy temat. Za każdym razem, gdy stał tyłem do tablicy, podziwiałam grację z jaką się poruszał oraz niezłą budowę ciała. Już dawno przekonałam się o tym, że ma więcej siły niż na to wygląda.
Tak bardzo bałam się, że go stracę.
- Zalewska! - otrzeźwił mnie jego głos, tym samym przyłapując mnie, że się na niego gapiłam - Zrobisz następne zadanie?
Szybkim wzrokiem rzuciłam na tablicę, aby sprawdzić, które zadanie zostało wykonane. Tamtego dnia miałam akurat szczęście, ponieważ osoba przede mną, zapisała numer swojego zadania, więc wystarczyło tylko wziąć podręcznik i podejść do tablicy.
Kiedy udało mi się je poprawnie rozwiązać, pokiwał głową z uznaniem i kazał usiąść.
Z nas obojga, to właśnie on najlepiej grał przed publicznością - w klasie zawsze traktował mnie z chłodnym dystansem. Na szkoleniach traktowaliśmy się jak rodzeństwo, ale to mnie najtrudniej było zachowywać się ostrożnie, mimo że według niektórych „naukowych" teorii powinno być zupełnie odwrotnie.
Najciekawsze jest to, że wszelkie środki bezpieczeństwa były odwoływane w momencie, gdy zostawaliśmy sami - wtedy to widziałam w nim kogoś, na wzór Mr Hyde'a.
Wiem, że w tamtym momencie nasza relacja była jakby w zawieszeniu, ale starałam się o tym w ogóle nie myśleć, ponieważ to mnie tylko jeszcze bardziej dobijało.
Mimo wszystko, udało mi się i zachowywałam się spokojnie, do momentu gdy usiadłam na swoje miejsce.
- Jak to jest wytrzymywać w jednym pomieszczeniu ze swoim nielegalnym kochankiem, gdy widzi was ponad dwadzieścia pięć osób? - spytał Kacper, a ja ze złości wbiłam paznokcie w uda, niszcząc w ten sposób rajstopy.
- Na pewno nie można tego porównać do pieprzenia się z dziewczyną, którą się bezwstydnie oszukuje - warknęłam wrogo, a chłopak się roześmiał i uniósł do góry ręce w geście kapitulacji, co od razu zauważył Robert.
- Jakiś problem, Alicjo? - spytał nauczyciel.
- Och, jak oficjalnie! - zakpił, a ja kopnęłam go w piszczel pod ławką.
- Mogę do łazienki, panie profesorze? - spytałam wstając z nadzieją, że opuszczę tę salę tortur.
- Jesteś pewna? Za chwilę dzwonek - zauważył patrząc na zegarek -Chyba wytrzymasz jeszcze chwilę? - spytał, nie oczekując odpowiedzi i znowu skupił swoją uwagę na uczennicy przy tablicy.
- Chyba go ostatnim razem nie zadowoliłaś - znowu wyszeptał Kacper tuż koło mojego ucha, gdy opadłam na krzesło.
Poczułam jak moje oczy napełniają się powoli łzami - byłam jednocześnie wściekła i bez radna.
„Mówiąc takie rzeczy chce pokazać, że mu na mnie zależy?"
Pochyliłam głowę i skryłam zaciśnięte wargi i oczy pod włosami.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek spakowałam swoje rzeczy i jako pierwsza wystrzeliłam z klasy. Wspinając się na piętro, usłyszałam za sobą przyspieszone kroki Kacpra, a że nie chciałam go widzieć, jak najszybciej wmieszałam się w tłum.
Mimo to, jakoś udawało mu się nie tracić mnie z zasięgu wzroku. Jedynym miejscem, do którego mogłam uciec w tamtej chwili była damska toaleta. Otworzyłam jej drzwi i już chciałam je za sobą zamknąć, gdy nagle Kacper wparował za mną do środka.
Byłam na niego taka zła, że nawet nie chciałam słuchać ani jednego słowa. Dlatego po prostu podeszłam do niego i trzasnęłam go w twarz.
Nie spodziewał się tego z mojej strony, więc stał tam oniemiały i pocierał policzek, nie przestając się na mnie gapić.
- Już ci lepiej? - spytałam - Bo mnie owszem, tylko żałuję, że musiałam złamać sojusz.
Chwilę mierzyłam się z nim wzrokiem, a gdy uświadomiłam sobie, że nic nie odpowie, opuściłam toaletę.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...