Po tygodniu obserwacji zostałam wypuszczona ze szpitala. Przez ten cały czas, Kacper ani razu mnie nie odwiedził.
Czarne, jak prawie każdy samochód Araj, BMW zawiozło mnie pod szkolne mury. Od razu zapukałam do pokoju Wiktora, który bardzo się ucieszył, że nic mi nie było.
- Czyli jesteście do siebie podobne równocześnie nie będąc ze sobą spokrewnione? - zaciekawił się.
- Brzmi jak telenowela, co?
- Gorzej - zaprzeczył - Bo to wszystko dzieje się naprawdę.
- Od razu po tym, jak miałam ten okropny sen, zadzwoniłam ze stacjonarnego do Szymona, aby wypytać o Aleksandrę.
- I jak?
- Powiedział, że mnie odnajdzie, a do tego czasu nie wolno mi do niego dzwonić.
- Ale nic nie mówiono o wstrzymaniu akcji? - chciał się upewnić, a ja potrzasnęłam głową.
- Mamy nie przerywać pracy nad wyjściem - odpowiedziałam - A tak w ogóle, to co się działo gdy mnie zabrali?
- Angela próbowała zwiać przed strażnikami, ale prędko ją złapano. Slawkowicz był wściekły i zachowywał się strasznie nieodpowiedzialnie. Wezwał jej rodziców i przez wiele godzin nikt nie wychodził z gabinetu.
- Wiesz dlaczego mnie zaatakowała? - spytałam, a on potrząsnął głową - Powiedziała, że Kacper chciał ją zostawić. Dla mnie.
- Nie spodziewałaś się tego po nim, co?
- Kiedyś miałam cichą nadzieję, że to zrobi, ale teraz sama nie wiem, czy mam się z tego cieszyć.
- Chyba cię rozumiem - powiedział poklepując mnie po ramieniu, a ja obdarzyłam go ciepłym uśmiechem - Dobra, teraz nauka! - oświadczył wyciągając z szafy biurka książki, a ja stęknęłam - A co to jest za zachowanie? Ladacznica! Tylko chłopcy jej w głowie!
- To prawda, tak było! - odpowiadam podnosząc rękę do góry w momencie, gdy Wiktor rzuca we mnie książką.
Po nadrobieniu lekcji, poszliśmy na kolację. Gdy weszliśmy do jadalni, od razu zauważyłam, że Wiktor się dziwnie zachowuje. Zupełnie tak, jakby kogoś szukał. Kiedy tylko usiedliśmy do stolika, postanowiłam go o to zapytać:
- Kogoś szukasz?
- Ja? - spytał zaskoczony - Dlaczego miałbym?
- Bo zaraz ci się głowa odkręci od ciągłego rozglądania się na boki.
- Bardzo zabawne - odpowiedział dziabiąc z rezygnacją widelcem sałatkę ziemniaczaną.
Postanowiłam go więcej nie ciągnąć za język i skupić się na jedzeniu. Wkrótce, do stołu dosiadła się Marii z Krzysztofem.
- Cześć! Dzisiaj wróciłaś? - spytała brunetka z szarymi oczami.
- Tak. Przepraszam, że się nie przywitałam, ale chciałam od razu się zabrać za zaległości. Już i tak od jakiegoś czasu ledwo wiążę koniec z końcem - wytłumaczyłam się.
- W porządku. Wszyscy wiemy jak wielką pokusą dla ciebie był nasz widok, ale wiadomo - nauka, potem przyjemności - odpowiedział Krzysztof, a Marii spojrzała na sufit.
- Wiesz, że nie jesteś śmieszny? - spytała.
- "Wiesz, że nie jesteś śmieszny?" - przedrzeźniał dziewczynę, a ta kopnęła go w kolano - Aua! Normalna jesteś? Mam ci oddać? - spytał.
- Możesz mi naskoczyć.
- A ty wiesz, co możesz mi zrobić? - zapytał unosząc znacząco brew, a ta uderzyła go mocno w bark.
Patrząc na tę dwójkę, natychmiast poczułam się jak w domu.
- Wiesz kiedy wrócisz na szkolenie? - spytał Wiktor, wychodząc po kolacji ze stołówki.
- Może za dwa tygodnie będę w formie.
- Tak szybko? - zdziwił się.
- Lekarze podwali mi to, co dostarczał im Slawkowicz - wyjaśniłam, a on pokiwał głową ze zrozumieniem.
Wchodziliśmy na schody, gdy nagle ktoś zbiegając z nich, wpadł na Wiktora. Chłopakowi udało się tę osobę przytrzymać i się nie przewrócić.
- Jesteś cała? - spytał.
- Tak, dzięki - odparła z ogromnym uśmiechem Natasza. Gdy spojrzałam na Wiktora, od razu wszystko zrozumiałam.
- Proszę bardzo - odpowiedział - Idziesz na kolację?
- Tak, a ty już wracasz?
- Tak - potwierdził.
- Szkoda - westchnęła, a gdy zrozumiała co powiedziała, natychmiast zaczęła się poprawiać - W sensie szkoda, bo zjem sama.
„No dalej Wiktor, zjedz z nią!" - dopingowałam go myślami.
- Może następnym razem. Smacznego!
-Dzięki, cześć! - odpowiedziała i zniknęła w drzwiach na stołówkę.
Stałam tam, ze skrzyżowanymi ramionami oraz uniesioną brwią i czekałam, aby zrobić sobie z nim pogadankę. Gdy Wiktor wreszcie sobie o mnie przypomniał i nasze spojrzenia się skrzyżowały, spytał:
- Co?
- Wiktor się zakochał! - zachichotałam.
- Słucham? - zapytał odrobinę podenerwowany.
- W porządku, powtórzę - oznajmiłam i zaczęłam pędzić po schodach - Wiktor się zakochał!!!
- Ty łajzo! - zawołał ruszając za mną w pogoń, a ja tak zaczęłam się śmiać, że wkrótce zapomniałam o tym, aby rozgłaszać dobre nowiny całej szkole.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...