Na zewnątrz padał deszcz. Zrobiło mi się zimno, dlatego objęłam się rękoma i podreptałam ścieżką, w kierunku ogrodu. Na końcu drogi znajdował się tunel, który oplatały pąki róż. Westchnęłam z ulgą, albowiem krople deszczu już nie spadały na mnie tak obficie.
Szłam nim wciąż rozmyślając o tym, co się właśnie wydarzyło.
Cały dzień powstrzymywałam łzy, ale tym razem nie dałam rady i ponownie popłynęły.
"Myślałam, że Kacper mnie polubił, a teraz już wiem, jak bardzo się pomyliłam."
Jedynym pocieszaniem w tamtej chwili była dla mnie reakcja Szymona. Co prawda była jak dla mnie zbyt ostrożna, ale doceniłam jego odwagę.
„I po co zmieniłam szkołę, skoro tutaj spotka mnie to samo?"- pomyślałam rozżalona.
Najbardziej bolało mnie to, że zaufałam komuś i tego samego dnia się rozczarowałam.
"Czy tak już będzie zawsze?"
Doszłam do końca korytarza i moim oczom ukazały się różnobarwne kwiaty i drzewa, którym deszcz nadawał nostalgicznego wyglądu.
"A może to przez mój podły dzień?
Tydzień?
Miesiąc?
Rok?"
Przemknęłam w deszczu i schroniłam się pod altaną. Kiedy zaburczało mi w brzuchu, pożałowałam że tak wcześnie wyszłam. Powinnam się wtedy po prostu przesiąść, ale czasu już nie mogłam cofnąć. Wyjęłam telefon, aby sprawdzić godzinę i postanowiłam, że za trzydzieści minut wrócę do pokoju.
W Warszawie też była kiedyś taka altanka. Pamiętam jak chodziłam tam z Eweliną, Dorotą i Grzegorzem pić. Cieszyłam się, że miałam wtedy przy sobie Ewelinę, ponieważ kiedy Dorota i Grzegorz zostawiali mnie dla chwil „sam na sam", czułam się samotna.
Pamiętam też jak Dorota przemierzała świat zawsze pewnym siebie krokiem i sięgała po to, co chciała. Nigdy nie pomyślałabym, że taka „królowa życia" jak ona, mogła mi czegoś zazdrościć, a przez to nienawidzić do szpiku kości.
Czasami, gdy wracałam myślami do chwil sprzed tamtej tragicznej nocy, uświadamiałam sobie jaka byłam naiwna i głupia.
Tamtej okropnej nocy, gdy zamknęła mi drzwi i zgasiła światło, ledwo żywa zdałam sobie sprawę że nie ma czegoś takiego jak przyjaźń.
Miałam cztery przyjaciółki i żadna z nich nie przyszła mi na ratunek. Wybrały Dorotę i pomogły jej w zdobyciu tego, czego chciała- krwawego odwetu.
"I tego im nigdy nie wybaczę."
Siedziałam tam jeszcze chwilę, do czasu aż zrobiło się ciemno. Już nie padało. Wstałam i podeszłam do fontanny, aby obmyć wciąż bose i obłocone stopy. Kiedy to zrobiłam, założyłam obcasy i skierowałam się w stronę różanego korytarza. Wychodząc, minęłam jakąś rozchichotaną parę w mroku, po czym przekroczyłam próg internatu.
Weszłam cicho po schodach i odetchnęłam z ulgą dopiero po zamknięciu swoich drzwi do pokoju. Zdjęłam buty i położyłam się na łóżku, przymykając oczy.
Nagle rozległo się ciche pukanie do moich drzwi.
Podniosłam się i nasłuchiwałam. Zastanawiałam się, kto to mógłby być, ale zagadka się rozwiązała w momencie, gdy zauważyłam kurtkę Kacpra w przedpokoju.
Wstałam i z wściekłością zerwałam kurtkę z wieszaka. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Nie czekając na wyjaśnienia chłopaka, rzuciłam mu kurtką w twarz i zamknęłam za sobą drzwi, a potem oparłam się o nie plecami. Rozległo się ponownie pukanie.
Zignorowałam je.
Poszłam do łazienki, aby przygotować się do snu. Kiedy z niej wróciłam, zostałam tylko głuchą ciszę.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...