103

4.3K 340 409
                                    

   Było dwanaście minut przed dwudziestą trzecią, gdy Harry w końcu odebrał od sowy list z wiadomością, że może przyprowadzić Abraxasa do przygotowanej sali. Nikt z trio, a nawet sam Draco nie złożył kuzynowi życzeń, więc młody chłopak położył się spać w nienajlepszym humorze, a nawet zmoczył poduszkę słonymi łzami. Uświadomił sobie, że nic nie znaczy nawet dla Draco, którego od małego podziwiał całym sercem.

Nagle poszuł czyjąś dłoń na ramieniu. Wyskoczył przestraszony spod kołdry i spojrzał pytająco na Pottera. Brunet przyłożył palec do ust, nakazując tym młodszemu koledze zachowanie ciszy.

- Mam ważną misję- szepnął okularnik i wyjął z kieszeni pelerynę niewidkę- Przebierz się w coś wygodnego.

- Chcesz, abym poszedł z tobą?- spytał z nadzieją blondynek.

- Oczywiście. Tylko ty możesz mi pomóc. Jesteś mały i zwinny, a właśnie takiej osoby potrzebuję- powiedział poważnie Harry.

Abraxas przebrał się w mgnieniu oka. Od razu poczuł się lepiej. Może wszyscy zapomnieli o jego urodzinach właśnie przez tę ważną misję. Malfoy schował różdżkę. Z trudem ukrywał uśmiech cisnący się na usta. Pierwszy raz ktoś wplątywał go w jakąś poważną intrygę, a w dodatku ta intryga nie udałaby się bez jego udziału!

Wybraniec narzucił na nich pelerynę i obaj wyszli z dormitorium, a potem z pokoju wspólnego. Harry wyraźnie widział, że chłopakowi bardzo podoba się ta sytuacja, szedł niezwykle podjarany. Potter uśmiechnął się pod nosem. 

Szli przez korytarz, gdy w oddali ujrzeli kuśtykającego Filcha. Brunet przyciągnął bliżej blondyna. Minęli mężczyznę najciszej jak umieli. Woźny obejrzał się za nimi podejrzliwie, ale na szczęcie nie wpadł na pomysł, aby wyciągnąć przed siebie dłoń. W innym wypadku mógłby ściągnąć z nich pelerynę.

Skręcili i weszli do ciemnej sali. Harry delikatnie zamknął drzwi. Rzucił zaklęcie, aby je zakluczyć mimo braku zamka. Zdjął pelerynę niewidkę. Nagle świece na obdartym stole się zapaliły. Obok nich leżały dwa ciasta, dzbanek z czekoladowym mlekiem i miska cukierków. Okna były pozasłanianie szarymi, grubymi zasłonami. Przy ścianach stały stare meble, podręczniki i obrazy.

Zza zapisanej jakimiś wzorami tablicy wybiegła Hermiona, Ron i Draco. Z sufitu zaczęło lecieć konfetti wyczarowane przez Granger. Abraxas stanął jak wryty. Nie spodziewał się imprezy niespodzianki.

- Wszystkiego najlepszego!- krzyknęli przyjaciele. Wiedzieli, że nikt ich nie usłyszy, ponieważ użyli zaklęcia wyciszającego.

Młody Malfoy spojrzał na każdego po kolei, a w jego oczach zamajaczyły łzy. Podszedł powoli do przyjaciół.

- To nie ma żadnej misji?- spytał niezwykle zawiedziony.

- Doceń nasze starania, gówniaku- warknął Ślizgon i wsadził świeczki do czekoladowego ciasta.

- Pomyśl życzenie i zdmuchnij- powiedziała Hermiona ze szczerym uśmiechem.

- Kocham was- szepnął wzruszony Abraxas. Podszedł do stołu. Chwilę myślał nad życzeniem i zdmuchnął świeczki.

Parę minut później przyjaciele siedzieli na stole, zajadając się słodkościami. Obgadywali przy tym każdego nauczyciela w szkole, śmiali się z kawałów Rona i konkurowali między sobą, kto szybciej zje kawałek ciasta.

Sielankę przerwało nagłe otwarcie się drzwi. W progu stanęła profesor McGonagall. Miała na sobie czarny szlafrok i kapcie króliczki. Spojrzała na każdego po kolei surowo.

- No, no...- zaczęła- Mam całkiem spore grono uczniów chętnych na szlaban.

- Dzisiaj Abraxas ma urodziny, niech pani daruje- jęknął błagalnie Ron.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz