130

3.2K 345 761
                                    

    Voldemort wolał nie ryzykować, że po raz kolejny Harry przeżył. Rozejrzał się po śmierciożercach i uniósł dłoń, a ci natychmiast zamilkli. Hagrid zalewał się łzami. Zaklęcie już przeminęło, więc gajowy wyklinał każdego dookoła.

- Taki młody... Taki dzielny... Ty potworze! Sumienia nie masz zabijać dziecko?! Miał przed sobą tyle lat!- wykrzykiwał mężczyzna.

- Hoover, sprawdź czy żyje- rozkazał Czarny Pan młodej kobiecie, która stała najbliżej Pottera.

- Ja sprawdzę- wtrąciła się Bellatriks z szerokim uśmiechem.

- Dobrze, sprawdź.

Lestrange podeszła wolnym krokiem do Gryfona, chcąc utrzymać napięcie. Kucnęła i przejechała szczupłymi palcami po ramieniu Wybrańca. Chłopak starał się nie oddychać oraz nie poruszyć. Kobieta nachyliła się i przyłożyła policzek do ust Pottera. Harry jednak wstrzymał powietrze.

- Nie żyje!- krzyknęła podjarana.

- Nie umiesz sprawdzać pulsu. Odsuń się. Hoover, ty to zrób- zarządził zniecierpliwiony Tom.

Niska bruneta, która ukończyła mugolskie studia medyczne kiwnęła pokornie głową. Poczekała aż Bellatriks się odsunie i kucnęła. Gryfon poczuł, że podskakuje mu poziom adrenaliny. Wysunął delikatnie różdżkę zza pasa, osłaniając rękę ciałem. Jeśli dowiedzą się, że żyje, nie będzie miał szans na równą walkę.

Kobieta dotknęła szyi okularnika i otworzyła szeroko oczy. Już miała krzyknąć, gdy Potter rzucił na nią Imperiusa. Biała mgiełka wypełniła jej nozdrza. Harry skorzystał z okazji i osłaniany peleryną Hoover schował różdżkę. Jej źrenice się rozszerzyły i zastygła. Wyglądała jakby się zawiesiła, odpłynęła gdzieś daleko myślami.

- Harry Potter nie żyje, nie wyczułaś pulsu- szepnął Bliznowaty najciszej jak umiał. Cała ta sytuacja niesamowicie go stresowała. Wystarczył jeden błąd, aby wszystko się zawaliło.

- Co tam mówisz?!- krzyknęła Bellatriks i złapała Hoover za ramię.

- Jestem zdziwiona, panie. Umarł tak łatwo...- mruknęła absolwentka studiów medycznych.

Voldemort wybuchnął gromkim śmiechem, a po chwili na niebie pojawił się wielki znak czaski oplecionej przez węża. Śmierciożercy zaczęli klaskać i wiatować. Tylko Lestrange wpatrywała się podejrzliwie w Gryfona.

- Ruszył pacem- warknęła i wycelowała różdżką w czarownicę pod wpływem zaklęcia.

- To normalne po śmierci. Trupy też sikają w majtki, czasem się załatwiają, wypuszczają gazy, a nawet wydają dźwięki lub ruszają częściami ciała- wyjaśniła całkiem spokojnie Hoover. Całym swym sposobem bycia przypominała Severusa.

- Obrzydliwe- mruknęła Bellatriks- Oby nam się nie zesrał w czasie drogi. 

***

    Ludzie stali przed szkołą i wpatrywali się w majaczący na niebie znak. Całej tej scenie towarzyszył spokojny wschód słońca. Syriusz padł na kolana, przykuwając tym uwagę reszty. Mężczyzna wyglądał okropnie. Całe ubrania miał we krwi, a włosy w kurzu i pyle. Długo znosił ciała zmarłych.

- Harry... Czy ty...- szepnął Black, czując, że serce ponownie mu pęka. Śmierciożercy nie pokazaliby tego znaku, gdyby nie zabili nikogo ważnego, a teraz najważniejszy dla nich był Potter- Czy ty... Te skurwysyny... Ja... Przepraszam Lily, przepraszam James... Jestem okropnym ojcem chrzestnym- po jego policzkach zaczęły spływać łzy, zmywając z twarzy brud- Mogłem się domyślić... Przecież znam Harry'ego... Przecież czułem, że on tam pójdzie, a mimo to... Dlaczego nie umiem nikogo uchronić od śmierci?!- uderzył pięścią w kamień, rozwalając sobie knykcie.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz