139

3K 294 632
                                    

    Draco zszedł na parter. Dłonie miał na pośladkach Pottera. Harry uczepił się go jak koala drzewa. Wybraniec miał rozwalone jak zwykle włosy, ale ubrany był ładnie w czarne spodnie i koszulę, na którą włożył dodatkowo beżową, sweterkową kamizelkę. Nie miał okularów, ponieważ nie były mu potrzebne.

Malfoy posadził go na kanapie tuż przed talerzem z kanapkami wypchanymi po brzegi składnikami. Obok stał jedyn z ciężyszych kubków. Blondyn powiedział skrzatom, aby dawali brunetowi tylko grubą zastawę. Nie chciał, aby Bliznowaty zwykłym trąceniem dłoni coś rozlał lub pobił.

- Idę po znajomych- oznajmił Draco.

- Powiesz mi w końcu, o kogo chodzi?

- Zobaczysz.

Ślizgon po chwili wahania pocałował bruneta w czoło i wyszedł z salonu. W domu było dużo przyjemniej bez jego rodziców. Nie musieli bać się krytyki Lucjusza i złości Narcyzy. Blondyn włożył czarny płaszcz sięgający łydek i wyszedł.

- Stary zgred poszedł. Co robimy?- spytał Abraxas, krojąc swoją jajecznicę.

- Nic. Jedz- mruknął zielonooki. Niezwykle bolały go plecy, tyłek i uda. Miał zakwasy. Draco ostatnio dostał dziwnej fazy na seks. Harry oczwyście mówił wielokrotnie, że już wystarczy, ale jak tylko Malfoy go dotykał, pragnął więcej. Sam się o to w pewnym sensie prosił.

Młody Gryfon omiótł wzrokiem Pottera. Brunet wyglądał dziwnie przystojnie. Oczywiście zawsze należał do osób ładnych, ale od paru dni doszło do tego dziwne przyciąganie. W tych nieułożonych włosach, ubraniach i widocznych malinkach było coś, co nie pozwalało przejść obok Wybrańca obojętnie. Seks zazwyczaj budzi w ludziach tę zmysłowość i ponętność, które wcześniej niewielu widziało.

Abraxas utkwił wzrok w śladzie po ugryzieniu na szyi Harry'ego. Ten chłopak naprawdę dawał się gryźć Draco. Zabójca Nagini wiedział, że to musi boleć, ale w tych dwóch czerwonych kropkach czaiła się jakaś tajemniczość, która tylko wzmacniała ogólną seksowność Pottera. Malfoy nie miał pojęcia, czy tylko on to zauważył. W pewnym sensie nie dziwił się kuzynowi, że ten nie może się odkleić od Wybrańca.

- Co tak milczysz?- spytał w końcu zielonooki.

- Jakoś tak...

- Opiszesz mi jak wygląda pomieszczenie?- poprosił brunet. Wiedział, że pewnie niewiele się zmieniło, ale lubił, gdy ktoś mówił. Bał się ciszy. Tylko dzięki dźwiękom jeszcze nie zwariował.

- Tak!- odpowiedział z niezwykłym entuzjazmem Abraxas.

***

   Harry oparł się o Draco i wlepił wzrok w miejsce, gdzie powinni być goście. Po chwili ktoś złapał go za ramiona i przytulił czule. Po wzroście, sylwetce i oddechu od razu poznał Rona. Zdziwił się, że Malfoy postanowił zaprosić rudzielca. Przecież się nienawidzili praktycznie od zawsze.

- Nie wystarczy tego tulenia?- warknął arystokrata, ale po chwili sam został objęty przez Pansy i Zabiniego.

- Siema, padlinko!- krzyknęła Parkinson i przeniosła wzrok na Gryfona- Teraz jak nie masz oczu to chyba na poważnie bierzesz zasadę, aby kierować się sercem, nie?

- Nie bądź mendą- mruknął blondyn. Jednak na twarzy Wybrańca nie ujrzeli smutku czy oburzenia.

- Nie widzę, ale jestem pewny, że wyglądasz jak zwykle obleśnie- westchnął Potter- Niektóre rzeczy się nie zmieniają, a z tego co kojarzę, nie miałaś żadnej operacji plastycznej.

- Zostałaś właśnie zrównana z asfaltem- zaśmiał się Blaise.

- Co jak co, ale tobie kolorem do asfaltu najbliżej- powiedziała Pansy z wrednym uśmieszkiem.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz