- Dowal jej, mamo!- krzyknął Abraxas, obserwując z uwagą walkę Bellatriks z panią Malfoy.
- Pomogę!- warknęła z dziką furią Molly. Łzy spływały po jej policzkach. Krztusiła się nimi, a mimo to wymawiała zaklęcia całkiem wyraźnie. Atakowała Lestrange jak szalona- Zabiliście dwójkę moich dzieci! Wy śmieci! Wy kurwy! Zdychajcie! Zdychajcie!- wrzeszczała w dzikiej furii. Nie trafiała prawie żadnym czarem, ponieważ niesamowicie trzęsły się jej dłonie.
Bellatriks zaczęła się wycofywać między swoich, gdy nagle dostała zielonym zaklęciem prosto w głowę. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i padła na ziemię, wypuszczając różdżkę. W tak prosty i szybki sposób skończyła się jej historia. Mama Abraxasa jednak nie cieszyła się ze zwycięstwa. Od razu zabrała się za kolejnego wroga, oddalając się coraz bardziej od pani Weasley. Nie chciała przypadkiem dostać zaklęciem od nabuzowanej kobiety.
Syriusz w tym czasie skupił się na rzucaniu zaklęć obronnych. Obserwował z uwagą uczniów, robiąc przed nimi tarcze, gdy nie radzili sobie z defensywą. Niestety śmierciożercy walczyli całkiem nieźle, więc członkowie Gwardii Dumbledore'a i Zakonu Feniksa musieli wycofać się do zamku.
Nagle sufit nad nimi zaczął pękać trafiany licznymi zaklęciami. Wszyscy błyskawicznie rozbiegli się po bokach. Wielkie odłamki zaczęły spadać. Niestety nie każdy zdążył się uratować. Hermiona pomagała kulejącemu Zabiniemu, gdy runął na nich głaz. Granger nie miała czasu podnieść różdżki. Odepchnęła Ślizgona.
Odłamek przygniótł dziewczynę i kawałek nogi Blaise'a. Chłopak powinien krzyczeć z bólu, gdy ciężar zmiażdżył mu kostkę, ale zamiast tego zastygł wpatrzony w krew wypływającą spod kamienia i wyciągniętą dłoń Hermiony.
Gryfonka poświęciła życie, aby uratować Ślizgona. Czy to historyczny akt przyjaźni między tymi domami? Zabini krzyknął przeraźliwie. Nie wiedział czy z bólu, czy z żalu. Nie znał dobrze Granger, wielokrotnie dokuczał Złotej Trójcy, ale wiedział, że na pewno nie zasługiwała na taki los.
Ktoś uniósł zaklęciem głaz. Blaise poczuł odruch wymiotny, gdy zobaczył zmiażdżone ciało szatynki. Nie mógł się doszukać, gdzie miała twarz, a gdzie już ramiona. W nienagannym stanie zostało tylko przedramię prawej ręki. Chłopak nie wytrzymał. Przechyli się na bok i zwrócił wczorajszy posiłek.
Nie poczuł nawet, że ktoś go podnosi. Nadal wpatrywał się tępym wzrokiem w zwłoki. Nie chciał walczyć, miał już dość. Widział w ciągu niecałej doby tyle śmierci, że pewnie będzie się leczył u psychologa przez wiele lat.
Harry i Voldemort krążyli po placu, rzucając co chwilę w swoją stronę zaklęcia. Jednak nie była to prawdziwa walka, a raczej sprawdzanie sił przeciwnika. Wpatrywali się w siebie pełni nienawiści.
- Nie pomagajcie!- krzyknął Potter, gdy zobaczył, że biegnie do nich grupka ludzi- Tylko ja i on!
- W końcu to zakończymy- warknął Czarny Pan, ociekając złością.
- Tak. Nie zamierzam umierać! Mam dla kogo żyć w przeciwieństwie do ciebie! Nie masz już horkruksów! To ostateczna walka!
- Ostateczna?! Znowu obronisz się innymi! Jak zawsze!- ryknął Voldemort i wybuchnął szaleńczym śmiechem.
- Nie tym razem. Jestem tylko ja i ty. Równy z równym.
- Równy z równym?! Jestem silniejszy! I mam Czarną Różdżkę!
- Panem Czarnej Różdżki jest osoba, która wygrała w pojedynku! A wiesz kto wygrał?! Nie Snape! To Draco rozbroił Dumbledore'a!
- Nie kłam!
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Aléatoire,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...