122

3.7K 336 539
                                    

     Hermiona podała Ronowi kubek z wodą i usiadła obok. Rudzielec sporo schudł. Mało jadł i nie wstawał w ogóle z łóżka przez powoli leczącą się nogę. Całymi dniami słuchał radia, aby upewnić się, że nie usłyszy tam imion rodziców czy rodzeństwa.

- Nie mamy miecza! Nie mamy horkuksa! Stoimy w miejscu!- krzyknął Harry, wpatrując się w dużą mapę myśli na stole- Nic!

- Spokojnie. Włamiemy się do skarbca Bellatriks i ukradniemy ten puchar. Miejmy nadzieję, że to on jest horkruksem- oznajmił Draco i zaczął zwijać mapę myśli, aby zrobić miejsce na skromne, wigilijne potrawy.

- Po co bawimy się w robienie Bożego Narodzenia?- odezwał się Weasley.

- Abyś się pytał- warknął Malfoy. Czuł dziwną niechęć do rudzielca. Chłopak nie robił praktycznie nic, a przecież nawet z uszkodzoną nogą mógłby chociażby poczytać parę książek i się doedukować, ale Ron leżał tylko pod ciepłą kołdrą i słuchał radia, bawiąc się jakimiś zaklęciami dla malutkich czarodziejów.

- Draco, jest wigilia. Nie bądź wredny- poprosił brunet. Pocałował blondyna w kark i położył na stole skromne potrawy, które robił wczorajszego wieczora.

- Jaka dobra żonka- skomentował Ślizgon. Nie minęła chwila, a już miał całą twarz w bitej śmietanie- Ty mały chamie!

- Ja w tym związku noszę spodnie, żmijo jedna! Ty zachowujesz się czasem jak księżniczka.

- Ponieważ mam piękne ciało, któremu nie służy śnieg. Popęka mi skóra na dłoniach bez rękawiczek- wyjaśnił arystokrata.

- I o tym mówię, jak księżniczka.

- Przypomnę, że przez tę księżniczkę jęczysz w łóżku jak rosyjska modelka po mefedronie.

- Ja cię kiedyś ukatrupię! Wezmę za szyję...- Harry złapał kark pieczonego dzika i zaczął nim potrząsać- I tak wycisnę, że ci dupą wszystko wyjdzie.

- Nie lubię takich klimatów, sadysto- zaśmiał się Draco. Złapał dłonie Pottera i uwolnił biednego wieprza od ponownej śmierci. Po chwili zastanowienia przejechał językiem po palcach Gryfona, zlizując pyszny sos. Wybraniec naprawdę umiał zrobić smaczny posiłek z byle jakich składników.

Harry lekko się speszył i zabrał ręce. Poszedł szybko je umyć, przeklinając cicho pod nosem. Malfoy usiadł przy stole, wybierając miejsce patriarchy domu. Założył nogę na nogę i odchylił głowę, aby obserwować krzątającego się w czymś na pozór kuchni bruneta.

- Posadź tę dupę, wszystko jest przygotowane- westchnął szarooki. Wiedział, że Potter nie jest przyzwyczajony do tego, aby siadać przy stole po tym, jak przygotował obiad czy kolację. Zazwyczaj brał swoją porcję i uciekał do pokoju, aby nie denerwować wujostwa. Chłopak przy wspólnych posiłkach często wykręcał palce, jakby nie mógł znieść tego, że nie musi usługiwać reszcie. Draco miał jednak nadzieję, że Harry w końcu z tego wyjdzie i zmieni przyzwyczajenia.

Gryfon pomógł doczłapać się do krzesła Ronowi. Hermiona usiadła tuż obok rudzielca, aby w razie czego podać mu coś, co leży dalej. Wybraniec zajął miejsce naprzeciwko Malfoya.

- To co? Nie będę życzył smacznego, ponieważ wiadomo, że nasz kucharz nigdy nie zawodzi.

***

   Harry zaczynał wątpić w Dumbledore'a. Gdzie ten mężczyzna mógł schować miecz? Dlaczego zamiast znicza nie dał mu jakiejś wskazówki? Dlaczego zostawił go praktycznie z niczym? Nie, dyrektor nigdy by tego nie zrobił. Potter doszedł do wniosku, że to on jest za głupi, aby się domyślić. Albus po prostu przecenił jego możliwości.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz