Harry przejechał palcami po swojej twarzy i zatrzymał je na nakreślonymi czarnymi linia ustach. Nie mógł wyczuć palcami szlaczków, ale dobrze wiedział, że tam są. Powiedział coś, a raczej zdawało mu się, że powiedział, ponieważ nie wydobył z siebie żadnego dźwięku.
Otworzył szeroko oczy i złapał się za gardło. Krzyczał bezgłośnie zrozpaczony. Potter zaczął wbijać paznokcie w skórę, więc Draco chwycił jego dłonie. Pocałował je parokrotnie, wpatrując się w szklane, jakby martwe oczy ukochanego.
- Słyszysz mnie?- spytał zmartwiony blondyn.
Wybraniec kiwnął powoli głową. W takim razie do porozumiewania się została im tylko mowa Malfoya i dotyk. Klątwa coraz bardziej ich oddzielała. Wtedy brunet zrozumiał sens słów Voldemorta. Kochał arystokratę, a więc czarna skaza plamiąca jego ciało postanowiła powoli odbierać im jakiekolwiek formy kontaktu, rozdzielić, doprowadzić do szaleństwa.
- Nie jest źle- mruknął szarooki, mimo iż sam miał łzy w oczach- Lekarz wysłał mi list, że kiedyś był podobny przypadek w Republice Południowe Afryki. Właśnie pojechał tam, aby znaleźć czarodzieja, który miał z tym styczność. Na pewno znajdzie lekarstwo.
Harry tak wiele chciał powiedzieć, ale nie mógł. Brak możliwości przekazania swojemu ukochanemu uczuć boli, kaleczy serce. Złapał dłoń blondyna i oparł o nią mokry od łez policzek. Dlaczego ciągle płacze? Nie powinien już popaść w apatię, czekać na śmierć? Jednak wciąż miał nadzieję i nie chciał się jej pozbywać. Obiecał, że Malfoy dostanie jego nazwisko.
- Um... Tylko się nie załamuj. Nie jesteś ciężarem- zaczął monolog szarooki, gdy spostrzegł, że Potter energicznie macha na boki głową- Hm?
Brunet przejechał kciukiem po wierzchu dłoni, jakby coś pisał. Ślizgon od razu zrozumiał i podsunął go do biurka. Położył kartkę, wręczył pióro i zastygł, oczekując na ruch Gryfona.
Chcę ##eszyć się t## co mi zo##ało. Bąd##y szczę###wi bo niewi##omo kiedy u#rę
Litery były koślawe, a połowy w ogóle nie dało się rozczytać. Draco pogłaskał zielonookiego po głowie i wlepił wzrok w kartkę.
- Pomachaj na boki głową jak źle przeczytam. Chcę cieszyć się tym, co mi zo... um... zostało... Bądźmy szczę... śliwi, bo niewidn... niewiadomo kiedy umrę...
Blondyn zacisnął dłoń w pięść, zgniatając przy tym kartkę. Czuł się bezradny, słaby. Nie miał jak pomóc Potterowi. To Harry go zmienił. Uczynił odważnym, bardziej empatycznym, otwartym na ludzi i arystokrata naprawdę pragnął mu się odwdzięczyć, ale zawodził. Przez niego brunet musiał pogodzić się z wizją śmierci. Szarooki za mało się stara, aby go wyleczyć, za mało dba, za mało kocha.
- Co powiesz na posiedzenie przy kominku z kakao?- spytał spokojnie Draco, mimo iż po jego policzkach spływały gorzkie łzy.
Brunet kiwnął głową. Uśmiechał się, ale na popękanej twarzy widniał smutek. Nie był jeszcze gotowy na śmierć, a tym bardziej na zostanie żywą lalką. Bał się dnia, w którym straci wszystko, nawet słuch i władzę nad rękoma. Będzie bezradnym naczyniem na duszę. Nawet nie będzie miał możliwości powiedzieć Draco, że pragnie śmierci. Bał się tego dnia. Bał się tego dnia gorzej niż pójścia do Zakazanego Lasu, gdzie czekał na niego Voldemort. Bał się tego dnia gorzej niż bitwy na cmentarzu. Bał się tego dnia gorzej niż walki z Bazyliszkiem. Nie chciał być żywy tylko w połowie. Co mu po ciele, gdy nie ma nad nim władzy? Już wolałby poczekać na Malfoya w zaświatach u boku rodziców.
Póki jednak istniała nadzieja na lekarstwo chciał cieszyć się z każdej chwili z blondynem, z każdego podmuchu wiatru, z każdego pocałunku. Kochał go, ale nie była to zwykła miłość jakich wiele. To miłość duszy.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...