35

6.7K 512 679
                                    

Malfoy zerknął na Harry'ego, który obserwował z dziecięcą radością jednego z ulubionych graczy Rona. Mężczyzna o twarzy wyrwanej z okładki magazynu właśnie szedł na trening przed jutrzejszym meczem. Arystokrata westchnął i wsadził dłonie do kieszeni czarnego płaszcza. Najpewniej ten płaszcz był wart tyle, co ukochany telewizor wuja Vernona. Potter przeniósł wzrok na blondyna.

- Nie możesz obrażać na każdym kroku Weasleyów, Malfoy. Są dla mnie jak rodzina- powiedział brunet, a szeroki uśmiech zniknął z jego twarzy.

- To niech Weasley przestanie oskarżać mnie i mojego ojca o każde zamieszanie na świecie- warknął blondyn, czując, że jest w tej chwili atakowany.

- Pogadam z nim. Spokojnie, nie chcę się kłócić. Będziemy mieć cały rok szkolny na to. Teraz cieszmy się wakacjami. A... Nie wiem dlaczego, ale zawsze się z tego cieszą wszyscy czarodzieje...

Harry wyjął z kieszeni wielokolorwy długopis i  wrzucił go do kieszeni Malfoya, zahaczając niechcący palcami o jego zimną dłoń. Blondyn spojrzał na niego poytająco i wyjął mugolski przedmiot z kieszeni.

- Co to?...

- Długopis. Klikasz te kolorki i możesz pisać na na przykład zielono, czerwono, fioletowo, niebiesko...

- Sześć piór w jednym?- spytał zaintrygowany blondyn, naciskając po kolei kolory. Był zadziwiony pomysłowością mugoli.

- Tak, ale to długopis, więc się szybko skończy, jak będziesz nim często pisał- wyjaśnił Harry. Nie mógł powstrzymać śmiechu, widząc zafascynowanie arystokraty zwykłym długopisem za parę groszy. Wyglądał jak dwulatek, któremu podarowano mazaki i kolorowankę.

- Dziękuję. Jeszcze dzisiaj go wypróbuję. Zobaczymy, co mugole mają do zaoferowania w tym swoim nudnym, szarym świecie.

- Muszę lecieć. Ron zacznie mnie zaraz szukać, a jak zobaczy, że gadam z tobą... no... w najlepszym wypadku się fochnie.

- No to do zobaczenia- mruknął blondyn i ruszył w stronę rzeki, nad którą swoje namioty mieli sami bogacze. Te rezydencje nawet nie przypominały namiotów, a raczej zamki z wodoodpornego materiału.

***

   Schody wiodące na loże honorową były wyłożone purpurowym dywanem. Harry czuł się jak gwiazda telewizji. Nic dziwnego, wszyscy bez ani grama dyskrecji wpatrywali się w niego i pytali między sobą, czy to słynny Harry Potter, który zgładził Voldemorta jako malutki chłopczyk. Brunet zakrył  bliznę włosami. Nie ścinał ich od dawna. Były dość długie.

-Nie przejmuj się- szepnął Ron, widząc zawstydzenie przyjaciela.

- Nie przejmuję się....

- Właśnie widać- zaśmiała się Hermiona i szturchnęła Pottera przyjacielsko w w ramię- W szkole więcej osób się na ciebie patrzyło, gdy po raz kolejny wygrałeś mecz.

- Ale to byli moi rówieśnicy...

   Złota Trójca szła na przedzie. Mijali kolejne drzwi, nie wierząc w to, jak długi jest ten korytarz. Pewnie gdyby skupili się na chodzeniu, a nie na gadaniu i żartowaniu, doszliby na sam szczyt o wiele szybciej. Loża, na którą weszli znajdowała się nad stadionem pomiędzy dwiema bramkami. Dwadzieścia purpurowych krzeseł było pustych. Harry przyłożył dłonie do policzków, aby zobaczyć czy przypadkiem nie ma gorączki. Kusiło go, aby widać taki pisk, jak nastolatki na koncercie ulubionego piosenkarza. Rozejrzał się dookoła.

Ponad sto tysięcy czarownic i czarodziejów siedziało na trybunach. Wszystko skąpane było w złotym świetle, które dochodziło jakby z boiska. Pole do grania wyglądało z wysokości Pottera jak aksamit. Prawie na poziomie oczu bruneta znajdowała się wielka tablica z czterema zerami.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz