W końcu był w tym korytarzu! Po tylu snach w końcu mógł odwiedzić te miejsce! W końcu zobaczy na czym tak zależy Voldemortowi! Oczywiście głównym celem misji był ratunek Syriusza. Harry mimo zmęczenia nie przestawał biec. Kochał swojego chrzestnego i nie chciał, aby mężczyzna dłużej cierpiał.
Wbiegli do wielkiej hali pełnej regałów ze szklanymi kulami. Harry rozejrzał się. We śnie szedł prosto przed siebie. W pomieszczeniu panował półmrok. Jedynym źródłem światła były lampki wiszące co parę metrów.
Potter starał się uspokoić oddech. Dlaczego w tu jest tak cicho? Nie powinien słyszeć krzyków Syriusza? A co jak mężczyzna już nie żyje?
- Chodźmy- szepnął Ron.
Wybraniec kiwnął głową i ruszył przed siebie tak jak we śnie. Jednak im dłużej szedł, tym bardziej się niepokoił. Przecież gdy zajrzał do wspomnień Voldemorta od wejścia do Blacka było zaledwie paręnaście metrów. Zatrzymał się. Przed nim stał wysoki regał. Doszedł na sam koniec korytarza, a po Blacku ani śladu.
- Zgubiłeś się?- spytał Draco, widząc zdumienie na twarzy Gryfona.
- N-nie, on powienien już być, ja... em...
- To na pewno ten korytarz?
- Tak, numer dziewięćdziesiąt siedem.
Ślizgon podszedł do regału i zaczął szukać cyferek. Znalazł je dość szybko. Były metalowe, więc odbijały światło lampy.
- Może źle zapamiętałeś? To mogło być sześćdziesiąt siedem albo siedemdziesiąt dziewięć- odezwał się Ron.
- To tu- powiedział twardo okularnik.
- Harry, ja myślę, że nie ma tu Syriusza- szepnęła Hermiona, a jej twarz stała się niesamowicie blada.
- To czemu niby widziałem go w...
- Harry- przerwała im Luna- Neville znalazł twoje nazwisko.
- Co?- brunet podszedł do kolegi i ustał na palcach, aby zobaczyć, co się znajduje na półce wskazywanej przed Longbottoma- Faktycznie.
Delikatnie zdjął szklaną kulę. Była dość ciężka i zadziwiająco ciepła. Granger uderzyła się dłonią w czoło. Nie mogła uwierzyć w to, że jej przyjaciel wziął tak po prostu do ręki niezwykle podejrzany przedmiot w tak strasznej sytuacji.
- Bardzo dobrze, Potter. Teraz mi to oddaj- usłyszeli przeszywająco surowy głos. Harry i Draco od razu go rozpoznali, należał do Lucjusza Malfoya. Odwrócili się powoli. Mężczyzna stał w otoczeniu paru śmierciożerców w czarnych płaszczach.
- Syn?- bardziej spytał niż stwierdził blondyn.
- To była pułapka- stwierdziła piskliwie Granger.
- A wy jak grzeczne myszki w nią wpadliście- zaśmiał się Lucjusz. Nie odrywał wzroku od Draco.
- Gdzie Syriusz?!- huknął Potter.
- Harry, to była pułapka! Mówiłam, że Voldemort wykorzysta to kiedyś przeciwko tobie- wyjaśniła przerażona Gryfonka.
- Czarny Pan nigdy się nie myśli- usłyszeli damski głos, a jedna z postaci zdjęła kaptur. Była to Bellatriks we własnej osobie- Dracoś, ty z Potterciem? Nie mogłam w to uwierzyć, a teraz widzę to na własne oczy...- poszukiwana wybuchła śmiechem- Nie wiedziałam, że jesteś takim pedziem.
- Nie potraktujemy cię łagodniej od reszty- powiedział Lucjusz, w jego oczach było widać strach. Chciał niemo przekazać dla syna, aby ten się wycofał.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Aléatoire,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...