39

6.2K 492 691
                                    

   Harry wiedział, że ten dzień będzie dniem powrotu Malfoya do szkoły, gdy rano obudził się z gęsią skórką i podkrążonymi oczami. Zgodnie z jego oczekiwaniami książe Slytherinu pojawił się na śniadaniu. Potter zaczął się poważnie zastanawiać, czy aby nie ma trzeciego oka jak nauczycielka wróżbiarstwa. Może powinien wyzywać ją na pojedynek wglądania w przyszłość...

Blondyn siedział w otoczeniu fałszywych przyjaciół, opowiadając o czymś bardzo energicznie. Najpewniej znowu nad sobą się użalał, jak po zranieniu przez hipogryfa. W sumie tym razem miał do tego prawo. Nie wyglądał najlepiej. Dziwne, że rodzice pozwolili mu wrócić do szkoły. Chłopak był bledszy niż zwykle, a jego włosy stały się jakby wypłowiałe i suchsze, po prostu nie wyglądały jak włosy nadzianego dzieciaka.

- Jak dobrze, że wrócił- powiedział Ron, gdy przełknął kawałek tosta- Brakowało mi rutynowego rzucania się do gardeł.

- Dlaczego tak się nie lubicie?- spytał Abraxas.

- Twój kuzyn to wredna małpa. Wywyższa się, wyzywa moją rodzinę i stara się zawsze nas wkopać.

- Nie wierzę. Draco jest super- oznajmił chłopak i wrócił do jedzenia płatek.

- Nie mamy z nim tak złych relacji. Ostatnio się sporo poprawiło między nami- odezwał się Harry.

  Brunet jadł swoje kanapki niezwykle smętnie. Mieli mieć zaraz obronę przed czarną magią. Moody był dobrym nauczycielem, ale też niezwykle ostrym i wymagającym. Potter musiał być skupiony przez całą godzinę lekcyjną. Lupin gdy widział, że ktoś jest w złym humorze, po prostu nie pytał tej osoby. Nowy profesor taki nie był. 

***

  Harry wyszedł ze szkoły na błonia z niebywałą ulgą. Za dwadzieścia minut miała zacząć się opieka nad magicznymi zwierzętami. Chłopak wyczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Zatrzymał się, a Harmiona i Ron wraz z nim. Rozejrzał się powoli. Wywrócił oczami, gdy zauważył Malfoya, który podrzucał jabłko. Stał w towarzystwie swoich osiłków.

- Co się lampisz?- rzucił zaczepnie Weasley.

- Mam oczy- odpowiedział Draco- Poza tym podziwiam, jak ten mudnurek się na tobie trzyma. Wiesz... z brata na brata... dziwne, że jeszcze się nie rozpadł.

- Zamknij ryj.

- Bo?

- Nie kłóćcie się- przerwał im Potter.

- To prosiak zaczął. Widziałeś Weasley, jak twoja siostrzyczka się obściskuje z chłopakami po kątach? Wybrała już sobie zawód, czy jaki grom?

- Lepiej patrz na swoją sukowatą matkę. Wykrzywia ciągle ryj, jakby ktoś jej gówno pod nos podstawił.

- Ron!- krzyknął Harry i złapał rudzielca za nadgarstek- Przesadzacie. Obaj zamknijcie ryje.

  Brunet pociągnął Wealeya za sobą. Nagle coś czerwonego między nimi przelaciało i walnęło w ziemię. Harry szybko wyjął różdżkę i się odwrócił. Jednak zamiast Mafoya zobaczył latającą w powietrzy fretkę i profesora Moody'ego obok.

- Ładnie to tak rzucać zaklęcia w plecy?!- krzyknął nauczyciel, a uczniowie obecni na błoniach skupili całą uwagę na mężczyźnie- Wredny karaluch. Trafił kogoś z was?

- Nie- odpowiedział okularnik i spojrzał na spaloną trawę w miejscu, w które uderzyło zaklęcie.

- Masz szczęście, Malfoy. Gdyby coś się im stało, nawet tatulek nie uratowałby cię przed rozprawą sądową.

   Biała fretka wykręcała się chaotycznie na boki. Nie mogła spaść na ziemię przez zaklęcie lewitujące. Nagle jednak upadła. Zaczęła uciekać, ale znowu wzleciała. Po chwili uderzyła w trawę i znowu wzniosła się na prawie dwa metry. Moody'emu wyraźnie podobało się karanie ucznia.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz