Draco spojrzał na Harry'ego. Miał lekko wyblakłe oczy, które zamiast koloru trawy przybierały odcień pastelowej zieleni. Malfoy westchnął i pogłaskał go po szyi. Czy da radę wgryźć się we własnego chłopaka? Przecież na pewno to zaboli.
Blondyn zamknął oczy, gdy poczuł, że zaciska mu się gardło. Był potworem, nie mógł nazwać siebie człowiekiem. Należał do krwiożerczych wampirów. Nienawidził krwi, nienawidził jedzenia surowego mięsa, nienawidził tego, że nie mógł cieszyć się normalnymi posiłkami. Wszystko było bez smaku, gdy zapomniał wcześniej dodać lub napić się krwi.
Chciał znowu być normalnym czarodziejem. Pragnął zabrać Pottera na spacer w słoneczne popołudnie, aby zobaczyć jak skórę Gryfona pokrywa zdrowy rumieniec. Nie mógł nawet podarować mu ciepła, ogrzać własnym ciałem. Stał się praktycznie bezużyteczny i będzie jedynie łańcuchem, który zmusi Harry'ego do zmiany życia, siedzenia w czterech ścianach i wstydzenia się ukochanego.
- Nad czym tak się zastanawiasz?- przerwał ciszę brunet i wyszukał dłonią policzek Malfoya- Nie bój się. Więcej razy byłem w skrzydle szpitalnym niż cały mój rocznik Gryfonów razem wzięty.
- Ja... To będzie boleć... Nie gryzłem jeszcze człowieka.
- Czyli będę twoim pierwszym?- spytał zielonooki z lekkim uśmieszkiem.
Ślizgon prychnął i przewalił Wybrańca na plecy. Usiadł na jego uda. Potter tym prostym pytaniem rozładował całe napięcie. Przecież go tylko ugryzie... Nic nie powinno się stać, prawda?
Blondyn po chwili się pochylił i omiótł ciepłym oddechem szyję Bliznowatego. Przełknął ślinę. Czy powinien gryźć akurat w szyję? Przecież mógł w inne miejsce... Ale tu było najłatwiej trafić... W końcu zebrał się w sobie i zatopił kły w ciele Gryfona.
Harry lekko się skrzywił. Zacisnął dłoń na kołdrze, ale nic nie powiedział. Nie było to tak bolesne jak się spodziewał. W końcu przeżył wiele bólów głowy spowodowanych znamieniem w kształcie błyskawicy, a nawet dostał parę razy Cruciatusem. Dziwne mrowienie rozchodziło się po całej szyi i Potter aż miał ochotę się podrapać.
Draco zamknął oczy. Siorbał powoli. Od kiedy został wampirem to krew była dla niego przepyszna, a jej zapach wręcz odurzający. Takie picie mniej go brzydziło niż z kubka. Może to dlatego, że miał świadomość, iż nikt nie musiał umrzeć, aby mógł ulżyć głodowi. Głaskał delikatnie policzek Wybrańca i z dziwną ulgą zauważył, że chłopak nie zareagował negatywnie.
Wyjął kły i lekko się podniósł. Spojrzał na dwie czerwone krople spływające po bladej szyi bruneta. Harry nie miał niestety ostatni okazji, aby się opalić. Spostrzegł, że palce Pottera zbliżają się do jego ust. Pozwolił zielonookiemu wyczuć krew na wargach Ślizgona.
- I co?- spytał arystokrata z lekkim wahaniem.
- Na początku, gdy się wgryzasz trochę boli, ale potem jest już dobrze. Nie musisz płakać nad kubkiem.
- Skąd to wiesz?...
- Twoja mama mi powiedziała, gdy rozmawiałeś z ojcem- wyjaśnił Wybraniec z lekkim uśmiechem- Jest dobrą kobietą.
- Nie będę cię gryzł, Harry. Wypiłem teraz niewiele, ale gdybym chciał najeść się do syta, pewnie byś zasłabł. Nie wiem do jakiego stopnia wampiry zachowują świadomość, gdy są bardzo głodne i wolałbym nie robić ci krzywdy.
- Rozumiem. Ważne, abyś czuł się dobrze ze swoim sumieniem. Słyszę w twoim głosie, że wstydzisz się swojej przypadłości, ale nie masz po co. Osoba chora na raka przecież się nie obwinia o to, że zajmuje łóżko w szpitalu, dlatego ty się nie obwiniał o to, że musisz pić krew. Nie brzydzi mnie to. Nadal jesteś tym samym wrednym, rozpieszczonym, chamskim...
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
De Todo,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...