8

9.1K 638 1K
                                    

   Harry  zdążył się uspokoić przed lekcją opieki nam magicznymi stworzeniami. Na obiedzie po burzliwej wymianie zdań między Hermioną a Ronem doszedł do wniosku, że Granger ma rację, a czarodziejów zabija paniczny strach przed ponurakiem.

W całkiem dobrym humorze doszedł z przyjaciółmi na lekcję z Hagridem. Spojrzał na Zakazany Las, do którego nie wszedłby z własnej woli kolejny raz. Nie wspominał go zbyt dobrze i już doskonale wiedział, skąd wzięła się jego nazwa.

- No najpierw pootwirajcie swoje książki- usłyszał donośny głos półolbrzyma, który przywrócił go do rzeczywistości.

- Niby jak?- spytał z kpiną Malfoy- Te durne książki chcą nas zeżreć.

- To wy ni wiecie? Trza je pogłaskać- odpowiedział zdzwiony Hagrid i zabrał związany sznurem tom Hermiony.

- Paczajcie- dodał i rozwiązał podręcznik. Księga kłapnęła okładkami. Mężczyzna szybko pogłaskał ją kciukiem. Nagle brązowy tom znieruchomiał.

- Ja żem myślał, że to będzie śmiszne i...

- Śmiszne? Książki, które próbują odgryźć nam ręce? Doprawdy super zabawne. Ubaw po pachy- powiedział Malfoy z typowym dla siebie grymasem.

Harry spojrzał na Hagrida, który lekko się zmieszał. Wyglądał na naprawdę przygnębionego, a Potter chciał, aby jego pierwsza lekcja okazała się sukcesem. Przecież gajowy naprawdę się cieszył, że został nauczycielem, nawet się popłakał ze wzruszenia.

- Najmniejsze pieski najwięcej szczekają- powiedział Gryfon tak głośno, że bez wątpienia usłyszeli go wszyscy dookoła.

- Zamknij się, Potter.

- Oh, czyli przyznajesz, że jesteś małym, rozpieszczonym pieskiem?

- Obaj się zamknijcie- powiedziała Hermiona, ucinając tym kłótnię.

- To pootwirajcie książki, a ja ten... no... przyniosę stworzonka- oznajmił Hagrid i ruszył w stronę swojej chatki.

- Hogwart schodzi na psy- powiedział sztucznym szeptem Malfoy do Pansy.

- No jak są tu takie karaluchy jak ty...- rzucił Harry i pokręcił niby ze zmartwieniem głową. 

- Potter, to nie ja prawie się zesrałem, gdy zobaczyłem demen...

- A oto nasz dzisiejszy temat!- krzyknął Hagrid, przerywając blondynowi.

  Połowa klasy odskoczyła na bok, gdy na polanę wbiegły najdziwniejsze zwierzęta, jakie Harry i Hermiona do tej pory zobaczyli. Granger zdawała się być mniej zdzwiona. Przeczytała chyba z osiem książek na temat magicznych stworzeń, więc widział podobizny stworzenia parenaście razy.

W każdym razie owe zwierzęta miały tułowia, tylne nogi i ogony koni, ale przednie nogi, skrzydła i głowy olbrzymich orłów. W dodatku ich umaszczenia różniły się od siebie. Pazury przednich łap mierzyły około piętnastu centymetrów i wyglądały na naprawdę ostre. Dopiero po chwili Harry zauważył grube obrąże na szyjach tych stworzeń, do których podpięte był łańcuchy. Wszystkie trzymał w swoich dużych dłoniach Hagrid.

Półolbrzym podbiegł do płotu i przywiązał do niego magiczne zwierzęta. Cała klasa stała cichutko i nikt nie śmiał wydać z siebie żadnego odgłosu, a tym bardziej ruszyć się choćby parę centymetrów.

- To hipogryfy! Piękne, co nie?!- krzyknął Hagrid, któremu już zdążył wrócić dobry humor.

- Przepiękne!- krzyknęła Lavender i uśmiechnęła się szeroko.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz