Harry zdążył się uspokoić przed lekcją opieki nam magicznymi stworzeniami. Na obiedzie po burzliwej wymianie zdań między Hermioną a Ronem doszedł do wniosku, że Granger ma rację, a czarodziejów zabija paniczny strach przed ponurakiem.
W całkiem dobrym humorze doszedł z przyjaciółmi na lekcję z Hagridem. Spojrzał na Zakazany Las, do którego nie wszedłby z własnej woli kolejny raz. Nie wspominał go zbyt dobrze i już doskonale wiedział, skąd wzięła się jego nazwa.
- No najpierw pootwirajcie swoje książki- usłyszał donośny głos półolbrzyma, który przywrócił go do rzeczywistości.
- Niby jak?- spytał z kpiną Malfoy- Te durne książki chcą nas zeżreć.
- To wy ni wiecie? Trza je pogłaskać- odpowiedział zdzwiony Hagrid i zabrał związany sznurem tom Hermiony.
- Paczajcie- dodał i rozwiązał podręcznik. Księga kłapnęła okładkami. Mężczyzna szybko pogłaskał ją kciukiem. Nagle brązowy tom znieruchomiał.
- Ja żem myślał, że to będzie śmiszne i...
- Śmiszne? Książki, które próbują odgryźć nam ręce? Doprawdy super zabawne. Ubaw po pachy- powiedział Malfoy z typowym dla siebie grymasem.
Harry spojrzał na Hagrida, który lekko się zmieszał. Wyglądał na naprawdę przygnębionego, a Potter chciał, aby jego pierwsza lekcja okazała się sukcesem. Przecież gajowy naprawdę się cieszył, że został nauczycielem, nawet się popłakał ze wzruszenia.
- Najmniejsze pieski najwięcej szczekają- powiedział Gryfon tak głośno, że bez wątpienia usłyszeli go wszyscy dookoła.
- Zamknij się, Potter.
- Oh, czyli przyznajesz, że jesteś małym, rozpieszczonym pieskiem?
- Obaj się zamknijcie- powiedziała Hermiona, ucinając tym kłótnię.
- To pootwirajcie książki, a ja ten... no... przyniosę stworzonka- oznajmił Hagrid i ruszył w stronę swojej chatki.
- Hogwart schodzi na psy- powiedział sztucznym szeptem Malfoy do Pansy.
- No jak są tu takie karaluchy jak ty...- rzucił Harry i pokręcił niby ze zmartwieniem głową.
- Potter, to nie ja prawie się zesrałem, gdy zobaczyłem demen...
- A oto nasz dzisiejszy temat!- krzyknął Hagrid, przerywając blondynowi.
Połowa klasy odskoczyła na bok, gdy na polanę wbiegły najdziwniejsze zwierzęta, jakie Harry i Hermiona do tej pory zobaczyli. Granger zdawała się być mniej zdzwiona. Przeczytała chyba z osiem książek na temat magicznych stworzeń, więc widział podobizny stworzenia parenaście razy.
W każdym razie owe zwierzęta miały tułowia, tylne nogi i ogony koni, ale przednie nogi, skrzydła i głowy olbrzymich orłów. W dodatku ich umaszczenia różniły się od siebie. Pazury przednich łap mierzyły około piętnastu centymetrów i wyglądały na naprawdę ostre. Dopiero po chwili Harry zauważył grube obrąże na szyjach tych stworzeń, do których podpięte był łańcuchy. Wszystkie trzymał w swoich dużych dłoniach Hagrid.
Półolbrzym podbiegł do płotu i przywiązał do niego magiczne zwierzęta. Cała klasa stała cichutko i nikt nie śmiał wydać z siebie żadnego odgłosu, a tym bardziej ruszyć się choćby parę centymetrów.
- To hipogryfy! Piękne, co nie?!- krzyknął Hagrid, któremu już zdążył wrócić dobry humor.
- Przepiękne!- krzyknęła Lavender i uśmiechnęła się szeroko.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...