44

6.1K 526 476
                                    

   Draco spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Miał lekko podkrążone oczy i rozwalone włosy. Nie spał tej nocy. Przewracał się z boku na bok i ciągle myślał o wszystkich swoich problemach. Nagle drzwi od łazienki się otworzyły.

- Nie widzisz, że zajęte?!- huknął Malfoy.

- Ale tu nie ma tylko jednej kabiny, a ja naprawdę muszę do...

- Wypierdalaj!

Przestraszony Ślizgon szybko wyszedł z łazienki, trzaskając drzwiami. Blondyn po chwili zaczął żałować swojego wybuchu. W końcu te pomieszczenie nie należało tylko do niego. Nie powinien wyganiać wszystkich tylko dlatego, że wpatruje się w swoje odbicie. Westchnął i przemył wodą bladą twarz. Wyszedł z łazienki i poszedł do dormitorium, nie racząc nikogo nawet spojrzeniem.

Niedługo zaczyna się śniadanie. Draco nie chciał na nie iść, ale jako jedna z najbardziej rozpoznawalnych osób w Hogwarcie musiał. Miał nadzieję, że przynajmniej nie spotka Pottera. Blondyn zaczął żywić do Gryfona niezwykle pozytywne jak na Malfoya uczucia. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby to był zwykły, szary chłopak, który nie ma blizny na czole i nie pokonał Voldemorta.

Srebrnooki gdzieś w głębi duszy bardzo chciał zaprzyjaźnić się z brunetem, ale jego rodzice nigdy by mu na to nie pozwolili. W końcu Lucjusz był zapatrzony w Czarnego Pana i nienawidził Potterów, tak samo jak Snape, a Narcyza zawsze popierała męża, więc Draco nie miał żadnych szans na przyjaźń z Harrym.

   Mimo długiego unikania zielonookiego, Malfoy w końcu na niego wpadł. Stali jak idioci przed Wielką Salą, wpatrując się w siebie w milczeniu. Słońce powoli zachodziło. Promienie wpadające przez okno oświetlały twarz Pottera, który od dłuższej chwili zastanawiał się co powiedzieć. Nie wiedział czy rzucić zwykłe ,,cześć" czy zapytać, co u blondyna.

Draco przełknął ślinę. Zrobiło mu się sucho w gardle. Czuł dziwną chęć pójścia z zielonookim gdzieś w ustrojne miejsce i przekomarzać się z nim godzinami. Nie wiedział czy to jest oznaka chęci zaprzyjaźnienia się czy czego większego. Po chwili namysłu wyrzucił ciche:

- Hej. Chodźmy, bo się spóźnimy.

- Racja- odpowiedział Harry i mocniej ścisnął trzymaną książkę.

- Co to?- spytał Ślizgon, starając się znaleźć tytuł. Niestety Potter zasłaniał go przedramieniem.

- Oh... Książka o wilach...

- Ładne są, co nie?- spytał blondyn, mimo iż nie podobały mu się ani trochę. Były zbyt idealne, wabiły i wykorzystywały mężczyzn. Wystarczy, że zatrzepotały rzęskami, a każdy przedstawiciel płci brzydkiej padał im do stóp- Po co o nich czytasz?

- Ron podejrzewa jedną z Francuzek o bycie wilą. Staram się mu udowodnić z Hermioną, że to nieprawda. W sumie to był pomysł Hermiony, ja tylko jej trochę pomagam.

Draco poczuł dziwną ulgę, jakby spadł mu kamień z serca. Myśl, że Harry nie daje się omotać jakiejś babie jedzącej ślimaki na obiad przynosiła mu wiele radości. Malfoy nie wiedział dlaczego i bał się dowiedzieć. Skinął głową i wszedł do Wielkiej Sali. Od razu odnalazł wzrokiem kuzyna. Nie było to trudne, ponieważ Abraxas machał do niego energicznie ręką. Blondyn lekko uniósł dłoń na przywitanie i zajął swoje miejsce przy stole Ślizgonów.

- Proszę o uwagę! W końcu mamy wszystkich członków jury, więc możemy oficjalnie rozpocząć Turniej Trójmagiczny!- krzyknął Dumbledore, który stał przy pięknej mównicy z swoją na samym środku.

Malfoy przejechał wzrokiem po stole nauczycielskim. Od razu zauważył Bagmana i Croucha, których poznał ma sierpniowym meczu. Ten pierwszy był kiedyś sławnym pałkarzem, apotem został dyrektorem Departamentu Magicznych Gier i Sportów. Uśmiechał się szeroko do uczniów. Natomiast Bartemiusz Crouch, dyrektor Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów zachował powagę. Obaj ubrani byli w swoje najlepsze szaty i w sile wieku. Dyrektor Hogwartu przedstawił ich dość szczegółowo, nudząc tym większość uczniów.

- Pewnie jesteście ciekawi kto, a raczej co podejmie decyzję o wybraniu reprezedanta. Nie będę więc kazał wam czekać. Panie Flich, proszę przynieść szkatułkę!

Mężczyzna wyłonił się z cienia sali, niosąc dużą, drewnianą skrzynkę inkrustowaną drogimi kamieniami. Po sali roznisoły się szepty, a emocje sięgały zenitu. Flich postawił narzędzie do rekrutacji zawodników na wcześniej przygotowanym stoliku.

- Proszę o ciszę, uczniowie. Będziecie mieli jeszcze sporo czasu na rozmowy. Ja, profesor Karkarow, madame Maxime, pan Bagman i pan Crouch przygotowaliśmy trzy zadania, które sprawdzą umiejętności magiczne reprezentantów, waleczność, śmiałość, inteligencję i radzenie sobie w obliczu zagrożenia. Uczestnik, który zdobędzie najwięcej punktów od sędziów zdobędzie Puchar Turnieju Trójmagicznego. Zawodnicy zostaną wybrani przez niezależnego sędziego... przez Czarę Ognia!

Dumbledore zszedł z podestu i zastukał różdżką w starą skrzynię. Ta powoli się otworzyła, a dyrektor wyjął ze środka wyciosaną w drewnie i pomalowaną na złoto czarę, z której buchały niebieskie płomienie. Mężczyzna zamknął szkatułę i postawił na niej Czarę Ognia.

- Aby zgłosić się do turnieju należy napisać wyraźnie swoje imię i nazwisko oraz nazwę szkoły na pergaminie. Następnie należy wrzucić ją do płomieni. W Noc Duchów, czyli jutro, czara wyrzuci nazwiska tych rzech, którzy zostaną uznani za godni reprezentowania swoich szkół. Nakreślę wokół Czary Ognia Linię Wieku. Nikt poniżej siedemnastego roku życia nie będzie mógł jej przekroczyć nawet przy pomocy wymyślinych sztuczek- Dumbledore dyskretnie zerknął na rudych bliźniaków, którzy wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

- Jeszcze się przekonamy- szepnął George.

- Z roli reprezentanta nie będzie można się wycofać. Radzę wam uważnie przemyśleć swoją kandydaturę. Nie gwarantuję, że zawodnikom nie stanie się żadna krzywda. Reprezentant będzie musiał przejść trzy zadania, nie ma możliwości wycofania się!

***

  Harry siedział na stoliku i przyklądał się poczynaniom bliźniaków, którzy przy pomocy postarzającego eliksiru próbowali pokonać złotą, cienką linię. Draco zatrzymał się w połowie drogi do Pottera i przygryzł wargę. Obiecał sobie, że nie będzie z nim gadał bez wyraźnej potrzeby, ale to było silniejsze od niego. Bardzo chciał cieszyć się towarzystwem bruneta. Był taki idealny. Malfoy nie dorastał mu charakterem nawet do pięt. Zielonooki miał miękkie serce i w każdym starał się zobaczyć coś dobrego, mimo krzywdy jakiej zaznał. 

Blondyn w końcu się przełamał i podszedł do Gryfona. Przywitał się, mając nadzieję, że Harry podtrzyma rozmowę, ale chłopak tego nie zrobił. Ślizgon usiadł obok niego w stosownej odległości.

- Co oni wyrabiają?- spytał, mimo iż znał odpowiedź.

- Starają się dostać na turniej. Ubzdurali sobie, że za wygraną otworzą sklep z psikusami i magicznymi gadżetami. W sumie ich rozumiem. Chcą spełnić marzenie. Dlaczego tu przyszedłeś?

- Przechodziłem obok i zobaczyłem zamieszanie, więc postanowiłem zorientować się o co chodzi- skłamał Draco. Wpatrywał się w Weasleyów.

Rudzi bracia nagle zostali wyrzuceni z kręgu. Najwyraźniej eliksir, który postarzał ich o parę miesięcy nie uszkał Linii Wieku. Przeklnęli niezbyt kulturalnie i zaczęli naradzać się z Lee Jordanem, co mają teraz począć. Nagle ich włosy zaczęły robić się siwe, a na twarzach w ułamku sekundy wyrosła gęsta broda w tym samym kolorze. Uczniowie ryknęli śmiechem.

Malfoy patrzył na Pottera, który trzymając się za brzuch prawie płakał ze śmiechu. Było to niezwykle słodkie. Blondyn potarł skroń. Jego zachowanie wobec Bliznowatego robiło się coraz dziwniejsze i gdyby nie płeć Gryfona mógłby przysiądz, że chyba się w nim zauroczył.

Nagle do sali wszedł dyrektor. Spojrzał na rozbawionych bliźniaków, którzy pokazywali się nawzajem palcem. Dumbledore pokręcił głową i uśmiechnął się ciepło. Gdy uczniowie ucichli, powiedział:

- Ostrzegałem was, chłopcy. Idźcie do pani Pomfrey. Już zajmuje się trzema osobami, które postanowiły dodać sobie trochę lat przy pomocy eliksiru. Muszę jednak przyznać, że ich brody nie są tak malownicze jak wasze. Powodzenia następnym razem. Chcę zobaczyć, jak kreatywnych mam uczniów.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz