Pociąg zaczął zwalniać. Zatrzymał się z ciężkim stękiem. Światła zamrugały ku trwodze Rona. Nie chciał siedzieć w zepsytum pociągu bez światła na jakimiś zadupiu. Harmiona spojrzała na zegarek i lekko przestraszona powiedziała:
- Trochę za wcześnie.
Harry wyjrzał na korytarz. Natknął się na parunastu uczniów, którzy również badali przyczynę zatrzymania się pociągu przed stacją.
- Co jest grane?- spytał Ron, gdy Potter wrócił na swoje miejsce.
- Może coś się zepsuło?- odpowiedział pytaniem brunet. W ułamku sekundy zgasły wszystkie światła. Gryfoni podskoczyli na swoich miejscach.
Nagle do przedziału wpadły dwie postacie. Hermiona wydała z siebie pisk, a Ron zachłysnął się powietrzem.
- Kto to?- spytał Harry.
- Ginny i Neville- odpowiedziała rudowłosa dziewczyna- Wiecie, co się dzieje?
- Nie. Chyba zapytam maszynistę i... Auuu!- krzyknęła Granger, gdy pulchny czarodziej opadł ociężale na jej uda.
- Przepraszam!- krzyknął wystraszony Neville.
- Spokój- usłyszeli niski, ochrypły głos. Najwyraźniej ich szamatonina obudziła profesora. Po chwili oślepiło ich jasne światło.
- Nie ruszajcie się z miejsc- zarządził nauczyciel i ruszył z zapaloną błękitnym światłem różdżką w stronę wyjścia.
Nagle drzwi rozsunęły się z hukiem. Uczniowie, łącznie z odważnym okularnikiem krzyknęli. Profesor zatrzymał się w połowie drogi. Wysoka postać w czarnej pelerynie miała twarz ukrytą pod kapturem. Z rękawa wystawała obślizgła, trochę przygniła dłoń topielca. Potter z trudem przełknął ślinę, nie mógł się nawet ruszyć. Strach go kompletnie sparaliżował. Tajemnicza postać opuściła rękę, która szybko zatonęła w fałdach peleryny.
Coś ukrywające się pod kapturem wzięło długi świszczący oddech. Wszyscy w wagonie jakby zamienili się w kamień, każdy był w szoku. Ogarnął ich straszliwy ziąb. Harry czuł jak drętwieją mu czubki palców. Lodowate zimno jakby zmroziło mu serce.
Ogarnęła go ciemność. Nic nie widział. W uszach mu szumiało i nie mógł się kompletnie ruszyć. Nagle gdzieś z daleka dobiegły go przerażające krzyki. Ktoś błagał o pomoc, ale Harry nie mógł zlokalizować źródła tego przeraźliwego krzyku rozpaczy. Po chwili dobłagania dołączył straszliwy rechot i dyszenie wuja Vernona.
Poczuł pieczenie na lewym policzku. Momentalnie otrzeźwiał i otworzył oczy. Zobaczył nad sobą Rona i Hermionę. Leżał na ziemi, musiał zemdleć. Z trudem poprawił okulary. Poczuł zimny pot na swojej twarzy. Z pomocą przyjaciół zdołał usiąść na ławce.
- Dobrze się czujesz?- spytała zatroskana Ginny.
- T-tak- odpowiedział Harry. Rozejrzał się po wagonie. Nigdzie nie było zakapturzonej postaci ani wuja- Kto tak krzyczał? Gdzie ten potwór?
- Nikt nie krzyczał- odpowiedziała niepewnie Hermiona i pogładziła chłopaka po dłoni.
- Ale ja...
- Zjedz czekoladę- wtrącił się profesor, wciskając do otwartej dłoni bruneta spory kawał tabliczki- Dobrze ci zrobi.
Harry patrząc uważnie na nauczyciela, zjadł powoli czekoladę. Nie wiedział, co to ma na celu, ale wolał nie sprzeczać się z dorosłym, który w dodatku będzie go uczył obrony przed czarną magią. Ledwo przełykał gorzkie kawałki, nadal miał zaciśnięte ze strachu gardło. Przed oczami widział czerwoną twarz wuja. Już myślał, że choć trochę zaleczył tę ranę...
![](https://img.wattpad.com/cover/185526237-288-k49832.jpg)
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
De Todo,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...