99

5.1K 413 545
                                    

   Dumbledore wyłonił długą dłoń spod szaty i dopiero wtedy Harry zauważył, że jest ona pełna ciemnych przebarwień, lekko szarawa i jakby chudsza niż druga. Potter spojrzał pytająco na dyrektora.

- To niesamowita historia. Nie mam teraz czasu, aby całą opowiedzieć- wyjaśnił mężczyzna i zapukał kołatką. Odpowiedziała mu głucha cisza.

- Może nie ma go w domu- zaproponował nieśmiało Gryfon. Dumbledore nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się bez trudu.

- Jak ktoś wychodzi z domu to nie zostawia otwartych drzwi, Harry- powiedział i wszedł do środka.

Na koryatrzu i w salonie panował strany nieporządek. Wszystko było poprzewalane, porozbijane, a obraz, który kiedyś przedstawiał przepiękną brunetkę został rozszarpany. Potter otworzył szeroko oczy i wyjął różdżkę. Co tu mogło się stać?

Przedstawiciele płci brzydkiej oświetlili różdżkami wnętrze. Panował mrok przez pozasłaniane okna. Pierwszy wszedł Gryfon, a zaraz za nim dyrektor, który zamknął drzwi. Zielonooki czuł, że wszystkie zmysły mu się wyostrzyły, podskoczyła adrenalina. 

Musiał przyznać, że uwielbia te uczucie. Kocha, gdy łomocze mu serce, a oddech przyspiesza. Gdy widzi i słyszy więcej. gdy ma refleks godny mistrzów świata w quidditchu. Oblizał usta, napawając się tą chwilą.

Weszli do salonu. Ściany pokrywała czerwona substancja przypominająca krew. Harry przełknął ślinę. Czy ktoś tu umarł? Dumbledore podszedł do ściany i bez wahania zamoczył palec w krwi. Oblizał go ku obrzydzeniu Pottera. Okularnik skrzywił się przeraźliwie. Na szczęcie dyrektor stał tyłem do niego i nie mógł tego zobaczyć.

Nagle mężczyzna się wyprostował i podszedł szybkim krokiem do fotela. Dźgnął go różdżką, a mebel ku zaskoczeniu Wybrańca krzyknął. Chłopak cofnął się o dwa kroki.

- Horacy, Horacy... Powiem ci, że bardzo dobrze ci poszło- oznajmił przyjaznym tonem Dumbledore.

Fotel nagle zaczął się zmniejszczać i Harry ujrzał kształt człowieka. Po chwili z mebla została tylko pasiasta piżama, którą miał na sobie starszy mężczyzna. Czarodziej miał błyszczącą łysinę, szare wąsy. Nie sięgał nawet nosa dyrektora.

- Co mnie zdradziło?- spytał z lekką pretensją.

- Smocza krew.

***

   - I jak ci się podoba nowy profesor?- spytał Dumbledore, widząc, że okularnik jest wykończony.

- Był całkiem okej. Czego będzie uczył?

- Eliksirów.

- A co ze Snapem?- prawie wykrzyczał Harry. Był niesamowicie zaskoczony odpowiedzią dyrektora.

- Obrony przed czarną magią. Propo obrony... Zacznę cię uczyć- oznajmił staruszek, gdy weszli do parku.

- Dlaczego?

- Ta przepowiednia... Harry, wiesz co w niej było?

- Nie- odpowiedział zmieszany chłopak. Co ma wspólnego przepowiednia z prywatnymi lekcjami z najlepszym czarodziejem w Wielkiej Brytanii?

- Musisz zabić Voldemorta. Żaden z was nie może żyć, gdy drugi przeżyje. Walka z nim jest ci przeznaczona. Nie podoba mi się to. Bardzo mi to się nie podoba, Harry. Wierzę jednak w ciebie, w twoją siłę.

- Ja i Voldemort...- szepnął Potter i przełknął ślinę. Mógł się równać z takim człowiekiem? Mógł z nim walczyć jak równy z równym? Na pewno nie. Przynajmniej nie w tej chwili, ponieważ lekcje będą właśnie po to, aby polepszyć jego umiejętności.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz