Wysoki mężczyzna po czterdziestce przyłożył różdżkę do gardła i rzucił zaklęcie sonorus. Zerknął na Knota, a gdy ten skinął głową, powiedział:
- Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Jego głos rozniósł się po stadionie. Potter był zdzwiony, jak dobrą miał jakość. W przeciwieństwie do mikrofonów słowa nie zlewały się w jedną, niezrozumiałą całość. Nie poszło nawet echo. Czarodzieje i czarownice natychmiast się uciszyli, a po szumie rozmów nie pozostał nawet ślad.
- Witam państwa na finałowym meczu czterysta dwudziestych drugich mistrzostw świata w quidditchu!
Po stadionie rozniosły się okrzyki i oklaski. Zafalowało tysiące flag, a dwa zera na tablicy wyników zamigotały tysiącami barw. Nad stadionem wybuchły magiczne fajerwerki w kolorach obu drużyn.
- A teraz... na rozpoczęcie meczu... swój taniec zaprezentują...- Bagman zrobił pauzę, przez co wzrosło napięcie. Ludzie wyczekiwali dalszej części zdania Luda- Wiiileeeee!
Fajerwerki ponownie przysłoniły ciemne niebo. Tym razem były we wszystkich kolorach świata. Harry nie miał pojęcia czym są wile, więc przygryzał wargę w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Na boisko spłynęły najzwyklejsze kobiety. No może nie były zwykłymi kobietami, ponieważ swoją pięknością przewyższały wszystkie miss świata razem wzięte.
Ubrane były w delikatnie, białe sukienki, które falowały wokół nich, jakby żyły własnym życiem. Ich blada jak u wampira skóra odbijała światło księżyca. Białozłote włosy powiewały mimo braku wiatru. Tańczyły niezwykle delikatnie w rytm ledwie słyszalnej melodii. Potter otworzył szerzej oczy i pochylił się lekko do przodu, aby lepiej widzieć te boginie piękna. Miał wrażenie, że jak skończą taniec, skończy się wraz z nim cała jego radość z życia.
Poczuł nagle, że ktoś szturcha go boleśnie w plecy. Obejrzał się niechętnie. Malfoy patrzył na niego rozbawiony. Lucjusz i Narcyza wpatrywali się w wile. Mężczyzna wydawał sie być bardziej w to wciągnięty. Brunet pokazał blondynowi środkowego palca i wrócił do oglądania kobiet.
- Żałosne. Jak możecie dać się omotać takiemu czemuś?- szepnął Ślizgon do ucha bruneta.
Harry zerknął na Hermionę, która nie wyglądała na zainteresowaną przedstawieniem. Czytała notatki na kartach Rona z bułgarskimi graczami. Za to rudzielec miał łzy w oczach. Wpatrywał się w wilę po boku, która chyba skradła jego serce.
- Skoro to działa na płeć męską... i nawet twój ojciec prawie się ślini to czemu tobie się to nie podoba?- spytał Potter, marszcząc brwi.
- Ponieważ jestem nad wami- odpowiedział Malfoy, a w jego głosie zabrzmiała nutka niepewności.
Brunet chciał kontynuować temat, ale przeszkodziły mu zdenerwowane okrzyki męskiej części widowni. Wile zakończyły swoje przedstawienie. Pan Artur wyglądał na najbardziej zawiedzionego w rodzinie Weasleyów.
I po chwili... zaczął się mecz...
***
Irlandia wygrała mecz, mimo iż Bułgaria złapała znicz. Hermiona była pełna podziwu, bułgarski szukający złapał małą, złotą piłeczkę, mimo iż mocno krwawił z nosa. Jego szata była poplamiona krwią. Potter schodząc po schodach, podskakiwał co chwilę. Był rozanielony. Nigdy nie był na tak dobrym meczu, w sumie to był jego pierwszy mecz.
- To co? Teraz mała impreza w namiocie? Ale nie mówcie mamie.
- Tak!- krzyknęli synowie Artura, Ginny, Hermiona i Harry.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...