36

6.8K 510 1.4K
                                    

   Wysoki mężczyzna po czterdziestce przyłożył różdżkę do gardła i rzucił zaklęcie sonorus. Zerknął na Knota, a gdy ten skinął głową, powiedział:

- Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!

Jego głos rozniósł się po stadionie. Potter był zdzwiony, jak dobrą miał jakość. W przeciwieństwie do mikrofonów słowa nie zlewały się w jedną, niezrozumiałą całość. Nie poszło nawet echo. Czarodzieje i czarownice natychmiast się uciszyli, a po szumie rozmów nie pozostał nawet ślad.

- Witam państwa na finałowym meczu czterysta dwudziestych drugich mistrzostw świata w quidditchu!

Po stadionie rozniosły się okrzyki i oklaski. Zafalowało tysiące flag, a dwa zera na tablicy wyników zamigotały tysiącami barw. Nad stadionem wybuchły magiczne fajerwerki w kolorach obu drużyn.

- A teraz... na rozpoczęcie meczu... swój taniec zaprezentują...- Bagman zrobił pauzę, przez co wzrosło napięcie. Ludzie wyczekiwali dalszej części zdania Luda- Wiiileeeee!

Fajerwerki ponownie przysłoniły ciemne niebo. Tym razem były we wszystkich kolorach świata. Harry nie miał pojęcia czym są wile, więc przygryzał wargę w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Na boisko spłynęły najzwyklejsze kobiety. No może nie były zwykłymi kobietami, ponieważ swoją pięknością przewyższały wszystkie miss świata razem wzięte.

Ubrane były w delikatnie, białe sukienki, które falowały wokół nich, jakby żyły własnym życiem. Ich blada jak u wampira skóra odbijała światło księżyca. Białozłote włosy powiewały mimo braku wiatru. Tańczyły niezwykle delikatnie w rytm ledwie słyszalnej melodii. Potter otworzył szerzej oczy i pochylił się lekko do przodu, aby lepiej widzieć te boginie piękna. Miał wrażenie, że jak skończą taniec, skończy się wraz z nim cała jego radość z życia.

Poczuł nagle, że ktoś szturcha go boleśnie w plecy. Obejrzał się niechętnie. Malfoy patrzył na niego rozbawiony. Lucjusz i Narcyza wpatrywali się w wile. Mężczyzna wydawał sie być bardziej w to wciągnięty. Brunet pokazał blondynowi środkowego palca i wrócił do oglądania kobiet.

- Żałosne. Jak możecie dać się omotać takiemu czemuś?- szepnął Ślizgon do ucha bruneta.

Harry zerknął na Hermionę, która nie wyglądała na zainteresowaną przedstawieniem. Czytała notatki na kartach Rona z bułgarskimi graczami. Za to rudzielec miał łzy w oczach. Wpatrywał się w wilę po boku, która chyba skradła jego serce.

- Skoro to działa na płeć męską... i nawet twój ojciec prawie się ślini to czemu tobie się to nie podoba?- spytał Potter, marszcząc brwi.

- Ponieważ jestem nad wami- odpowiedział Malfoy, a w jego głosie zabrzmiała nutka niepewności.

Brunet chciał kontynuować temat, ale przeszkodziły mu zdenerwowane okrzyki męskiej części widowni. Wile zakończyły swoje przedstawienie. Pan Artur wyglądał na najbardziej zawiedzionego w rodzinie Weasleyów.

I po chwili... zaczął się mecz...

***

Irlandia wygrała mecz, mimo iż Bułgaria złapała znicz. Hermiona była pełna podziwu, bułgarski szukający złapał małą, złotą piłeczkę, mimo iż mocno krwawił z nosa. Jego szata była poplamiona krwią. Potter schodząc po schodach, podskakiwał co chwilę. Był rozanielony. Nigdy nie był na tak dobrym meczu, w sumie to był jego pierwszy mecz.

- To co? Teraz mała impreza w namiocie? Ale nie mówcie mamie.

- Tak!- krzyknęli synowie Artura, Ginny, Hermiona i Harry.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz