87

5.1K 414 500
                                    

   Ginny nigdy nie była w takiej sytuacji. Wieści o jej zachowaniu szybko się rozeszły. Uczniowie na początku dokuczali młodej Weasley, ale Potter zwracał im za każdym razem uwagę. Był niezwykle zły na dziewczynę, ale nie mógł patrzeć jak ktoś robi jej krzywdę. Miał za miękkie serce.

Po tygodniu dokuczania ludzie przestali się do niej odzywać. Nawet profesor McGonagall ograniczała kontakt z Ginny do minimum. Tylko w drużynie quidditcha była traktowana w miarę normalnie. Angelina nie chciała przegrać meczu, więc starała się trzymać wszystich w ryzach.

Weasley miała tylko jedną przyjaciółkę, więc trzymała się jej jak ryba wody. Draco na każdym kroku rzucał w stronę córki Molly jakieś nieprzyjemne komentarze. Dziewczyna żałowała, że w przypływie chęci zemsty popełniła taką głupotę. Jednak była już musztarda po obiedzie.

Umbridge została nowym dyrektorem szkoły na czas nieokreślony ku oburzeniu McGonagall, która zgodnie z zasadami Hogwartu powinna objąć te stanowisko. Kobieta na każdym kroku wyrażała swoje niezadowolenie. Nie odpowiadała na przywitania Dolores, siadała przy stole jak najdalej od wysłanniczki ministerstwa, nie klaskała po jej przemówieniach, a raz nawet niby niechcący wylała wino na ulubioną szatę Umbridge.

  Harry pił właśnie herbatę, gdy do sali wlecieli na miotłach bliźniacy, odpalając w locie zaczarowane fajerwerki. Uczniowie zaśmiali się głośno i wstali z miejsc. Zaczęli klaskać z niezwykłym entuzjazmem.

- A to dla naszej zajebistej dyrektorki!- huknął George, a w powietrzu pojawił się wielki smok złożony z tysiąca iskierek. Pomknął w stronę Umbridge ze złowrogim świstem. Kobieta w ostatniej chwili padła na ziemię.

Wielki fajewerkowy potwór przeleciał nad uczniami i opuścił Wielką Salę, aby siać spustoszenie na korytarzach.

- Kochamy pania!- krzyknął Fred, a przy suficie pojawił się wielki napis:

RÓŻOWA JAK ŚWINKA I CZERWONA SZMINKA! KTO TO TAKI? TAK, WIELKA INKWIZYTORKA!

Potter wybuchł gromkim śmiechem podobnie jak reszta uczniów. Dolore krzyczała coś, ale reszta skutecznie ją zagłuszała. Nawet McGonagall pozwoliła sobie na lekki chichot.

Bliźniacy podlecieli do stołu nauczycieli, a za nimi wybuchały co chwilę petardy. Iskierki zaczęły układać się w różne zwierzęta i krążyć po sali. Na końcu fajewerkowe zoo opuściło salę, idąc w ślady smoka.

- Podobało się pani?!- spytał roześmiany George.

- Walizki już spakowaliśmy!- dodał Fred i przybił bratu piątkę.

- Jesteście skończeni!- krzyknęła Umbridge, rzucając jakieś zaklęcie w stronę chłopaków. Ci jednak zrobili piękny obrót i uniknęli pocisku.

Nagle do ich uszu dotarły głośne huki. Wszyscy spojrzeli w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Flich przerażony oparł się o framugę, łapiąc oddech.

- Łajnobomby, wszędzie łajnobomby- wydusił w końcu.

- Wy niegrzeczne, rozwydrzone, niedoedu...- zaczęła Dolores, ale gwiżdżący uczniowie kompletnie ją zagłuszyli.

Bliźniacy polecieli w stronę wyjścia. Wystrzelili dwie ostatnie fajerwerki, które ułożyły się w napis:

MAGICZNE DOWCIPY WEASLEYÓW! ZAPRASZAMY NA ULICĘ POKONTNĄ!

I chłopcy zniknęli za drzwiami, zostawiając za sobą spustoszenie. Umbridge przez następne pięć godzin biegała po szkole i łapała fajerwerki. Nauczyciele wmawiali jej, żę nie potrafią powstrzymać iskrzących się zwierząt, więc nie mogą pomóc.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz