24

6.7K 487 480
                                    

     Czuł niemiły ścisk w żołądku, gdy otwierał powoli kopertę od Hagrida. Hermiona przygryzła kciuka, a Ron zacisnął palce na materiale swojej szaty. Jego piegowata twarz była równie biała co Malfoya. Granger miała w ustach tak sucho, że wypiłaby nawet herbatę z cyjankiem dla chwilowej ulgi. Harry wyjął powoli stary kawałek pergaminy, na którym Hagrid nakreślił parę zdań koślawymi literami. Zaczęli czytać.

- Udało się!- krzyknęła Hermiona, a w jej oczach zalśniły łzy szczęścia.

- Choć raz na coś Malfoy się przydał- westchnął Weasley.

- Mówiłem wam, że to wypali. Malfoy lubi wygrywać.

- Teraz najtrudniejsze, Harry...- mruknęła Granger, którą nagle opuściła radość- On cię wymęczy.

- Mnie nawet Voldemort nie wymęczył- rzucił brunet i ruszył w stronę wyjścia- Idę się z nim spotkać. Nie idźcie za mną. Pójdźcie lepiej do Hagrida i przygotujcie wszystko na małą imprezę z okazji udanej apelacji.

***

- No, no, Potter. Od jutra będziesz spełniał moje zachcianki... Oj, zniszczę ci życie.

- Nie wątpię- odpowiedział Harry i oparł się o zimne cegiełki.

- Calutki tydzień. Szkoda, że jest już po egzaminach. Byłoby miło, gdybyś nie zdał. Hm... Muszę wymyślić najgorsze możliwe zadania.

- Mam pięc odmówień- przypomniał mu brunet.

- Niewiele.

   Chłopak wlepił wzrok w blondyna. Arystokrata miał jak zwykle idealnie ułożone włosy, bladą twarz i praktycznie zlewającą się z ciałem jasną koszulę. Jego szare oczy wyrażały pogardę i radość z czyjegoś nieszczęścia. Harry wywrócił oczami. Będzie musiał znosić ten widok przez cały tydzień.

- Co się tak gapisz, Potter?

- Podziwiam twoje piękno i iście nieskazitelną duszę- mruknął sarkastycznie Gryfon.

- No to patrz się dalej. Nie na co dzień widuje się czarodziejów czystej krwi i szlacheckiego wyglądu, wychowanku mugoli.

- Huh... Ile o mnie jeszcze wiesz, Malfoy?- spytał chłopak i zmróżył oczy.

- O wiele więcej niż myślisz. Do jutra, Cudowny Chłopcze.

- Do jutra, młody arystokrato.

***

   Harry krzyknął, gdy coś użarło go w tyłek. Poderwał się z miejsca, zwracając na siebie uwagę połowy Gryfonów. Spojrzał na fotel, na którym leżał ledwo żywy Parszywek. Ron wydał radosny okrzyk, a w jego oczach zamajaczyły małe łezki. Hermiona odetchnęła z ulgą.

- Parszywku!- krzyknął Weasley i wziął szczura na ręce- Tak się martwiłem...

Zwierzak wyglądał okropnie. Był jeszcze bardziej chudy niż przed paroma tygodniami, a na całym ciele miał łyse plamki, jakby ktoś ciągle wyrywał mu sierść. Wyrywał się i wiercił, chcąc uciec od swojego właściciela, a przecież jeszcze pół roku temu sam wchodził na kolana Rona, aby ten dał mu jakiś przysmak.

- Uspokój się, nie ma tu żadnych kotów- powiedział cicho chłopak, gładząc główkę Parszywka.

- Chodźmy z nim do Hagrida- zaproponował Harry- On zna się na zwierzakach. Na pewno wie, co mu dolega. Może to jakaś trauma.

- Dobry pomysł- rzuciła Granger i odłożyła na stolik grubą książkę o zwalczaniu skutków nieudanej transmutacji.

- Nie rozumiem... Po co się uczyć, jak jesteśmy już po egzmainach?- spytał zdziwiony rudzielec.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz