Malfoy zatrzymał się niedaleko pnia, przy którym pierwszy raz pocałował się z Harrym. Spojrzał na uczniów. Starsi zakładali się między sobą, a młodsi wpatrywali się z niecierpliwością w taflę jeziora. Draco westchnął.
Przywyknął do tego, że Ślizgoni go uwielbiają, Gryfoni nienawidzą, Krukoni tolerują, a Puchoni ignorują. W przeciwieństwie do Pottera nie przywykł do tego, że cała szkoła jest przeciwko niemu. Nawet Crabbe i Goyle unikali blondyna jak mogli. Tylko Pansy pozostała przy jego boku.
Ostatnie dni były istną udręką. Słyszał słowo ,,pedał" chyba z tysiąc razy dziennie. Na szczęście nikt nie zdobył się na odwagę, aby podsatwić mu nogę czy popchnąć. Przypominał nienawidzonego przez ludzi księcia, który jednak nadal miał władzę, aby skazać kogoś na karę śmierci.
Gorzej miał Harry. Ludzie dobrze wiedzieli, że chłopak nie ma wpływowych rodziców i nie jest zbyt tęgi w walce wręcz. Na szczęście nie dochodziło do niczego innego poza podstawianiem nogi czy trącaniem w ramię. Malfoy bardzo chciałby zareagować, ale co by to dało? Tylko bardziej nakręciłby tym ludzi i te zwykłe popychanki mogłyby przerodzić się w coś gorszego.
Nagle po błoniach rozniosły się gromkie brawa i okrzyki. Zawodnicy wynurzali się po kolei ze swoimi zakładnikami. Draco szybkim krokiem podszedł do platformy. Fleur, Cedrik, Krum... Gdzie Harry? Jest już parę minut po czasie? Co się tam dzieje?
Blondyn miał pokerową twarz, ale w środku wręcz buzował z emocji. Przez chwilę chciał nawet wskoczyć do wody, ale co mógł zrobić? Jezioro było głębokie, a on nie znał żadnego zaklęcia umożliwiającego przeszukanie go. Przecisnął się między uczniami i ustał praktycznie przy samej krawędzi platformy.
Mijały minuty, a Potter nie wypływał. Malfoy przygryzł wargę. A co jak brunet się utopił? Co jak zaplątał się jakieś wodorosty i właśnie walczy o tlen? Im dłużej Draco czekał, tym czarniejsze scenariusze pojawiały się w jego głowie.
Ślizgon uderzył dłonią w swoje udo z całej siły, aby się otrząsnąć. Zaczął zdejmować płasz, gdy nagle z jeziora wynurzyła się czarna czupryna. Arystokrata wręcz złapał się za serce z ulgi. Harry kaszlał głośno. Musiał zakrztusić się wodą. Rozejrzał się po uczniach i natrafił na spojrzenie Malfoya.
- Przydaj się na coś- wydusił Potter. Wyciągnął z trudem dłoń przed siebie. Dopiero wtedy szarooki zobaczył, że okularnik trzymał za szatę jakąś blondwłosą dziewczynkę.
Złapał nieznajomą za ramiona i wyciągnął na brzeg. Dziewczynka szybko odzyskała przytomność. Wyglądała na zdezorientowaną. Draco słyszał, że ktoś coś krzyczy po francusku. Harry podał mu kolejną osobę. Abraxas? Arystokrata poczuł nagłe wyrzuty sumienia. Jak nie mógł zauważyć, że nie ma nigdzie tego zarozumiałego dzieciaka?
Potter w tym czasie z ulgą usiadł na platformie. Pani Pomfrey od razu opatuliła go ręcznikiem, których miała pod pachą całkiem sporo. Malfoy praktycznie wyrwał kobiecie dwa z nich i okrył nimi Abraxasa. Chłopak powoli odzyskiwał przytomność.
- Zimno- jęknął i otworzył oczy. Spojrzał zdezorientowany na kuzyna. Zmarszczył brwi- O nie, jestem w piekle? Za co?
- Jak się czujesz?- spytał Harry, który zdążył już opanować zgrzytanie zębów.
- Jak mokry przystojniak.
- Nie bądź taki hej do przodu- mruknął Draco.
- Z kogoś biorę przykład. Ekhem, ekhem.
- Ty...
- Odbędziemy naradę przed przyznaniem punktów!- krzyknął Dumbledore, który do tej pory pogrążony był w rozmowie z jednym z trytonów.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Casuale,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...