83

5.2K 463 552
                                    

   Draco wpatrywał się w Pottera. Chłopak siedział sztywno z zamkniętymi oczami. Tkwił w wspomnieniach Malfoya. Blondyn obawiał się, że zielonooki zobaczy coś bardzo prywatnego jak na przykład masturbacja czy śpiewanie w wannie.

Po dłuższej chwili, która dla okularnika była godzina powrócił do rzeczywistości. Zamrugał parę razy i wlepił wzrok w Ślizgona. Uśmiechnął się lekko.

- Masz super rodziców- oznajmił- Wymagających, ale kochających. Zazdroszczę.

- Co widziałeś?

- Em... Naukę geografii, latania na miotle, zgromadzenie Voldemorta, śmierć Spartana, wyjazd do RPA, Boże Narodzenie z rodziną twojego wuja, twoje chyba dziesiąte urodziny, jakieś wesele, nauka manier przy stole, nasze spotkanie na Pokątnej, potem nasz pocałunek. Dziwne to było z twojego punktu widzenia. Jeszcze parę wspólnych scen i jakieś przypały z waszego pokoju wspólnego. Coś tam jeszcze było, ale nie zdołałem wszystkiego zapamiętać.

- Sporo. Jak się czujesz?

- Super. Bardzo się cieszę, że mi zaufałeś- powiedział Harry i przytulił mocno Draco. Malfoy uśmiechnął się lekko. Objął mocno Gryfona, zamykając przy tym oczy.

   Nagle usłyszeli głośne chrząknięcie. Spojrzeli w stronę starego drzewa. Stał przy nim Snape. Jego czarne włosy przyprószył biały śnieg. Miał na sobie długi, czarny płaszcz. Chłopcy odsunęli się od siebie i wstali z ziemi.

Severus nie wyglądał na  zadowolonego z zastania kochanków na przytulaniu się. Wlepił wrogi wzrok w Pottera.

- Czego profesor potrzebuje?- spytał Harry, przerywając niezręczną ciszę.

- Mamy zajęcia.

- Są przecież ferie świąteczne. Nie mamy żadnych zajęć.

- Na polecenie dyrektora mam przeprowadzić z tobą zajęcia z oklumencji, Potter- warknął zirytowany Snape.

***

- Magiczna obrona umysłu przed penetracją z zewnątrz?- powtórzył zdzwiony Gryfon, a Ślizgon zaśmiał się cicho przez własne skojarzenia. Severus zgromił chrześniaka wzrokiem.

- Masz nie pisnąć ani słowa nikomu. Szczególnie Dolores Umbridge. Będziemy mieli lekcje dwa razy w tygodniu. Wtorek i czwartek.

- Ale...

- Bez dyskusji. Wolisz, aby szperano ci w głowie?- powiedział ostro Snape, a Harry'ego przeszedł dreszcz. Nie lubił nauczyciela eliksirów, ale nadal miał przed nim jakiś respekt.

- A co ja mam powiedzieć jak ktoś mnie zobaczy, gdy wchodzę do gabinetu?

- Że masz korepetycje z eliksirów. Nikt nie zaprzeczy, że są tobie niezwykle potrzebne.

- Dobrze- westchnął okularnik.

- Czarny Pan jest mistrzem leglimencji, czyli potrafi wydobywać uczucia i wspomnienia z umysłu innej osoby, dlatego zazwyczaj wie, gdy ktoś kłamie. Okulemncja temu zapobiegnie.

- Ja też chcę się tego uczyć!- odezwał się nagle Malfoy.

- Po co?

- A jak będzie chciał wykorzystać mój związek z Harrym?

- Eh... Niech ci będzie. Usiądź obok Pottera. W leglimencji ważny jest kontakt wzrokowy, ale w twoim przypadku, Potter, ta reguła się nie sprawdza. Masz dziwną więź z Czarnym Panem. Dzielisz z nim uczucia i myśli, gdy śpisz, bo wtedy twój umysł jest odprężony. Dyrektor sądzi, że musimy położyć temu kres.

- Ale to może być przydatne, prawda? Mogę zobaczyć, co robi Voldemort.

- Nie wypowiadaj jego imienia! Czarny Pan chyba nie jest do końca świadom waszej więzi, a raczej nie był. Opętał węża, aby zaatakować Artura i właśnie wtedy wdarłeś się do jego głowy. Na pewno to poczuł i pewnie już wie, że może to działać w drugą stronę i to on może wkradnąć się do twojego umysłu. Zacznijmy naukę. Wstań i wyjmij swoją różdżkę.

Harry niezwykle mozolnie spełnił polecenie nauczyciela. Bał się, że mężczyzna wykorzysta sytuację, aby się nad nim poznęcać. W końcu niezwykle za nim nie przepadał.

- Możesz bronić się w jakikolwiek sposób zechcesz, gdy wedrę się do twojej głowy. Zobaczymy, na ile jesteś zdolny się temu oprzeć. Podobne dobrze ci poszło z Imperiusem. Tu trzeba postępować podobnie- wyjaśnił Snape i oblizał usta jak wilk przed atakiem. Malfoy wiedział, że jego ojciec chrzestny nic nie zrobi Gryfonowi, ale mimo to zaczął się obawiać o kochanka- Legilimens!

Harry nie zdążył zareagować. Severus wdarł się do jego umysłu, a wspomnienia zmieniały się tak szybko, że oślepiały Pottera. Dudley z nowym rowerkiem, wredna nauczycielka, krzycząca ciocia, wiele negatywnych emocji, koszenie trawy w upale, gwałt... W tym momencie Gryfona nagle odczuł ulgę. Snape opuścił jego umysł.

Profesor miał szeroko otwarte oczy. Wpatrywał się w okularnika zdziwiony, zaciskając blade palce na różdżce. Harry odwrócił wzrok. Zawstydził się. Był wtedy słaby i żałosny. Nie chciał, aby znienawidzony nauczyciel go takiego widział.

Draco przygryzł wargę. Od razu zrozumiał, co zobaczył jego ojciec chrzestny. Reakcja Malfoya była podobna. Totalny szok. Nauczyciel chrząknął i poprawił tłuste włosy. Westchnął głośno, chcąc wyrzucić tym z siebie emocje.

- Legilimens!

Setka dementorów, Syriusz, wilkołak. Nagle akcja zwolniła. Znajdował się na błoniach. Pierwszy pocałunek z Draco.

Nie, to zbyt osobiste! Nie będziesz tego oglądał!

Jak na złość tkwili w tym wspomnieniu. Harry zaczął coraz bardziej panikować.

Wyjdź!

Poczuł, że Snape opuszcza jego umysł. Padł na kolana, dysząc głośno. Severus rozmasowywał sobie spuchnięty nadgarstek.

- Chciałeś rzucić zaklęcie żądlące?- spytał chłodno.

- Nie- odparł wrogo Potter i wstał z ziemi. Patrzył na profesora spod byka. Nie mógł mu wybaczyć, że zajrzał do tak prywatnej strefy jego życia.

- Pozwoliłeś mi się wedrzeć za głęboko, ale jak na początek nie było tak źle. Straciłeś za dużo energii na wspomnienia. Skupiałeś się na nich zamiast na mnie. Skup się bardziej.

- Dobrze, profesorze- warknął Harry i przeczesał palcami włosy. Malfoy przygryzł wargę. Tę atmosferę można by było kroić nożem.

I kontynuowali naukę przez następną godzinę.

***

   Harry przyłożył dłoń do blizny. Zaczęła go niemiłosiernie piec. Padł na kolana. Nie słyszał wystraszonego Draco. Głos chłopaka odbijał się echem po pustym korytarzu. Potter oprócz bólu czuł jakąś dziwną radość, triumf, uniesienie. Dawno nie był tak szczęśliwy. W uszach dzwonił mu wariacki śmiech. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że to on się tak śmieje.

Ślizgon zaczął szarpać go za ramiona, krzycząc przy tym głośno. Gryfonowi spadły okulary. Nie mógł przestać się śmiać. Nagle poczuł piekący ból na policzku, a szczęście nagle uleciało. Dotknął szczęki. Bolała go od ciągłego śmiechu.

- Co się stało?- spytał wystraszony Malfoy i podał Potterowi okulary.

- Voldemort, jest... jest szczęśliwy, bardzo szczęśliwy- wydyszał Harry, pocierając bliznę.

- Szczęśliwy?

- Stało się coś, czego pragnął. Coś cudownego- powiedział szybko brunet. Cały dygotał.

- Spokojnie, Potti- westchnął Draco i przytulił Gryfona. Głaskał jego plecy, chcąc dodać tym otuchy. Naśladował swoją mamę. Nigdy nikogo nie pocieszał, było mu to obce. Cieszył się, że może okazywać komuś uczucia.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz