88

5.2K 417 366
                                    

    Harry po tym wszystkim miał mieszane uczucia do swojego ojca. Nadal go kochał, ale coraz bardziej rozumiał, dlaczego Snape tak nienawidzi Potterów. James naprawdę był zarozumiały, a jego zachowanie przypominało bardziej ślizgońskie niż gryfońskie.

Potter westchnął głośno i przetarł okulary. Chciał bardzo komuś opowiedzieć o swoim ojcu, ale obiecał Severusowi, że nikomu nic nie powie.

***

Wieczorem na wcześniejszą prośbę Hgrida przyszedł do chatki półolbrzyma w towarzystwie Hermiony. Nikt więcej nie zmieścił się pod peleryną niewidką. Ku ich zdumieniu nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami poszedł w chyba najciemniejsze miejsce w Zakazanym Lesie. Każda próba zapytania go o powód wędrówki kończyła się szybkim uciszeniem.

Po około dwudziestu minutach weszli na sporą polanę, a to co zobaczyli przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Spodziewali się jednorożca czy hipogryfa, a zastali dwa razy większego od Hagrida olbrzyma. Skórę miał poszarzałą, a nogi lekko omszałe. Na jego biodra spoczywała postrzępiona i brudna opaska. Twarz miał trochę bardziej płaską niż u normalnego człowieka. Od łysej głowy odbijał się blask księżyca. Oczy były ciemne, a usta rozchylone. Harry dostrzegł, że stwór ma pożółkłe zęby.

- Co to jest?- spytała cicho Hermiona przez ściśnięte gardło.

- Mój braciszek- odpowiedział jak gdyby nic Hagrid- Jest niezwykle łagodny. Pewnie Umbridge mnie też niedługo wywali, więc zaopiekujcie się nim jak ten, no, ja też zostanę zwolniony. Cholibka, nie patrzajcie tak na niego, bo się chłopak wystraszy. Spokojnie, jest malusieńki.

- Malusieńki?!- krzyknęła Granger i cofnęła się o dwa kroki.

- Gdybyście widzieli inne... On jest malusieńki. Pomiatano nim, więc go se wziąłem, bo mi przykro się zrobiło jak jasny gwint. On sam se żre, więc wpadajcie czasem wieczorami tylko ten, pogadać.

- Po co te liny?- spytał lekko blady Harry, który dopiero przed chwilą zauważył, że olbrzym się przywiązany za kostkę do najgrubszego drzewa.

- Bo... on... no nie wie, że jest taki silny... Graup to dobry chłopak, lubi przytulanie, ale no nie wiem... że ten... może zrobić komuś, no, krzywdę...

Brat Hagrida wydał z siebie dziwny dźwięk, który miał być chyba imitacją angielskiego przywitania. Uśmiechnął się głupkowato, a z jego ust wydobył się okropny odór zgnilizny.

- Dobrze! Popilnujemy go. Tylko juź chodźmy- powiedziała błagalnie Hermiona i zatkała nos.

***

  Siedzili na ostatnim z egzaminów, astronomii. Harry wpatrywał się pusto w kartkę. Wiedza mu uleciała. Zerknął na Draco. Chłopak pisał jak szalony. W końcu był drugim najlepszym uczniem z tego rocznika, pierwsze miejsce wciąż zajmowała Hermiona. Nagle usłyszeli jakieś zamieszanie na podwórku. Wlepili wzrok w błonia.

Jakieś ciemne postacie rzucały zaklęcia oszałamiające w stronę Hagrida. Kieł bronił odważnie swojego pana, atakując czarodziejów, którzy podeszli zbyt blisko. Uczniowie przylegli do okien, mimo sprzeciwów nauczyciela.

- Jak śmiecie?!- doszedł do ich uszu ryk Hagrida, a Kieł trafiony zaklęciem oszałamiającym padł na ziemię.

W stronę walczących biegła jakaś postać w czarnej szacie. Po spiczastym kapeluszu Potter od razu poznał w kobiecie profesor McGonagall.

- Na jakiej podstawie go atakujecie?!- krzyknęła swoim donośnym głosem- Jak śmie...

Nagle czarownicę ugodziły cztery czerwone promienie i padła na ziemię. Uczniowie wydali z siebie głośne okrzyki. Nigdy nie myśleli, że ktoś będzie miał odwagę rzucić zaklęcie na McGonagall.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz